Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kobiety w Biblii. Ewa - korona stworzenia

Treść

Widzimy w niej piękno Bożego stworzenia, koronę stworzenia, arcydzieło Boga –  to, co najpiękniejsze, zostawił na koniec – a z drugiej – dostrzegamy w niej, tak nas dręczącą, codzienną ludzką słabość, która może doprowadzić do upadku…

Pierwszą kobietą, którą chciałbym, żebyśmy się zajęli – chyba trudno, żeby było inaczej – jest Ewa.  Przypomnijmy sobie urywek z Księgi Rodzaju, by posmakować chociaż, co Pismo Święte mówi nam o niej.

Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał. A przy tym Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: „Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz”. Potem Pan Bóg rzekł: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam, uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc”. Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jaką on da im nazwę. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę „istota żywa”. I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom powietrznym i wszelkiemu zwierzęciu polnemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny. Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta”. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,15–24).

Wiadomo, że Ewa pojawia się w różnych miejscach Starego Testamentu – to jest akurat pierwsze z nich, moment jej stworzenia – ale myślę, że ten fragment pomoże nam lepiej uporać się z pewnymi stereotypami, które mamy na jej temat.

Przede wszystkim musimy pamiętać o tym, że została ona stworzona na obraz i podobieństwo Boga. Często o tym zapominamy, bo myślimy o niej przede wszystkim jako o tej, która zwiodła Adama, dała mu zakazany owoc, była nieposłuszna Bogu, ale zapominamy o dobru, które Stwórca w nią włożył. Kiedy zaczynamy mówić o matce wszystkich ludzi, musimy pamiętać, że pomimo tego grzechu, który popełniła, to obecny w niej obraz Boży nie został jej zabrany a ponieważ – jak to Pismo Święte mówi – jest matką wszystkich żyjących, całego rodzaju ludzkiego (por. Rdz 3,20), więc można powiedzieć, że niejako nam ten Boży obraz przekazuje.

To jednocześnie jest podpowiedzią, że bez względu na to, co byśmy zrobili w naszym życiu, czego byśmy w nim nie nawywijali, to ten obraz Boży będzie w nas stale trwać. Czasami może się nam wydawać – kiedy zrobimy coś złego, doświadczamy jakichś pokus albo nie możemy sobie z czymś poradzić – że wstyd przyjść i klęknąć przed Panem Bogiem. Możemy mieć taką pokusę, jest ona bardzo demoniczna, bo dokładnie do tego samego, już z oddali, nakłonił Adama i Ewę diabeł, mianowicie do ukrycia się przed Panem Bogiem w krzakach. A Stwórca ich woła, wyciąga z tych zarośli, św. Ambroży mówi nawet, że niejako stwarza ich po raz drugi, bo im przypomina o ich godności, rozmawia z nimi, jakby wracając do tej prawdy, że są stworzeni na Jego obraz i Jego podobieństwo. Ewa właśnie to nam przypomina, że bez względu na to, jak daleko odeszliśmy, nasz powrót powinien rozpocząć się od rozmowy z Panem Bogiem. Świadczy o tym, że nie ma takiej sytuacji czy działania, które by spowodowało, że przestajemy być zdolni, by na nowo podjąć rozmowę z Bogiem. Adam z Ewą zostali uratowani w Chrystusie, co rozpoczęło się właśnie od – i to nam Ewa przypomina – rozmowy z Panem Bogiem. To jest pierwszy wniosek z przyglądania się bliżej jej postaci: obraz Boga w nas trwa i dialog z Nim musi być kontynuowany; bez względu na to, na jakim etapie życia jesteśmy, nigdy nie wolno nam zaprzestać rozmowy z Panem.

O pierwszej kobiecie musimy pamiętać również i to, że, jak to czytamy w tym tekście, została stworzona na samym końcu, czyli jest ukoronowaniem całego dzieła stworzenia. Co więcej – to jest nam powiedziane we wcześniejszym rozdziale – że człowiek jest dopiero pełny wtedy, kiedy jest mężczyzną i kobietą, męskim i żeńskim: Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę (Rdz 1,27). Można więc powiedzieć, że mężczyzna jest niekompletny bez kobiety i kobieta jest niekompletna bez mężczyzny. Nie ma znaczenia, czy to dopełnienie dokona się w kontekście małżeństwa, czy będzie miało formę ślubów zakonnych, konsekracji – dusza ludzka jest powołana do tego, żeby stała się oblubienicą Chrystusa. Intuicyjnie czujemy, że sami nie wyrażamy jeszcze wszystkiego, musimy mieć swoją drugą połowę, której się oddamy, której się poświęcimy, dla której będziemy wszystkim, podobnie jak ona dla nas. Co więcej, a co też jest nam tutaj powiedziane, to dopełnienie jest najwspanialszym Bożym darem. Jest napisane w Piśmie Świętym, że każde stworzenie otrzymało nazwę „istota żywa” – co samo w sobie jest ciekawe – natomiast samo imię Ewa oznacza żyjącą; wszystkie istoty na świecie są istotami żywymi, ale kobieta oznacza życie. Ona to życie podtrzymuje, pielęgnuje, chroni, czasem nawet umrze, byleby to życie uratować.

