Przejdź do treści
Przejdź do stopki

O znoszeniu pokus spokojnie i z dziękczynieniem

Treść

Jeśli ktoś ma przyjaciela i jest zupełnie pewien, że tamten go kocha, to uważa, że czegokolwiek by od niego doznał, choćby przykrego, ów z miłości to czyni; i nigdy nie uwierzy, żeby jego przyjaciel mógł chcieć mu zaszkodzić.

Dobrze powiedział ojciec Pojmen, że miara, do jakiej mnich doszedł, okazuje się podczas pokusy. Mnich, który rzeczywiście oddaje się służbie Bożej, powinien przygotować – jak mówi Mądrość – duszę swoją na doświadczenie, aby później nie dziwił się ani nie oburzał się na widok tego, co się dzieje, ale wierzył, że nic się nie zdarza bez wiedzy Bożej. A gdzie jest Opatrzność Boża, tam na pewno wszystko dzieje się dobrze i z korzyścią dla duszy. Wszystko bowiem, co Bóg robi z nami, dla naszej korzyści to robi, z miłości i życzliwości. I powinniśmy, jak mówi Apostoł, zawsze dziękować Jego dobroci, a nigdy się nie zniechęcać ani nie tracić odwagi z powodu tego, co się nam przydarza; ale przyjmować wypadki spokojnie, z pokorą, ufając Bogu i wiedząc dobrze, jak powiedziałem, że Bóg wszystko, co z nami robi, robi z dobroci i z litości dla nas, a robi to dobrze. I niemożliwe byłoby, żeby rzeczy poszły dobrze same z siebie, a nie z miłosierdzia Bożego.

Jeśli ktoś ma przyjaciela i jest zupełnie pewien, że tamten go kocha, to uważa, że czegokolwiek by od niego doznał, choćby przykrego, ów z miłości to czyni; i nigdy nie uwierzy, żeby jego przyjaciel mógł chcieć mu zaszkodzić. O ileż bardziej my powinniśmy myśleć tak o Bogu, który nas stworzył, powołał z niebytu istnienia, a nadto dla nas stał się człowiekiem i za nas umarł. Powinniśmy więc wiedzieć, że wszystko robi z dobroci i z miłości do nas. Poza tym w wypadku przyjaciela można uważać, że wprawdzie kieruje się on w swoim postępowaniu miłością i litością do mnie, ale nie może mieć wiedzy potrzebnej do zarządzania moimi sprawami, toteż niechcący mi szkodzi. O Bogu jednak nie możemy tego powiedzieć. On sam jest bowiem źródłem mądrości. Wie doskonale, co dla nas jest korzystne i zgodnie z tym zarządza naszymi sprawami włącznie aż do tych najdrobniejszych. I znów, o przyjacielu można by powiedzieć, że nawet mając miłość i litość, i mądrość potrzebną do kierowania moimi sprawami, nie rozporządza jednak mocą zdolną mnie wspomóc w tym, co według jego zdania byłoby dla mnie korzystne. Ale o Bogu i tego nie możemy powiedzieć. Wszystko bowiem dla Niego jest możliwe i nic nie jest niewykonalne w Jego oczach.

Skoro więc wiemy o Bogu, że kocha nas, że ma litość dla swojego stworzenia, że sam jest źródłem mądrości i wie, jak rozporządzać naszymi sprawami, a nadto, że nic nie jest dla Niego niemożliwe, ale wszystko poddaje się Jego woli, to powinniśmy też wiedzieć, że cokolwiek robi, dla naszej korzyści robi i powinniśmy przyjmować to z dziękczynieniem, jak powiedziałem, jako od dobroczyńcy i dobrego Pana, choćby to było przykre. Bo wszystko dzieje się według słusznego sądu i Bóg tak bardzo miłosierny nie przechodzi obojętnie nad naszym cierpieniem.

