Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Owoce medytacji

Treść

Medytacja uczy być tu i teraz całym sobą, uczy spostrzegawczości, przenikliwości, wrażliwości, wzmacnia intuicję, wprowadza większą harmonię i rodzi pokój w sercu medytującego, daje mu radość, pozwala jego umysłowi znaleźć odpoczynek, osłabia gniew, zmniejsza pożądliwość.

Owoców medytacji jest bardzo wiele. Nie jesteśmy w stanie ich wszystkich wyliczyć. Można jednak zaryzykować podanie triady owoców medytacji, która ułatwi ich ogólną prezentację. Trzy podstawowe funkcje medytacji to odświeżenie, stwarzanie i wzmacnianie.

Medytacja odświeża moją więź z sobą samym, z moją prawdziwą jaźnią, czyli tym, co mnie stanowi, oraz moją jedność z zamieszkującym we mnie Bogiem. Prowadzi do większej z Nim zażyłości, czyli odświeża harmonię ze mną samym i z Nim. Pozwala trwać w milczeniu i kontemplacji Boga i Jego dzieł. Odświeża moją miłość do Niego i dziecięcą radość istnienia. W konsekwencji odnawia moje relacje z innymi i tym samym z całym stworzeniem.

Stwarza we mnie nową jakość tego, co robię, kim jestem dla siebie i innych. Wyzwala siły witalne, energię do życia, tworzenia, rozwoju talentów, które w nas są lub się rodzą. Pozwala lepiej skupiać się i być bardziej świadomym tego, co robię i gdzie jestem oraz co się ze mną dzieje. Dzięki medytacji wnoszę do tego świata, jego kultury, coś swojego. Stwarzam nowe relacje, nowe więzi, wyzwania, nowe pomysły na życie tu i teraz.

Medytacja wreszcie wzmacnia wierność obranym przeze mnie wartościom. Umacnia więzi rodzinne, przyjaźnie. Daje większą jasność poznawania, większą wyrazistość doświadczeń płynących z patrzenia, słuchania, smakowania, dotykania, wąchania. Wzmacnia jasność myślenia, tym samym zwiększa moją ostrożność i dystans do wielu spraw. Wzmacnia mój szacunek dla nauki i kultury. Utwierdza mnie w trwaniu w pokoju, umiarze, byciu wrażliwym na ludzką biedę i cierpienie, wzmacnia moje współczucie wobec każdego stworzenia. Umacnia moje dążenie do poszukiwania prawdy i widzenia rzeczy takimi, jakimi są. Zwiększa poczucie szczęścia i akceptacji własnego życia.

Medytacja uczy być tu i teraz całym sobą, uczy spostrzegawczości, przenikliwości, wrażliwości, wzmacnia intuicję, wprowadza większą harmonię i rodzi pokój w sercu medytującego, daje mu radość, pozwala jego umysłowi znaleźć odpoczynek, osłabia gniew, zmniejsza pożądliwość. Medytując – jak mówi św. Benedykt – „całym sobą przebywam w obecności Tego-Który-Jest” (RB 7,10; 20,1–2).

Najpiękniejszym chyba owocem medytacji jest radość. Rodzi się ona w głębi serca. Nie jest tylko naskórkowym wyrazem stanu ducha (wesołkowatością), ale owocem pewnego procesu, czyli dążenia do harmonii ze sobą i z Bogiem. Ten, kto jest pogodzony ze sobą samym, kto sobie wybacza, nie pielęgnuje pretensji do siebie i do świata, u tego rodzi się radość. Skupia się ona na pozytywnych stronach życia. Taki sposób podejścia do życia wpływa na wszystko, co robię. Radość rodzi się we mnie, gdy staję w prawdzie przed sobą i Bogiem, gdy poświęcam temu czas. Owocu z takiego spotkania nie zachowuję tylko dla siebie – udziela się on wokół.

