Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pojednanie czy dalsze podziały?

Treść

Od tego, jak zagłosują chrześcijanie, będzie zależało ewentualne zwycięstwo antyizraelskiej koalicji 14 Marca lub koalicji 8 Marca, zrzeszającej m.in. Wolny Ruch Patriotów pod przywództwem chrześcijanina Michela Aouna. Sunnici i szyici są rozbici, popierając obydwa ugrupowania. Oczekuje się, że po raz kolejny najwięcej głosów szyitów zdobędą prosyryjskie grupy Hezbollah i Amal. Zdaniem niektórych komentatorów, czarnym koniem tegorocznych wyborów będzie Hezbollah, na którego zlecenie nie prowadzi się badań opinii publicznej. W zależności od wyników należy spodziewać się albo narodowego pojednania, albo dalszego pogłębienia podziałów wyznaniowych.

- Jest w interesie Libanu i jego stabilizacji, że istnieje zrozumienie i partnerstwo między Libańczykami w prowadzeniu spraw ich własnego kraju - powiedział lider Hezbollahu Sayyid Hassan Nasrallah w odniesieniu do zbliżających się wyborów parlamentarnych. - Nie wejdziemy do rządu, jeżeli wybory wygra 8 Marca - oświadczył przywódca obecnej większości parlamentarnej Saad Hariri. Koalicja 8 Marca wzywa do wprowadzenia rządu jedności z mniejszością posiadającą prawo weta, niezależnie od tego, komu przypadnie zwycięstwo w wyborczym wyścigu. Z kolei reprezentująca sunnicką większość oraz niektóre frakcje chrześcijańskie Koalicja 14 Marca grozi bojkotem w przypadku zwycięstwa Hezbollahu i przejęcia przezeń rządów. W opinii wielu ekspertów, głosowanie 7 czerwca może doprowadzić albo do narodowego pojednania, albo do dalszego pogłębienia podziałów wyznaniowych.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, które ugrupowanie cieszy się największą popularnością, ponieważ badania opinii publicznej, dające równe szanse obydwu frakcjom (8 i 14 Marca), nie obejmują terytorium całego kraju ani wszystkich grup społecznych oraz wyznaniowych. - Jak się wydaje, czarnym koniem może okazać się Hezbollah, na którego zlecenie takich badań się nie przeprowadza - ocenił orientalista z Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Adam Bieniek. Dodał, że w jego opinii żadne ugrupowanie nie ma szans na przełamanie podziałów i rządy większościowe; możliwość taką sugerowali niektórzy zachodni eksperci. Przypomniał, że Hezbollah cieszy się dużym poparciem, zwłaszcza wśród niższych warstw społecznych, co jest skutkiem nieudanych akcji Izraela przeciwko bazom tej organizacji. - W wyniku tych akcji panuje dość powszechne przekonanie, że jest to jedyna siła na Bliskim Wschodzie, która odnosi sukcesy w walce z Izraelem - skonstatował Bieniek, podkreślając, iż dzięki pomocy finansowej Iranu przepływającej przez Syrię prowadzi on ożywioną działalność charytatywną w kraju zniszczonym kilkudziesięcioletnim konfliktem. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, aby Hezbollah był obecnie w stanie prowadzić aktywne działania militarne przeciwko Izraelowi, z wyjątkiem wystrzeliwanych z terytorium Libanu rakiet czy ataków partyzanckich. Zupełnie inne wrażenie stara się stworzyć rząd w Tel Awiwie. Jak donosi izraelski dziennik "Haaretz", główny zwierzchnik izraelskiej armii Gabi Ashkenazi oświadczył na forum Knesetu, że Hezbollah posiada więcej pocisków rakietowych, niż miał przed drugą wojną libańską i stale zwiększa ich liczbę, w szczególności "przed zbliżającymi się wyborami".
