Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Klich ociąga się z nominacją "Warszyca"

Treść

Resort obrony blokuje wniosek o pośmiertny awans kpt. Stanisława Sojczyńskiego ps. "Warszyc". Dopiero działania parlamentarzystów, m.in. inicjatywa posła Antoniego Macierewicza (PiS) zbierania podpisów pod apelem w tej sprawie, spowodowały, że coś w tej sprawie drgnęło. Bogdan Klich zadeklarował wprawdzie, że wystąpi do prezydenta z wnioskiem o awans na stopień generała brygady kpt. Sojczyńskiego, do tej pory jednak tego nie uczynił.
- "Warszyc" to jeden z najbardziej bohaterskich dowódców żołnierzy podziemia antyniemieckiego, a później antysowieckiego. Człowiek, który zorganizował największą armię podziemną w Polsce Środkowej. Dowodził zgrupowaniem o nazwie Konspiracyjne Wojsko Polskie liczącym blisko sześć tysięcy ludzi - wymienia zasługi kpt. Sojczyńskiego poseł Antoni Macierewicz, inicjator apelu.
Historyk dr Leszek Żebrowski wskazuje na genezę decyzji "Warszyca" o podjęciu walki z reżimem komunistycznym w Polsce. - Był on jednym z najdzielniejszych żołnierzy AK podczas okupacji niemieckiej. W 1943 r. dowodził głośną akcją rozbicia więzienia w Radomsku. "Warszyc" specjalizował się w tego typu działaniach, był zatem człowiekiem bardzo odważnym, ale jednocześnie rozważnym. Czyli przeprowadzał akcje, które miały szanse powodzenia, i to mu się udawało - mówi Żebrowski. Przypomina, że kapitan Sojczyński był z zawodu nauczycielem. - Więc gdy kończą się działania wojenne, naturalną rzeczą powinno być przejście do cywila i zajęcie się tym, co było jego powołaniem i profesją - czyli nauczaniem. Jednak ludzie, którzy się ujawniali z konspiracji akowskiej, najbardziej aktywni z nich, byli co najmniej szykanowani, ale też zamykani w więzieniach lub skrytobójczo mordowani - dodaje historyk. Jego zdaniem, gdy "Warszyc" spostrzegł, że powojenna Polska oznacza nową okupację, postanowił pozostać w podziemiu. - Nie podzielał mianowicie stanowiska części wyższych oficerów AK z okresu okupacji niemieckiej, takich jak płk "Radosław", który głosił w odezwie, że trzeba zacząć pracować pod nową władzą, budować nową Polskę, a wtedy wszystko będzie dobrze. Kapitan Sojczyński oczywiście w to nie uwierzył i założył własną organizację konspiracyjną, która obejmowała dużą część centralnej Polski, także Częstochowę i Śląsk, pod nazwą Konspiracyjne Wojsko Polskie - przypomina Żebrowski.
Piotr Szubarczyk z gdańskiego oddziału IPN przytacza argumenty za koniecznością obdarzenia szczególnym szacunkiem kpt. Sojczyńskiego. - Zachowała się bogata dokumentacja, obrazująca założenia ideowe jego powojennej walki z podporządkowaniem Polski Sowietom. Warto podkreślić, że "Warszyc" nie uczestniczył w żadnych działaniach politycznych, opór przeciwko sowietyzacji traktował po prostu jako obowiązek obywatelski i jako imperatyw moralny - mówi Szubarczyk. Historyk z IPN przypomina, że "Wawrzyc" w swoich działaniach skierowanych przeciwko kolaborantom i konfidentom stosował gradację kar. Nie od razu sięgał po środki ostateczne. Kazał najpierw przemawiać konfidentom "do sumienia obywatelskiego". Potrafił jednak wydać wyrok śmierci na szefa wojewódzkiej bezpieki w Łodzi, Diomkę vel Moczara, i wysłać mu list z tym wyrokiem. - Nie miał złudzeń, że UB jest polską policją, lecz delegaturą obcej policji politycznej, która zniewala Naród Polski. Zezwalał żołnierzom Konspiracyjnego Wojska Polskiego na likwidowanie funkcjonariuszy UB "przy każdej nadarzającej się okazji - bez uprzedniego sporządzania aktu oskarżenia i uzyskiwania zgody dowództwa - mówi Szubarczyk. Przywołuje również jego ostatnie słowa przed komunistycznym "sądem": "Do winy nie poczuwam się. Uważam raczej, że mam zasługi wobec Narodu, dla dobra którego walczyłem. Wszystkie czyny, jeśli nie wyszły poza ramy moich rozkazów, są zgodne z moimi zasadami i sumieniem". - Kapitan Sojczyński rzucił swój życia los na stos. Dokonał heroicznego wyboru, miał przecież żonę i troje dzieci, najstarsze miało dopiero 11 lat, najmłodsze roczek. Wszystko poświęcił Polsce - podkreśla Szubarczyk.
Mimo wielkich zasług "Warszyca" Ministerstwo Obrony Narodowej negatywnie zareagowało na wniosek Związku Byłych Żołnierzy Konspiracyjnego Wojska Polskiego o pośmiertny awans na stopień generała. - Otrzymaliśmy od gen. Janusza Bojarskiego, dyrektora departamentu kadr w MON, pismo odmowne, w którym jest napisane, że kpt. Sojczyński nie zasługuje na takie wyróżnienie, bo nie był na służbie w czasie śmierci, nie pełnił żadnej służby itd. Powołano się na ustawę z 1967 r., która była pisana w czasach, kiedy nas traktowano jak bandytów - opowiada kpt. Ryszard Zielonka, zastępca przewodniczącego Zarządu Głównego Związku Byłych Żołnierzy Konspiracyjnego Wojska Polskiego.
Ostatecznie jednak, dzięki m.in. poparciu parlamentarzystów: senatora Wiesława Dobkowskiego (PiS) i posła Antoniego Macierewicza, który zainicjował zbiórkę podpisów pod apelem w tej sprawie, resort obrony zmienił stanowisko. - Osobne pismo wystosowałem do ministra Bogdana Klicha. Okazało się, że ta interpretacja ustawy była błędna. Jak można mówić, że nie był w służbie czynnej, kiedy walczył o wolną Polskę? Czy to znaczy, że czynny byłby tylko wtedy, gdyby służył w armii Berlinga lub w Ludowym Wojsku Polskim? - pyta Dobkowski.
Bogdan Klich deklaruje, że wkrótce wystąpi do prezydenta RP z wnioskiem o pośmiertny awans na stopień generała dla Sojczyńskiego.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2009-06-01

Autor: wa