Po trzecie, Ewa przypomina nam również o tym, że jesteśmy wszyscy jedną rodziną, czyli przypomina nam o powszechnym braterstwie, które nas wiąże. Zawsze, kiedy są problemy we wspólnocie, mamy problemy z jakąś siostrą lub kimś innym w Kościele, warto sobie przypomnieć, że jesteśmy jedną rodziną, pochodzimy wszyscy z jednego łona, dlatego nienawiść czy pogarda okazywana drugiemu człowiekowi zawsze jest pogardą czy nienawiścią okazywaną własnej rodzinie. Tu wiele może nam powiedzieć właśnie Ewa, która była przecież matką i Kaina, i Abla, a więc doświadczyła bólu z powodu tego, że brat zabił brata.

Możemy wreszcie w pierwszej matce widzieć obraz Matki Bożej, jakąś Jej zapowiedź. Jak pamiętamy, od czasów Ojców Kościoła, przynajmniej do II w., Maryja jest nazywana drugą Ewą. To, o czym wspomniałem w poprzednim akapicie, nasuwa nam skojarzenia z Matką Bożą Bolesną. Ona cierpi nie tylko dlatego, że patrzy na mękę swojego Syna, ale również z powodu ludzi, którzy tę mękę zadają, którzy grzeszą. Jako matka wszystkich żyjących w Duchu – jako ta prawdziwa Ewa, czyli ta, która daje życie – zjednoczona jest ze swoim konającym Synem, ale możemy również pomyśleć i o tym cierpieniu, które w niej wywołuje widok pozostałych Jej dzieci, które wyrządzają to zło.

Innymi słowy, o Ewie możemy też myśleć jako o tej osobie, która uczy nas miłości i to bardzo trudnej, bo jest matką braci, którzy są skłóceni. Kiedy myślimy o historii Kaina i Abla (zob. Rdz 4,1–16), to warto sobie przypomnieć, że to nie jest tak, że tylko starszy był ten zły, a młodszy to był tylko ten dobry. Czytamy o tym, że Bóg przyjął ofiarę Abla, a na ofiarę Kaina nie chciał patrzeć, i to jest prawda, ale potem młodszy nie zauważa tego, że oblicze jego brata jest smutne; to widzi tylko Bóg. Abel nie dostrzega tego, że jego brat ma jakiś problem, z czymś się zmaga, bo jest tak zajęty sobą i przyjęciem jego ofiary, że zupełnie nie zwraca uwagi na to, co się dzieje u Kaina. To znaczy, że w tej rodzinie był ukryty jakiś dramat, problem. Ewa, która była matką obu, czyli kochała jednego i drugiego, musiała przyjąć na siebie ciężar tych trudnych miłości, takich troszeczkę nie do pogodzenia. Pismo Święte o tym jej cierpieniu mówi w dalszym opisie: Adam raz jeszcze zbliżył się do swej żony i ta urodziła mu syna, któremu dała imię Set, „gdyż” – jak mówiła – „dał mi Bóg potomka innego w zamian za Abla, którego zabił Kain” (Rdz 4,25) – wspomina zabitego, jakby dalej czuła ból z powodu jego utraty. Potem – to bardzo dalekie echo jej cierpienia – będziemy mieli w scenie Męki Pańskiej Maryję, która będzie widziała i katów, i Ofiarę, kochając pierwszych i drugiego.

