Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kołchoz zbankrutował, kosmosu nie będzie

Treść

Rosjanie obchodzili wczoraj wyjątkowo szumnie i uroczyście Światowy Dzień Kosmonautyki. Ustanowiono go na pamiątkę pierwszego lotu człowieka w kosmos 12 kwietnia 1961 roku. W tym roku mija równe 50 lat od wyczynu Jurija Gagarina. "Nasz Dziennik" odwiedził niektóre miejsca związane z tą postacią. Ale Kłuszyn w polskiej świadomości to przede wszystkim miejsce jednej z najsłynniejszych bitew i zwycięstw hetmana Stanisława Żółkiewskiego podczas wojny polsko-rosyjskiej w 1610 roku. Wielki sukces polskich wojsk, w przeważającej sile husarii, otworzył mu drogę na Moskwę. - Ach tak! Tutaj była bitwa z Polakami - przypomina sobie pani z wiejskiego muzeum Gagarina, nieco zaskoczona skojarzeniem nazwy wioski z innym wydarzeniem niż dzieciństwo sowieckiego kosmonauty, tak popularnego, że podobno sam Breżniew miał być zazdrosny o jego sławę.
Lot statku kosmicznego Wostok 1 trwał tylko jedną godzinę i 44 minuty. W tym czasie Gagarin okrążył jeden raz Ziemię. Program kosmiczny był przez lata całkowicie tajny. Radio Moskwa zawiadomiło o nim, gdy sputnik już osiągnął okołoziemską orbitę. Lot przebiegał zasadniczo zgodnie z planem i bez problemów, te zaczęły się przy lądowaniu, najpierw pojawił się wyciek z jednego z silników hamujących, a potem problemy z odłączeniem kapsuły powrotnej. Zatajono również fakt, że Gagarin tak naprawdę nie wylądował, lecz zgodnie z planem katapultował się na wysokości 7 kilometrów i dotknął lądu na spadochronie. Władze o tym nie informowały przez wiele lat, aby uniknąć zakwestionowania przez międzynarodowe organizacje osiągniętych rekordów wysokości, prędkości i długości lotu.
Sukces Związku Sowieckiego był jednak ogromny. To obywatel Kraju Rad był pierwszym człowiekiem w przestrzeni kosmicznej. Państwo Nikity Chruszczowa, które tylko co wycofało się z tzw. kultu jednostki generalissimusa Stalina, teraz uczyniło z Gagarina półboga. Odznaczony natychmiast orderem Lenina i ogłoszony bohaterem Związku Sowieckiego był gwiazdą propagandy komunistycznej, odbywał liczne podróże i uświetniał swoją osobą państwowe uroczystości. Do dziś w świadomości Rosjan pozostaje jasnym punktem, jednym z nielicznych przykładów sukcesów ich państwa. Przewaga nad Ameryką w podboju kosmosu miała być dowodem efektywności całego systemu, podbudowywać morale "narodu" sowieckiego, i to się udało.
Dziś, gdy zasłona mitu opada z innego sowieckiego powodu do chwały, czyli "zwycięstwa nad faszyzmem" w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, zdobycie kosmosu ciągle jest przedmiotem dumy zwykłych Rosjan. Cienie sowieckiego programu kosmicznego, ukrywanie porażek, nieliczenie się z bezpieczeństwem i życiem ludzi wychodzą na jaw, ale nie wpływają na publiczny kult sukcesu Gagarina.
Tym bardziej w tym roku, pół wieku po pierwszym locie człowieka w kosmos, przypomniano społeczeństwu o Gagarinie i jego dziele. W rozłożonych na kilka dni obchodach brali udział prezydent i premier, macierzysty obwód smoleński cały zaklejony jest tablicami i bannerami przypominającymi mieszkańcom, że bohater ZSRS jest ich ziomkiem. - Pewnego dnia jako pierwsi znaleźliśmy się w przestrzeni kosmicznej. Osiągnęliśmy wiele sukcesów i nie chcielibyśmy ich stracić - powiedział Dmitrij Miedwiediew w centrum kontroli lotów kosmicznych w pobliżu Moskwy, gdy połączył się z załogą Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Jurij Aleksiejewicz Gagarin urodził się w 1934 roku w Kłuszynie. Ta nazwa nieprzypadkowo brzmi polskiemu uchu znajomo. Kłuszyn to również miejsce jednej z najsłynniejszych bitew i zwycięstw hetmana Stanisława Żółkiewskiego podczas wojny polsko-rosyjskiej w 1610 roku. - Ach tak! Tutaj była bitwa z Polakami - przypomina sobie pani z wiejskiego muzeum Gagarina, nieco zaskoczona skojarzeniem nazwy wioski z innym wydarzeniem niż dzieciństwo słynnego sowieckiego kosmonauty. Tak popularnego, że podobno sam Breżniew miał być zazdrosny o jego sławę. - Jesteście ich potomkami? - zażartowała. Wielki sukces dowodzonych przez polskiego hetmana wojsk, w przeważającej sile husarii, otworzył mu drogę na Moskwę. Zwycięstwo to dowodziło wielkiego kunsztu dowódczego Żółkiewskiego i siły ciężkiej jazdy, która rozbiła kilkakrotnie większe pospolite ruszenie bojarów i chłopstwa wspieranych przez szwedzkich rajtarów. Klęska armii Dymitra Szujskiego, brata cara Wasyla Szujskiego, miała oczywiście swój wielki wymiar polityczny, przyczyniła się w decydującym stopniu do jego upadku. Zajęciu Moskwy przez wojska Żółkiewskiego sprzyjała także ludność Moskwy i okolic, która pozytywnie przyjęła wieść o powołaniu na carski tron królewicza Władysława. Dziś najważniejszym rosyjskim świętem narodowym obok Dnia Zwycięstwa jest wyznaczony na 7 listopada Dzień Jedności Narodowej. Ustanowił go Władimir Putin z okazji przypadającej na ten dzień rocznicy wygnania Polaków z Kremla, a dokładnie klęski polskiej armii dowodzonej przez hetmana Chodkiewicza pod Moskwą dwa lata później.
