Serwisy społecznościowe nie będą mogły usuwać wpisów i kont polskich użytkowników, jeśli ich treści nie łamią polskiego prawa – mówił minister sprawiedliwości, Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro. Dobiegają końca prace nad projektem ustawy o ochronie wolności słowa w internecie.
Stałe zawieszenie kont prezydenta USA Donalda Trumpa na Twiterze i Facebooku obiło się szerokim echem na całym świecie. [czytaj więcej] Swoją decyzję władze serwisów argumentują naruszeniem regulaminu i podżeganiem do przemocy, co miało być przyczyną zamieszek w Kapitolu. Z kont prezydenta wcześniej usuwano wybrane wpisy.
– Wolność słowa jest atakowana jak nigdy dotąd – powiedział Donald Trump, prezydent USA.
Komisja Europejska mówiła o potrzebie tworzenia przepisów, które uzależnią ingerencję w treści od prawa krajowego.
„Czy decyzja ta powinna należeć do firmy technologicznej, która nie ma demokratycznej legitymacji i nadzoru?” – pytała Thierry Breton, komisarz UE ds. rynku wewnętrznego.
Przepisy dotyczące wolności słowa w mediach społecznościowych mają już m.in. Niemcy i Francja. W Polsce pod obrady rządu trafi niebawem projekt ustawy o wolności słowa w internecie. Przepisy zagwarantują internautom prawa, których dotąd nie mieli – mówił minister Zbigniew Ziobro.
– Konieczne było stworzenie ram prawnych, które pozwolą skutecznie wyegzekwować od mediów społecznościowych, często globalnych graczy respektowanie polskiego prawa – podkreślił Prokurator Generalny.
Jak zauważył wiceminister sprawiedliwości, Sebastian Kaleta, jeśli serwis internetowy zablokuje konto użytkownika lub usunie jego wpis, użytkownik będzie mógł odwołać się od decyzji do tego serwisu.
– Serwis rozpatruje reklamację i albo przywraca dostęp do treści i sprawa jest zakończona, albo nie uwzględnia reklamacji. Użytkownik zyska prawo odwołania się do Rady Wolności Słowa – powiedział Sebastian Kaleta.
[Rada Wolności Słowa] złożona z ekspertów w dziedzinie prawa i nowych mediów powoływana będzie przez Sejm. Odwołania rozpatrzy w ciągu 7 dni. Decyzję Rady o przywróceniu konta lub treści serwisy muszą wykonać od razu pod groźbą kary do 50 mln złotych. Potem mogą odwołać się do sądu. Rada nie może rozpatrywać spraw o usunięcie treści. To dalej będzie w kompetencji sądu.
– Nie ma prawa cenzury. W Niemczech minister sprawiedliwości może swoimi decyzjami nakazywać usuwanie treści, to jest bardzo istotne zagadnienie, które pokazuje nasze intencje – dodał wiceminister sprawiedliwości.
Ustawa wprowadza też rozwiązania ułatwiające walkę z hejtem w sieci. [więcej]
Ślepy pozew pozwoli zaskarżyć hejterów, którzy ukrywają się w sieci pod różnymi pseudonimami i nieznane są ich dane osobowe. Wystarczy znać adres strony, login i datę. Sprawy prowadzone będą w formie elektronicznej, co je przyspieszy i obniży koszty. Rozwiązania te nie podobają się opozycji. Poseł Koalicji Obywatelskiej, Kamila Gasiuk-Pihowicz, stwierdziła, że minister sprawiedliwości tworzy polityczne prawo.
– Zamiast uszanować wolność serwisów internetowych i publikowanych treści, podporządkowuje serwisy instytucjom państwa, bowiem każde odwołanie od ich decyzji będzie musiało przejść przez wybraną przez polityków Radę – podkreśliła Kamila Gasiuk-Pihowicz.
Ingerencja w treść to za dalekie działania – zaznaczył Jarosław Rzepa z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
– Lepiej stworzyć prawo, które będzie bardzo oczywiste, przejrzyste i wszyscy będą wiedzieli, jakie konsekwencje będą groziły za różnego rodzaju wypowiedzi czy komentarze – powiedział Jarosław Rzepa.
Jak mówił dr Wojciech Wciseł, czas pokaże, czy projekt ministerstwa spełni swoje zadania. Za potentatami mediów społecznościowych stoją organizacje prawne i ideologiczne, które będą bronić swoich treści.
– Media społecznościowe, które już działają na naszym gruncie w przestrzeni medialnej, już się ukonstytuowały, już się rozsiadły w porządku prawnym i korzystają z luk prawnych, które obowiązują – wskazał dr Wojciech Wciseł.
Projekt chwali medioznawca Mariusz Sieraczkiewicz. Jednak za nim powinna iść walka z fikcyjnymi kontami poprzez weryfikację numeru PESEL.
– Może to doprowadzić do sytuacji dającej dużo więcej przestrzeni wolności, bo wtedy wszyscy będziemy jawni – zauważył Mariusz Sieraczkiewicz.
To brak anonimowości pociąga wiele osób m.in. do hejtu. Według Facebooka, 5 proc. jego kont jest fałszywych, co stanowi 125 milionów profili.
TV Trwam News
Żródło: radiomaryja.pl, 15 stycznia 2021