Po czwarte, Ewa jest też znakiem nadziei dla nas; w tym sensie, że Pan Bóg zawsze ma lek na każdą chorobę, na każdy grzech ma lekarstwo. Nawet jeżeli mówimy to tym, który popełnili pierwsi rodzice, a który zaburzył pierwotną harmonię stworzenia – również na niego Bóg ma sposób. Czasami zmagamy się z jakimiś naszymi słabościami i może nam się wydawać, że już dla nas nie ma żadnej nadziei ani ratunku, jesteśmy skazani na porażkę i tak dalej. Tymczasem już w momencie tuż po upadku – kiedy Pan Bóg wyciąga Adama i Ewę z krzaków, w których się schowali – od razu im daje to, co nazywa się w teologii protoewangelią (zob. Rdz 3,15), czyli zapowiedź potomka córki Ewy, któremu wąż zmiażdży piętę, ale On zmiażdży wężowi głowę.

Tym samym nie jest tak, że Pan Bóg każe nam czekać nie wiadomo jak długo na swoją reakcję, ale od razu potrafi postawić trafną diagnozę i od razu potrafi dać nadzieję oraz przebaczenie.

Jak więc widzimy, Ewa w całym swoim działaniu jest bardzo ludzka, rzeczywiście jest archetypem kobiety. Z jednej strony, została niesamowicie obdarowana: stworzona na obraz i podobieństwo Boże i to jako korona stworzenia, samo jej imię zakłada swego rodzaju misję chronienia życia, a z drugiej – jest nam pokazana jako człowiek, który nie do końca dorósł do swojego powołania (zupełnie jak my), próbował zerwać więź z Panem Bogiem, chowając się w krzakach, dopuszczał do swego umysłu różnego rodzaju podejrzenia, które mogły go skłócić ze Stwórcą. To On jest łącznikiem między nią a nami, bo to On Ewę, ale również i nas z naszych różnych krzaków wyciąga, daje nam nadzieję, ma lek na nasze różnego rodzaju słabości i nie zabiera darów, którymi wcześniej nas obdarował. Nie cofa tego, co wcześniej nam dał.

Myślę, że o Ewie też warto pomyśleć jako o osobie, która uległa podszeptowi złego ducha, a stało się tak, ponieważ bardzo chciała być podobna do Pana Boga. Jak pamiętamy, w tej historii wąż mówi do niej, że jak zje zakazany owoc, to będzie taka jak Stwórca. Ewa dlatego ten owoc zjada, że chce być taka jak Bóg, a nie dlatego, że chce być nieposłuszna. Do tego kiedy potem spotyka się z Panem Bogiem, nie mówi Mu, że zrobiła to, czego nie wolno, bo chciała być taka jak Ty, a więc nie wyznaje Mu w ten sposób swojej miłości, fascynacji Nim, ale zrzuca winę na węża tak, jak mąż chwilę wcześniej zrzucił winę na nią. W całej tej rozmowie nie ma szczerości.

Myślę, że warto też patrzeć przez pryzmat Ewy na nas, mianowicie, że bardzo często robimy różne złe rzeczy dlatego, że w nieuporządkowany sposób dążymy do tego, żeby zrobić coś dobrego. Mamy różnego rodzaju potrzeby i pragnienia, ale staramy się je zaspokoić w niewłaściwy sposób. Ewa nas przestrzega, żeby nie wybierać takiego rozwiązania.

Mówi nam także – to po piąte – żeby w dialogu z Panem Bogiem być osobą szczerą, żeby mówić wprost, jak się sprawy mają. Gdybyśmy chcieli w Piśmie Świętym znaleźć antytezę do tego, co zrobiła Ewa w rozmowie z Bogiem, trzeba by na pewno sięgnąć po konanie Jezusa w Ogrójcu. Upada On na twarz przed Ojcem i mówi Mu prawdę, mówi Mu, jak On to widzi, jednocześnie deklarując posłuszeństwo. To jest postawa, której matce wszystkich ludzi troszeczkę zabrakło.

Podsumowując, widzimy w niej piękno Bożego stworzenia, koronę stworzenia, arcydzieło Boga –  to, co najpiękniejsze, zostawił na koniec – a z drugiej – dostrzegamy w niej, tak nas dręczącą, codzienną ludzką słabość, która może doprowadzić do upadku. W historii Ewy jednak widzimy też to, co najważniejsze, mianowicie, że Pan Bóg daje nam łaski i różnego rodzaju środki do działania, ale również że nigdy nas nie opuszcza, bez względu na to, co się w naszym życiu stanie i co złego byśmy zamierzali zrobić lub zrobili.

Fragment książki Korona stworzenia. Medytacje o bohaterkach biblijnych

Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.

Żródło: cspb.pl,

Autor: mj