Nieraz człowiek zastanawia się i pyta: „Jeśli w niepowodzeniu ktoś z nieszczęścia zgrzeszy, jakże to może być, że niepowodzenie jest dla kogoś korzystne?” Otóż tylko dlatego grzeszymy w niepowodzeniu, że nam brak wytrwałości i nie chcemy znosić nawet małej przykrości, ani wycierpieć jakichś przeciwności. Bóg nie pozwala, aby nam się stało coś przewyższającego naszą wytrzymałość. Mówi Apostoł: Wierny jest Bóg i nie dozwoli kusić was ponad to, co potraficie znieść. Ale nam brak cierpliwości, nie chcemy ponieść nawet drobnego trudu i nie zgadzamy się przyjąć niczego pokornie, dlatego też cierpimy i im bardziej usiłujemy uciec przed pokusami, tym bardziej nam one ciążą, tym bardziej tracimy ducha, a pozbyć się ich i tak nie możemy.

Ludzie, którzy muszą pływać w morzu, jeśli znają sztukę pływania, to kiedy nadchodzi na nich fala, nurkują w nią i pozwalają, aby ich przykryła, dopóki nie przejdzie, a później dalej płyną spokojnie. Gdyby zaś chcieli przeciwstawić się fali, odepchnęłaby ich i odniosła daleko. Wtedy znów spróbowaliby płynąć, ale przyszłaby na nich druga fala; jeśli i tej się przeciwstawią, odepchnie ich i wyrzuci na brzeg, a tak będą tylko się męczyć i nie posuną się naprzód. Ale jeśli, jak powiedziałem, zanurzą się w fali i uniżą się pod nią, przejdzie ona nic im nie szkodząc i dalej będą płynąć, dokąd chcą, i wykonywać swoja pracę. Tak jest i z pokusami. Jeśli ktoś znosi pokusę cierpliwie i pokornie, przechodzi ona i nic mu nie szkodzi; ale kto się niepokoi i rzuca, i zwala winę na wszystkich wokoło, ten nie odnosi żadnej korzyści, przeciwnie: samą szkodę.

Bo bardzo pożyteczne są pokusy dla kogoś, kto je umie znosić niewzruszenie. Także jeżeli w nas się burzą namiętności, nie powinno to nas niepokoić. Niepokoić się z powodu wzburzenia namiętności jest oznaką ignorancji i pychy, nieświadomości własnego stanu oraz chęci ucieczki przed walką. Tak też mówili Ojcowie: „Dlatego nie czynimy postępów, że nie znamy własnej miary, ani nie mamy cierpliwości do rozpoczętego dzieła, ale chcielibyśmy zdobyć cnotę bez wysiłku”. Bo dlaczego człowiek poddany namiętnościom dziwi się, kiedy one się w nim burzą? Dlaczego dziwi się im ten, który pełnił ich uczynki? Masz je, a dziwisz się? Masz w sobie ich zadatki, a mówisz: „Czemu to mnie dręczy?” Raczej zdobądź się na cierpliwość, walcz, błagaj Boga. Bo nie może być wolny od ataków namiętności ktoś, kto był im już uległy aż do pełnienia ich uczynków. „Narzędzia ich – jak mówił ojciec Sisoes – są wewnątrz nas, ale daj im ten ich zastaw, a pójdą sobie”. Przez narzędzia rozumie przyczyny. Bo skoro je kochaliśmy i według nich działaliśmy, to jest rzeczą niemożliwą, żeby nas grzeszne myśli nie opanowywały i nie zmuszały, nawet wbrew naszej woli, do pełnienia grzesznych uczynków, ponieważ dobrowolnie oddaliśmy się w ich ręce.

