Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Holandia pokazała, że chcieć to móc

Treść

…i nawet z pola wojny odzyskała czarne skrzynki. A Polska, z pokojowego Smoleńska, nic nie odzyskała…

1. Zarówno tupolew, jak i boeing spadły na terenie kontrolowanym przez Rosję i tylko przez Rosję. Spadły na terytorium, do którego dostęp miały wyłącznie władze rosyjskie. Wszystko jedno, w jakie ubrane mundury, ale przecież dowodzone z Kremla. Zasadnicza różnica jest jedna – pod Donieckiem jest wojna, a pod Smoleńskiem był pokój.

Pod Donieckiem Rosja miała więcej argumentów, by utrudniać dostęp do miejsca katastrofy – jest wojna, jest niebezpiecznie, człowiek strzela, a Buk rakiety nosi…

A jednak w tych wojennych warunkach Rosja się ugięła, czarne skrzynki są już w Holandii, tam też przeprowadzane są sekcje i identyfikacje zwłok.

2. W Smoleńsku był pokój. Rosja nie mogła się powoływać na żadne wykrętne argumenty, że niebezpiecznie itd. Jeśli Rosja niczego nie miała na sumieniu, to powinna niezwłocznie oddać Polsce wszystko – wrak, czarne skrzynki, całe badanie katastrofy. Podkreślam – jeśli Rosja niczego nie miała na sumieniu, nie mogła mieć żadnego motywu, żeby w pośpiechu dokonywać sekcji zwłok, przed przyjazdem polskich prokuratorów i lekarzy. Nie miała żadnych powodów, żeby zatrzymywać czarne skrzynki i wrak.

3. Holandia potrafiła wyrwać Rosji z gardła czarne skrzynki w warunkach wojennych. I spowodować międzynarodowe badanie katastrofy. Polska w Smoleńsku niczego nie próbowała wyrywać.

Nie próbowała, nie potrafiła tego zrobić w warunkach pokojowych, w zupełnie innym, korzystniejszym klimacie politycznym 2010 roku. Bo dziś Putin jest imperialnym dyktatorem, ale w 2010 roku był jeszcze cenionym w Europie demokratą.

Bo państwo holenderskie istnieje naprawdę, a państwo polskie, pod obecnymi rządami, istnieje tylko teoretycznie…

4. Krzyczycie, żeśmy stumanieni, nie wierząc nam, że chcieć to móc…

Holandia chciała i pokazała, że można było…

Autor jest posłem do Parlamentu Europejskiego. Wpis z bloga na portalu NaszDziennik.pl.

Janusz Wojciechowski
Nasz Dziennik, 14 sierpnia 2014

Autor: mj