Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Największą przeszkodą w naszym spotkaniu się z Bogiem są nasze oczekiwania

Treść

Największą przeszkodą w naszym spotkaniu się z Bogiem są nasze oczekiwania. One blokują nas na Bożą wolę. Nie pozwalają zobaczyć tego, co naprawdę najlepsze.

XXV Niedziela Zwykła
Mdr 2,12.17–20; Jk 3,16–4,3; Mk 9,30–37

Często spotykamy się z pretensjami ludzi o to, że nie są wysłuchani przez Boga mimo bardzo usilnych modlitw. Mówią: przecież tak się modliłem! Niektórzy jeszcze wzmacniają słuszność swoich pretensji, podkreślając, że prosili nie o własne dobro, ale o dobro dla innych. Dlaczego Bóg nie wysłuchuje?

Oczywiście nie jesteśmy w stanie na to pytanie odpowiedzieć wprost. Nie wiemy, jaki jest prawdziwy zamysł Boga odnośnie do każdego z nas, dlaczego tak z nami postępuje. Nie wiemy, jaki jest prawdziwy sens modlitw do Niego zanoszonych przez ludzi wygłaszających takie opinie. Wydaje się jednak, że dzisiejsze czytania powinny nam nieco pomóc w odnajdywaniu odpowiedzi odnoszących się do modlitwy, przynajmniej w odniesieniu do nas samych.

Zdanie z Listu św. Jakuba: Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się je­dy­nie o zaspokojenie swych żądz (Jk 4,3), warto głęboko przemyśleć. Jeżeli spojrzymy na nasze modlitwy, to najczęściej są one prośbami o coś, co się nam wydaje dobre. Ale czy takie naprawdę jest? Ewangelia dzisiejsza pokazuje, jak rozmijają się myśli człowieka z myślami Boga. W Księdze Izajasza Pan Bóg mówi wyraźnie: Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana (Iz 55,8). Scena z dzisiejszej Ewangelii doskonale to ilustruje. Pan Jezus chciał przekazać uczniom najtrudniejszą, a jednocześnie najważniejszą prawdę o swoim życiu: Syn Człowieczy bę­dzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie (Mk 9,31).

Uczniowie słyszeli Jego słowa, ale nic z nich nie zrozumieli, a nawet – chyba trzeba powiedzieć – nie zwrócili na nie uwagi. W drodze byli zajęci „ważniejszymi” sprawami: posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest naj­większy (Mk 9,34). To, że nie chcieli przyznać się do tego sporu, wskazuje, iż mieli świadomość, że nie świadczy on o ich dojrzałości. Niemniej jednak przyćmił on całe ich myślenie. Nie mogli spokojnie przyjąć tego, co Pan Jezus chciał im przekazać. Dlatego w sposób tak radykalny i jednoznaczny odpowiedział na ich spory: Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie os­tat­nim z wszystkich i sługą wszystkich (Mk 9,35).

Ale spór nie tylko odwrócił ich uwagę od tego, co Pan Jezus chciał im powiedzieć. Ten spór pokazał, czym naprawdę żyli, co było dla nich ważne i w związku z tym, czego naprawdę pragnęli. Pragnienie władzy jest jednym z trzech klasycznych pożądań: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia (1 J 2,16). Wypowiedź Pana Jezusa pokazuje, jak odmienne, wręcz przeciwstawne jest myślenie Boga wobec myślenia człowieka. Czy Bóg może człowiekowi dać to, o czym wie, że jest złe dla niego? Święty Jakub pisze, że nie otrzymujemy, bo „staramy się jedynie o zaspokojenie własnych żądz”.

Ale przecież często modlimy się nie we własnych sprawach, lecz o dobro dla innych, i to o dobro oczywiste, jak np. o nawrócenie się kogoś, o to, by przestał pić, o uzdrowienie itp. Nie chodzi zatem o „zaspokojenie własnej żądzy”. Tak, rzeczywiście nie chodzi w tym przypadku o zaspokojenie własnej żądzy, ale nasz sposób myślenia jest zawężony. Spójrzmy jeszcze raz na dzisiejszą scenę ewangeliczną. Uczniowie nie usłyszeli bardzo ważnego orędzia Pana Jezusa. Dlaczego? Bo byli zajęci czymś innym. Sporem o to, kto jest ważny. Ale wydaje się, że to nie był najważniejszy powód. Perspektywa, jaką im nakreślił Pan Jezus przez swoją wypowiedź, zupełnie nie pasowała do ich oczekiwań. Za pierwszym razem, gdy Pan Jezus powiedział o swojej męce i śmierci, św. Piotr napomniał Go, mówiąc: Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie (Mt 16,22). Kiedy doszło do ukrzyżowania i śmierci Jezusa, wszyscy się załamali. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela (Łk 24,21). Ale On właśnie tego dokonał, wyzwolił Izraela z największej niewoli, a oni nie rozumieli! Zapowiedział im to trzy razy, a oni nie przyjmowali, bo nie mieściło się to w ich wyobraźni. Nie usłyszeli Jego orędzia, bo było ono sprzeczne z ich oczekiwaniami.

Największą przeszkodą w naszym spotkaniu się z Bogiem są nasze oczekiwania. One blokują nas na Bożą wolę. Nie pozwalają zobaczyć tego, co naprawdę najlepsze. A On pragnie nam dać właśnie to, co najlepsze. Myślimy życzeniowo, czy to w odniesieniu do siebie, czy w odniesieniu do innych. Wydaje się nam, że wiemy, co jest naprawdę dobre. Natomiast zamysł Boży bywa zupełnie inny. Trzymając się naszych wyobrażeń, zamykamy się na prawdę i dobro większe, jakie pragnie nam dać Bóg. Czasami przychodzi ono przez niechciane cierpienie, które bywa jedyną drogą do osiągnięcia czegoś, czego nie jesteśmy w stanie przy naszym myśleniu zrozumieć. Nawet w odniesieniu do Syna Bożego w Jego ziemskim życiu autor Listu do Hebrajczyków pisze: A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał (Hbr 5,8).

To jest tajemnica krzyża, który przyniósł nam zbawienie i który nie omija nikogo z nas. Ale właśnie krzyż przyjęty staje się dla nas bramą do wolności. Nie da się jej uzyskać na drodze otrzymywania tylko tego, co sami uważamy za dobre.

Istnieje jeszcze jedna bardzo ważna perspektywa, która zawiera się w misterium Kościoła. Myśląc o naszym cierpieniu, odrywamy je zazwyczaj od innych ludzi, którzy w nim nie uczestniczą ani nie są jego powodem. A przecież nie żyjemy w izolacji od innych. To, co robimy i czego doświadczamy, staje się jednocześnie świadectwem dla innych. Może to być świadectwo dobre lub złe. Cierpienie przyjęte jak krzyż przez Chrystusa staje się najbardziej autentycznym świadectwem dla innych. Żadne słowa, żadne deklaracje i nawet podejmowane w swojej hojności dobre czyny nie są tak wiarygodnym świadectwem wiary jak cierpienie przyjęte i oddane Bogu. Wydaje się, że Bóg odkłada je dla niektórych właśnie dlatego, aby byli takim świadectwem. Wydaje się, że Jan Paweł II w swojej ostatniej chorobie był takim żywym świadectwem dla wielu ludzi. Moc tego świadectwa była swoistym potwierdzeniem jego całej życiowej drogi.

Fragment książki Rozważania liturgiczne na każdy dzień. T. 5: Okres zwykły 24-34 tydzień

Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.

Żródło: cspb.pl, 18

Autor: mj