Pomnik czekisty
A kim był człowiek, którego tablica pamiątkowa znajduje się nieopodal domu kultury? - On pochodził z Kłuszyna i został rozstrzelany w czasie eserowsko-kułackiego buntu, był komisarzem tutejszego obwodu - słyszymy. - To czekista? - pytamy. - Tak, czekista - przyznaje przewodniczka. - Ci chłopi z powstania pewnie bronili się przed takimi jak on - odpowiadamy, mając przed oczami to, co pozostało w tym miejscu po sowieckim kołchozie. - Został zabity w czasie eserowsko-kułackiego buntu - powtarza zdezorientowana pani, przytaczając po 90 latach kłamstwa bolszewickiej propagandy. Ze świadomości ludzi wyparto prawdę o tym, co działo się z ich dziadkami podczas rewolucji i później. Chłopskie powstania, które wybuchały przeciw bolszewikom, były odwetem za brutalne i krwawe rekwizycje ostatnich zapasów żywności i zboża, a także obroną przed głodem. Worki mąki chowano pod deskami podłogowymi, na strychach obór, głęboko w lasach i pod ziemią. W lipcu i sierpniu 1918 roku doszło na terenie Rosji do ponad dwustu rewolt przeciwko czerwonym oddziałom aprowizacyjnym. Dziś pamiątką po nich jest nie tylko "pomnik" czekisty, ale wygląd rosyjskich wsi, w których zakładano sowchozy i kołchozy. To obraz bardzo smutny: ruiny obór, magazynów i budynków gospodarczych porasta mech i trawa. Oni sami mieszkają w niewielkich domkach - zostali zdeklasowani. W domu Gagarina są również ikony. - Był ochrzczony w tutejszej cerkwi - przyznaje przewodniczka. Dziś w jej miejscu stoi dom kultury. Została zniszczona podczas wojny przez Niemców i nikt jej potem nie odbudował.
W Kłuszynie (ros. Kłuszino) spotykamy kilku podpitych emerytów. Sowiecki kołchoz zbankrutował, a powstała na jego miejscu spółka "Kosmos" tylko częściowo kontynuuje produkcję rolniczą. Większość mieszkańców pracuje w okolicznych miastach, a nawet w Moskwie. Oglądamy muzeum, rekonstrukcję domu rodzinnego kosmonauty. Widać ubóstwo chaty połączonej z zagrodą. Rodzice Gagarina pracowali fizycznie, ojciec jako stolarz, a matka jako dojarka. Gdy Jurij miał 10 lat, przeprowadzili się do miasta rejonowego Gżatska, obecnie nazwanego Gagarin. Podczas nauki w technikum Jurij zapisał się do aeroklubu i wówczas jego pasją stało się latanie. Wstąpił do akademii lotniczej w Orenburgu, później kontynuował naukę w Moskwie. Przełożeni doceniali jego talent. Najpierw służył w eskadrze Migów w Murmańsku, w bardzo wymagających, trudnych warunkach, a potem jako pilot doświadczalny. W styczniu 1960 roku zakwalifikowano go jako jednego z 20 przygotowujących się do lotu kosmicznego.
Dziś jego imię nosi nie tylko rodzinne miasto, ale także planetoida i krater na Księżycu oraz niezliczone ulice, place i szkoły w całej Rosji. Również w Warszawie w pobliżu rosyjskiej ambasady jest ulica imienia pierwszego kosmonauty. Gagarin znalazł się na monetach i pocztówkach, był zapraszany do wielu krajów, także do Polski Ludowej.
Władze sowieckie miały więcej planów związanych z osobą Gagarina. Miał być pierwszym człowiekiem na Księżycu. Te plany nie powiodły się. Sowietów wyprzedzili Amerykanie, a Gagarin ponad rok przed sukcesem Neila Amstronga, 27 marca 1968 roku, zginął w katastrofie lotniczej, kierując samolotem MiG-15, razem z instruktorem Władimirem Sieroginem. Bohatera ZSRS pochowano pod kremlowskim murem. Okoliczności wypadku nie są do końca jasne. Najprawdopodobniej przyczyniły się do niego braki w przygotowaniu i zabezpieczeniu lotu, a ostatecznie błąd popełnił sam Gagarin. Nie brak jednak spekulacji, że pilot został celowo usunięty, gdyż wiedział o kompromitujących tajemnicach sowieckiego programu kosmicznego. Niekiedy pojawiają się hipotezy, że nawet sam lot Gagarina w kosmos był mistyfikacją, na co jednak nie ma poważnych dowodów.
Piotr Falkowski,
Maciej Walaszczyk, Kłuszyn

Nasz Dziennik 2011-04-13

Autor: jc