To właśnie znaczą słowa, które prorok powiedział o Efraimie, że pokonał on swego przeciwnika – to znaczy własne sumienie – i podeptał sąd; że szukał Egiptu, a siłą zabrany został do Asyrii. Egiptem nazywają Ojcowie cielesne pragnienia, które nas skłaniają do szukania zmysłowych przyjemności i czynią umysł im poddanym; Asyrią zaś nazywają grzeszne myśli, które zanieczyszczają umysł i sprawiają w nim zamieszanie: napełniają go nieczystymi wyobrażeniami i ciągną go siłą wbrew jego woli, do uczynku grzesznego. Otóż jeśli ktoś dobrowolnie odda się pragnieniu cielesnych rozkoszy, to nieuchronnie, choćby nie chciał, zostaje siłą zawleczony do Asyrii, aby tam służyć Nabuchodonozorowi. Wiedząc o tym prorok lamentował i mówił: „Nie idźcie do Egiptu! Cóż robicie, nieszczęśliwi? Upokórzcie się trochę; zegnijcie kark i pracujcie dla króla babilońskiego, a pozostaniecie na ziemi waszych ojców”. I znów pobudza ich, mówiąc: „Nie bójcie się go, bo ja jestem przy was, ażeby wam pomóc i z ręki jego was wyrwać”. A potem przepowiada nieszczęście, które na nich spadnie, jeśli nie będą posłuszni Bogu. Jeśli bowiem – mówi – pójdziecie do Egiptu, spotka was wyniszczenie i niewola, przekleństwo i urągowisko. Oni zaś mu odpowiedzieli: „Nie zostaniemy w tym kraju, ale chcemy się udać do Egiptu, by nie widzieć wojny, i nie słyszeć dźwięku trąby i łaknąć chleba”. Poszli więc i z dobrej woli służyli faraonowi, ale potem zostali siłą zawleczeni do Asyrii i służyli tam, chociaż nie chcieli.

Rozważcie te słowa. Jeśli człowiek jeszcze nie zaczął popełniać uczynków grzesznych, to chociaż przychodzą mu grzeszne myśli, jest przynajmniej we własnym mieście, jest wolny i ma Boga za wspomożyciela. Jeśli więc upokorzy się przed Bogiem i poniesie z dziękczynieniem jarzmo utrapienia, jakim jest pokusa, i trochę się potrudzi, pomoc Boża mu to jarzmo odbierze. Ale jeśli ucieka przed trudem i żywi w sobie pragnienie cielesnych rozkoszy, to siłą, pod przymusem, wleczony jest do ziemi asyryjskiej i tam jest niewolnikiem, pomimo że nie chciał.

I prorok dalej mówi: „Módlcie się o życie dla Nabuchodonozora, bo od jego życia zależy wasze zbawienie”. Modlić się za Nabuchodonozora, to znaczy nie zniechęcać się w utrapieniu, jakie przynosi pokusa, ani nie wierzgać przeciw niemu, ale je nieść z pokorą, znosić je jak coś należnego i uważać się nawet za niegodnego wyzwolenia od tego ciężaru, ale raczej sądzić, że się zasłużyło, aby pokusa trwała i żyła, i rosła; czy się rozumie jej przyczyny, czy też wydają się niezrozumiałe, należy wierzyć, że nic nie dzieje się przed Bogiem bezcelowo ani niesłusznie. Tak właśnie mówił ów brat, płacząc ze zmartwienia, kiedy Bóg odebrał mu pokusę: „Panie, czy nie jestem godzien trochę pocierpieć?”. Czytamy także, że uczeń pewnego wielkiego Starca kuszony był do uczynku nieczystego. A Starzec, widząc trud jego walki, zapytał: „Chcesz, a będę błagał Boga, aby ci ulżył w tej walce?” On odpowiedział: „Ojcze, chociaż mi trudno, ale widzę w sobie owoce moich trudów. O to raczej błagaj Boga, aby mi dał wytrwałość”.