Radość rodzić się może także z doświadczenia cierpienia. Jest to zdumiewające, gdy ciężko chorzy ludzie niekiedy potrafią być tak radośni, iż trudno uwierzyć, że cierpią. Radość jest bowiem związana z czystym sumieniem, które jest wynikiem spotkania w prawdzie ze sobą i Bogiem, oraz nadzieją na miłosierdzie. Z czystego sumienia z kolei rodzi się pokój i wolność. Człowiek świadomy Bożego miłosierdzia spokojnie ocenia teraźniejszość i patrzy ufniej w przyszłość. Nie chodzi o brak konfliktów, przeciwności, trudu życia, ale o odnajdywanie ze zmartwychwstałym Jezusem rozwiązań. I tu dotykamy medytacji: uważnego, przytomnego, świadomego przyglądania się wszystkiemu, czym chcemy się zająć. Jeżeli z Chrystusem patrzę na coś, by znaleźć rozwiązanie, to efektem tego jest radość w Duchu Świętym Pocieszycielu, w którym rozradował się Chrystus, mówiąc o maluczkich i prostych (zob. Łk 10,21). Radość jest udziałem ludzi prostych jak dzieci. W parze z taką „wymedytowaną” radością życia powinna iść mądrość.

„Mądry cłek to ten, który z Bogiem trzyma” – tak powiadają nasi górale. A za przykładem filmowych Karguli z Samych swoich możemy powiedzieć, że w Polsce jest tylko jeden podział wśród ludzi: „U nas ludzie dzielą się na mądrych i głupich”. Ci pierwsi są na wagę złota. Każdy z nas rodzi się, by mądrość zdobywać i przekazywać innym, by ich życie miało sens, było pełne szczęścia, by go nie zmarnować. Jak zdobywać mądrość? Najczęściej uczymy się na własnych błędach. Ale nie musimy popełniać wszystkich błędów, by zdobyć mądrość. Wystarczy uważnie słuchać innych, być przytomnym i mieć otwarte oczy, uszy i czujne pozostałe zmysły, by dostrzec, co jest dla mnie zagrożeniem, a co nim nie jest, oraz co dla mnie jest dobre, a co nie. Jeśli do tego wezwiemy Najwyższą Mądrość – samego Chrystusa – by w Jej Duchu układać swoje życie, to już czerpiemy z mądrości życia.

Jako jeden z ważniejszych owoców medytacji należy wymienić jej skutki terapeutyczne. Terapia to proces uzdrawiania. W duchowości jest to powrót do harmonii między duchem i ciałem, między umysłem a sercem, miedzy mną a Bogiem. Tak w modlitwie, jak i w medytacji następuje proces uzdrowienia. Na czym on polega? Wytłumaczmy to na przykładzie często spotykanej sytuacji. Zdarza się, że nosimy w sobie negatywne uczucia, na przykład winimy siebie, że nie stanęliśmy na wysokości zadania i coś poszło nie tak, jak chcielibyśmy. Usprawiedliwiamy się, tkwimy w przeszłości, chodzimy tu i teraz, myślami tkwiąc w tamtej sytuacji. Tymczasem trzeba wtedy po prostu siąść i jeszcze raz przyjrzeć się tym przeszłym wydarzeniom. Powiedzieć lub w wyobraźni zrobić to, czego wtedy nie powiedzieliśmy czy nie zrobiliśmy. Uspokoić się. Oddać sprawę Chrystusowi. Wyciągnąć wnioski. Przebaczyć przede wszystkim sobie. Powróci do nas wtedy spokój i ogarnie nas całych. Wtedy należy Chrystusowi podziękować za ten moment. Wejść jeszcze głębiej w Jego Obecność, a Jego pokój spocznie na nas i przywróci radość i wesele.

Fragment książki Pustynne szlaki. Wyjście w nieznane

Jan Paweł Konobrodzki OSB (1960 – 2016) – pochodził z Wołomina. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk Ojca Św. Jana Pawła II w Lublinie w roku 1987. Pracował w parafii tynieckiej jako wikary, następnie w wydawnictwie Tyniec. Przez wiele lat opiekował się starszymi i chorymi współbraćmi w klasztorze. Ukończył Podyplomowe Studium Retoryki na UJ/PAT. Autor publikacji: Słuchaj… Refleksje liturgicznePustynne szlaki. Wyjście w nieznanePustynne szlaki. Serce pustyni.

Żródło: cspb.pl, 10

Autor: mj