Eksperci są zdania, iż w miarę wzrostu znaczenia tego ugrupowania będzie się zwiększał dystans między nim a Iranem. Również zdaniem Aleksandry Dzisiów-Szuszczykiewicz, analityka z Biura Bezpieczeństwa Narodowego, wpływy Iranu na libański Hezbollah mogą w przyszłości słabnąć. - Przywództwo Hezbollahu już teraz stara się przekonać libańską opinię publiczną, że organizacja jest niezależnym, nacjonalistycznym ruchem, a nie pionkiem w irańskich i syryjskich rękach - oceniła w analizie dokonanej na zlecenie Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
System polityczny Libanu oparty jest na podziale zarówno wyborców, jak i kandydatów na sekcje ze względu na wyznanie, odziedziczone po ojcu i zapisane w dowodzie osobistym. Ów system "wyznaniowy" daje głosom niektórych grup - w szczególności chrześcijanom, którzy stanowią w tym kraju mniejszość - większą wagę niż innym. Pomogło to utrwalić formę politycznego feudalizmu, w którym głosujący wydają się podejmować decyzję zgodną bardziej z wolą klanu, do którego należą, niż kierując się programem wyborczym kandydatów. - System wyborczy w Libanie, zdominowany przez klucz wyznaniowy, nie nadąża za zmianami demograficznymi i przyczynia się do coraz silniejszego podziału społeczeństwa libańskiego: poszczególne grupy identyfikują się ze swoimi grupami wyznaniowymi bądź etnicznymi - tłumaczył Adam Bieniek. - Od wielu lat system ten zniechęca do tworzenia czegokolwiek na wzór nowoczesnych partii politycznych. Wiele jednostek, które wyglądają jak partie, okazuje się po głębszej analizie fasadą klanów w starym stylu lub sieciami feudalnymi - dodała Helena Cobban, niezależna komentatorka, autorka licznych publikacji na temat sytuacji w regionie.
Wśród ekspertów pojawiają się zdania, że nowo wybrany rząd może objąć kierunek polityki wymierzony w Stany Zjednoczone. W opinii Bieńka, prawdopodobieństwo, że kolejny nowo wybrany rząd będzie antyamerykański, jest raczej niewielkie. - Libańczycy są zmęczeni konfliktem. Oficjalna frazeologia rządzących może być antyamerykańska, ale realna polityka zmierzać będzie w kierunku odbudowania stosunków gospodarczych z Zachodem - skonstatował. Zwrócił przy tym uwagę, iż Liban dawno już przestał się liczyć jako strona w konflikcie bliskowschodnim, stając się elementem rozgrywek prowadzonych przez kraje sąsiednie (Libię oraz Izrael), kraje zachodnie (USA) i Iran (w znacznej mierze za pośrednictwem Syrii). - Na skomplikowane stosunki etniczno-religijne (chrześcijanie maronici, uznający zwierzchność Watykanu; chrześcijanie prawosławni, o których zabiega Cerkiew rosyjska; muzułmanie sunnici, muzułmanie szyici, wreszcie druzowie i szereg mniejszych ugrupowań) nałożył się importowany z zewnątrz konflikt izraelsko-palestyński oraz rola Hezbollahu, postrzeganego jako swego rodzaju "przedmurze islamu" na granicy z Izraelem - przypomniał Bieniek, zauważając, że to właściwie nie Liban usiłuje odegrać jakąś rolę w konflikcie, ale siły zewnętrzne operujące na terytorium Libanu. Nie wydaje się jednak, aby zbliżające się wybory do parlamentu wywarły na ten układ sił jakikolwiek wpływ.
Anna Wiejak
Struktura libańskiego parlamentu:
Izba Deputowanych, czyli Zgromadzenie Narodowe, to 128 miejsc podzielonych między chrześcijan i muzułmanów. Miejsca te dzielą się następnie między 18 uznanych grup narodowo-religijnych (do maronitów należą 34 miejsca, do ortodoksów - 14, sunnitów - 27, szyitów - 27 itd.). W Zgromadzeniu Narodowym koalicja 14 Marca ma 70 miejsc, a 8 Marca - 58.
"Nasz Dziennik" 2009-06-06

Autor: wa