Oto tacy są właśnie ci, którzy naprawdę pragną zbawienia. To właśnie znaczy nieść swoje jarzmo pokornie i modlić się o życie Nabuchodonozora. Dlatego mówi prorok: „Bo od jego życia zależy wasze zbawienie”. To właśnie miał na myśli ten brat, mówiąc: „Widzę w sobie owoce moich trudów”, przez co powiedział, że od jego życia zależy moje zbawienie. Dowodzi tego także odpowiedź Starca: „Dzisiaj poznałem, że postępujesz naprzód i przewyższyłeś mnie”.

Bo kiedy ktoś walczy z pokusą ciągnącą go do grzesznego uczynku i zaczyna walczyć także z myślami, które namiętność wzbudza w jego duszy, to upokarza się, cierpi, walczy, a utrapienia tej walki pomału go oczyszczają i doprowadzają do stanu zgodnego z naturą. Toteż, jak powiedzieliśmy, znakiem ignorancji i pychy jest niepokoić się z powodu naporu namiętności. Raczej trzeba z pokorą rozumieć swoją miarę i trwać na modlitwie, dopóki Bóg nie okaże nam miłosierdzia. Bo jeśli kto nie zna pokusy i utrapienia płynącego z własnych namiętności, to nie walczy o swoje oczyszczenie. Mówi o tym także psalm: Chociaż niezbożni plenią się jak zielsko i złoczyńcy się ukazują, to po to, by na zagładę wieczną byli skazani. Niezbożni pleniący się jak zielsko to grzeszne myśli płynące z namiętności. Zielsko bowiem jest słabe i nie posiada siły. Kiedy więc grzeszne myśli plenią się w duszy, wtedy ukazują się (to znaczy ujawniają się) wszyscy złoczyńcy (to jest namiętności), aby byli skazani na wieczną zagładę. Bo kiedy namiętności ujawnią się oczom walczących, zostaną przez nich zgładzone.

Rozważcie kolejność w tych słowach. Najpierw rodzą się myśli pochodzące z namiętności, następnie ukazują się namiętności, a wreszcie zostają zgładzone. To wszystko odnosi się do walczących. My natomiast, którzy wciąż popełniamy grzeszne uczynki i wiecznie usprawiedliwiamy swoje namiętności, sami nie wiemy, kiedy rodzą się w nas złe myśli, ani kiedy się namiętności ujawniają, dając nam okazję do walki, ale jeszcze jesteśmy na dole, w Egipcie i służymy nieszczęśliwi w cegielniach faraona. Któż nam to da, abyśmy przynajmniej zrozumieli, że jesteśmy w gorzkiej niewoli, byśmy mogli się upokorzyć i zatroszczyć o uzyskanie miłosierdzia?

Kiedy synowie Izraela byli w Egipcie i służyli faraonowi, wytwarzali cegły. Otóż ludzie wyrabiający cegły są cały czas pochyleni i patrzą w ziemię. Tak samo jeśli dusza poddana jest diabłu i pełni grzeszne uczynki, to diabeł wdeptuje jej umysł w ziemię i nie pozwala myśleć o sprawach duchowych, lecz wciąż tylko o ziemskich sprawach każe jej myśleć i ziemskie dzieła wykonywać. Potem zbudowali z cegieł, które wykonali dla niego, trzy umocnione miasta: Pitom, Ramzes i On, to znaczy Helio­polis. A są nimi żądza rozkoszy, chciwość i próżność, od których pochodzi każdy grzech.

