Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Naszym celem nie jest ,,coś" - nawet aureola - ale ,,Ktoś"

Treść

Upraszczanie sobie życia w szczegółach, takie ścinanie kątów na zakrętach, ludzkość znała już na wiele wieków przed powstaniem kodeksów drogowych. W konkretnych sprawach może to nawet nie być grzech, ale zawsze jest jakaś łatwizna, praktykowana tam, gdzie akurat nie jest na miejscu.

Dobrze by było wprawdzie, by mnich w każdym czasie żył tak, jak należy żyć w Wielkim Poście, lecz tylko nieliczni mają taki stopień cnoty. Dlatego też radzimy, żeby przynajmniej w dniach Wielkiego Postu bracia zachowali nienaruszoną nieskazitelność swego życia, usiłując naprawić w tych świętych dniach wszelkie zaniedbania innych okresów. Uczynimy to wówczas w sposób godny, jeśli będziemy wystrzegać się wszelkich błędów, oddamy się zaś modlitwie zmieszanej ze łzami, czytaniu, skrusze serca i wyrzeczeniu / Reguła św. Benedykta, rozdział 49

Upraszczanie sobie życia w szczegółach, takie ścinanie kątów na zakrętach, ludzkość znała już na wiele wieków przed powstaniem kodeksów drogowych. W konkretnych sprawach może to nawet nie być grzech, ale zawsze jest jakaś łatwizna, praktykowana tam, gdzie akurat nie jest na miejscu. I nawet jeśli nieliczni mogą wytrwać przez cały rok w czujności, a wszyscy inni nazywają to stresem, okropnym poganianiem i w ogóle niemożliwością – dobrze jest, żebyśmy wszyscy spróbowali, po prostu przez kilka tygodni spróbowali, jak to jest, kiedy się rzeczywiście czuwa nad sobą. Wprawdzie zaraz potem przychodzi czas paschalny, w którym podjęte poprzednio niewygody są wynagradzane (choćby przez fakt podawania mnichom dwóch posiłków dziennie) – ale a nuż w tej czujności zasmakujemy? Bo przecież w głębi serca zawsze wiemy, dla Kogo tu jesteśmy; i wiemy, że takie ścinanie zakrętów jest jakimś patrzeniem w inną stronę, nie na Niego. Jakimś, z naszej strony, przerwaniem kontaktu, choćby na chwilę. Więc może da się żyć, choćby przez kilka tygodni, w taki sposób, żeby przynajmniej części takich przerw uniknąć?

Tak więc w tych dniach dorzućmy sobie coś do zwykłych obowiązków naszej służby: dodatkowe modlitwy, ograniczenia w jedzeniu i piciu. Niechaj każdy ponad wyznaczoną sobie miarę z własnej woli ofiaruje coś Bogu w radości Ducha Świętego (1 Tes 1,6), to znaczy: niechaj odmówi swojemu ciału trochę z jedzenia, picia, snu, rozmów, czy żartów i niech wygląda świętej Paschy pełen duchowej radości i tęsknoty / Reguła św. Benedykta, rozdział 49

Nie chodzi tu bynajmniej o spektakularne umartwienia, o przeżycie na przykład czterdziestodniowego postu na czterdziestu suszonych figach, po jednej na każdy dzień. Takie rzeczy opisuje się potem w żywotach świętych – ale właśnie świętość monastyczna, przynajmniej według św. Benedykta, polega na tym, żeby nie wciskać się do hagiografii. Naszym celem nie jest coś – nawet aureola – ale Ktoś, a ten Ktoś na liczne sposoby dał już do zrozumienia, że Jego zdaniem lepsze jest posłuszeństwo od ofiary (1 Sm 15,22 i in.). Radość Ducha Świętego to właśnie odkrycie tej zasady; odkrycie, że nasz Pan kładzie na nas rękę, a wtedy nie widać już nas, ale właśnie rękę Pana. To wtedy można wyglądać świętej Paschy, wyglądać triumfu Chrystusa z sercem otwartym dla Niego.

„Pan przechadza się wśród patelni”, mówiła św. Teresa, i niewątpliwie mówiła z doświadczenia. Każdy z nas zna swoje słabości i wie, co można zrobić, żeby im właśnie przeciwdziałać; żeby to coś – aliquid – co z okazji Wielkiego Postu ofiaruje Panu, trafiało w sedno naszych prywatnych przeszkód w kontakcie z Nim, a jednocześnie dla otoczenia było możliwie niewidoczne. I tego właśnie mają dopilnować przełożeni:

Każdy jednak powinien przedstawić swemu opatowi, co zamierza ofiarować, aby ofiara ta została objęta jego modlitwą i wolą. To bowiem, co dzieje się bez zgody ojca duchownego, zostanie poczytane za zuchwalstwo i zarozumiałość, nie za zasługę. Wszystko zatem należy czynić za zgodą opata / Reguła św. Benedykta, rozdział 49

Św. Benedykt zakłada, że jego mnichów trzeba powstrzymywać od wyczynowej ascezy, tak są gorliwi; no, przynajmniej niektórzy. I wie, że w takim wypadku grozi im coś jeszcze gorszego niż słabość, bo pycha, która prowadzi do przekonania, że nikt nie wie lepiej niż oni. Temu stara się przeciwdziałać; natomiast nie podaje wskazówek, co robić, jeśli mnich zgłasza opatowi „ofiary” nic nie warte, konwencjonalne, to zwierzę chrome i chore z tekstu Malachiasza (Ml 1,8). I na pewno nie ma na to jednej i zawsze słusznej recepty. Czasami można coś na spisie zmienić; czasami trzeba go zostawić tak, jak jest, wiedząc, że zmiana nie spotka się ze zrozumieniem. Ale tym bardziej takie ofiary, jak i wszystkie, powinna objąć serdeczna modlitwa opata.

Fragment książki Nad Regułą św. Benedykta. Uwagi mniszki

Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora honoris causa. Autorka wielu prac teologicznych i historycznych, felietonistka. Napisała m.in. nagrodzoną (KLIO) w 1997 roku monografię „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII do końca XVIII wieku”. Wielką popularność zyskała wydając „Oślicę Balaama. Apel do duchownych panów” (2018). Obecnie wygłasza konferencje w ramach Weekendowych Rekolekcji Benedyktyńskich w Opactwie w Żarnowcu na Pomorzu, w którym pełni funkcję przeoryszy.

 

Żródło: cspb.pl,

Autor: mj