A kiedy Bóg wysłał Mojżesza, aby ich wyprowadził z Egiptu i z niewoli faraona, faraon obciążył ich robotą i powiedział im: Jesteście leniwi. Tak, leniwi. I dlatego mówicie: Chcemy wyjść, gdyż chcemy złożyć ofiarę dla Pana. Podobnie diabeł, gdy widzi, że Bóg nachylił się nad duszą, aby jej okazać miłosierdzie i ulżyć ciężarowi jej namiętności, bądź przez swoje słowo, bądź przez któregoś ze sług swoich – on tym bardziej ją obciąża namiętnościami i usilniej walczy przeciw niej. Ojcowie, wiedząc to wzmacniali człowieka swoją nauką i nie pozwalali mu się bać. Jeden mówił: „Upadłeś? to wstań; a jeśli znowu upadłeś, znowu wstań, i tak dalej”. A inny znowu mówił: „To jest mocą ludzi pragnących zdobyć cnotę, że jeśli upadną, nie tracą ducha, ale znów się o nią starają”. I w ogóle każdy z nich na swój sposób, jeden tak, drugi inaczej, podawał rękę walczącym i uciskanym przez wroga. Oni sami przejęli to z Pisma Bożego, które mówi: Czy kto upada, a nie powstaje? Czy się odwraca, a nie powraca? oraz Powróćcie do mnie, synowie odstępni, chcę wasze odstępstwa uleczyć, mówi Pan. I wiele jest takich słów.

A gdy zaciążyła ręka Boża nad faraonem i jego sługami tak, że zgodził się wypuścić synów Izraela, wówczas powiedział do Mojżesza: Idźcie, służcie Panu, Bogu waszemu: tylko owce i bydło wasze zostanie. A one oznaczają myśli ducha, nad którymi faraon chciał zachować władzę, mając nadzieję, że z ich powodu wrócą do niego synowie Izraela. Odpowiedział mu Mojżesz: Nie, ale ty musisz w ręce nasze dać ofiary uwielbienia, byśmy mogli je ofiarować Panu, Bogu naszemu; również bydło nasze pójdzie z nami, nie zostanie nawet kopyto. A kiedy wyprowadził Mojżesz synów Izraela z ziemi egipskiej i przeprowadził ich przez Morze Czerwone, Bóg, chcąc ich doprowadzić do siedemdziesięciu palm i do dwunastu źródeł wody, najpierw ich zaprowadził do Mara i cierpiał tam lud nie mając napoju, bo woda była gorzka; a poprzez Mara doprowadził ich do miejsca siedemdziesięciu palm i dwunastu źródeł wody.

Tak samo dusza, gdy zaprzestanie grzesznych uczynków i przejdzie przez duchowe morze, najpierw musi trudzić się w walce i wiele wycierpieć, a tak przez cierpienia dochodzi do świętego odpoczynku. Bo przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego. Cierpienia bowiem sprowadzają miłosierdzie Boże na duszę, tak jak wiatry sprowadzają deszcz. A jak deszcz, często przychodzący na kiełki jeszcze delikatne, sprawia, że one gniją i plon przepada, wiatry zaś ze swej strony wysuszają go i wzmacniają, podobnie jest z duszą. Obojętność, beztroska, bezczynność sprawiają w niej zniewieściałość i rozproszenie. Pokusy natomiast zbierają ją w sobie i jednoczą ją z Bogiem, jak to mówi Prorok: Panie, w ucisku szukaliśmy Ciebie. Więc też, jak już powiedzieliśmy, nie trzeba się niepokoić ani zniechęcać się wśród pokus, lecz trwać cierpliwie, dziękować Bogu i wciąż pokornie Go błagać, aby okazał miłosierdzie naszej niemocy i przeciw wszelkim pokusom wspomagał nas ku swojej chwale. Amen.

Fragment publikacji Pisma ascetyczne

Św. Doroteusz z Gazy (VI w.), pochodził z Antiochii, gdzie też otrzymał staranne wykształcenie. Około roku 525 wstąpił do położonego koło Gazy (Palestyna) klasztoru, kierowanego przez abba Seridosa. Stał się uczniem dwóch wielkich mistrzów-rekluzów: Jana i Barsanufiusza. We wspólnocie pełnił różne obowiązki: odpowiedzialnego za przyjmowanie podróżnych i gości, opiekuna chorych oraz szpitala, a z czasem również wychowawcy nowych kandydatów. Być może po śmierci mistrzów oraz Seridosa (ok. 540 r.) założył nowy klasztor. Pozostawił zbiór konferencji oraz listów.

Żródło: cspb.pl, 14

Autor: mj