Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czy zwierzęta mają duszę?

Treść

Wiele osób pyta i zastanawia się, jaki los spotka ich kotka/pieska czy innego milusińskiego po śmierci. Pojawia się pytanie, czy spotkamy naszych podopiecznych w niebie… Jak wygląda sprawa ich duszy? Wydawać by się mogło, że są to błahe pytania, zupełnie nieistotne, jednak problem jest i ludzie pozostają bez odpowiedzi.

Złożoność tematu wymaga skupienia się na wybranych zagadnieniach, które raczej będą oscylować wokół ogólnych pytań i opinii Ojca Leona na ten temat. Nasz przewodnik jest wielkim miłośnikiem zwierząt, czego dowiódł chociażby w kampanii promocyjnej organizowanej przez Fundację Psi Los, gdzie wystąpił w sesji fotograficznej ze znanym Fafikiem, wspierając tym akcję adopcji i przygarniania zwierząt ze schronisk.

 

Jacek Zelek:W domu rodzinnym w Siedlcach zwierząt raczej nie było…

Leon Knabit OSB: Styczność była minimalna. W samym mieszkaniu zwierzątek nie było. Natomiast na osiedlu pojawiały się raz po raz kotki i pieski, które mnożyły się jak króliki (śmiech). U sąsiadów, państwa Pastuszków, był suczka Leda, wielorasowa.

 

Przywiązanie do zwierząt „uczłowiecza”.

To prawda… ileż to przypadków kiedy wierny pies/kotek odchodzi z tego świata, cała rodzina przy nim czuwa, traktuje go jako członka rodziny, wręcz powiedziałbym jak drugiego człowieka, który nieraz więcej rozumie niż się ludziom wydaje.

 

Słyszałem, że Ojciec lubi konie.

Podobają mi się. Raz miałem okazję podziwiać w Janowie Podlaskim słynną stadninę, gdzie mogłem zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Podziw bierze, z jak wielką miłością ludzie tam pracujący podchodzili do zwierząt, widać było w tym pewną relację człowiek-zwierzę, opartą na szacunku.

 

Wąż boa też nie jest obcy Ojcu?

Jakiś czas temu miałem okazję węża boa trzymać na ręce (zdjęcie zostało umieszczone na moim fanpage’u). Bardzo miły, szczególnie zachwyciła mnie delikatność jego „skóry”. Przekornie jednej Pani chciałem odpowiedzieć: Skóra węża jest dużo milsza od Pani skóry, ale nie chciałem ryzykować.

 

Jest też ciekawy wierszyk: Pan Bóg jest dowcipny, każdy się przekona, bo stworzył żyrafę i Ojca Leona.

To wymyślili studenci w 1970 r. podczas rekolekcji radosnych, które, tak przy okazji, zakończyły się siłową akcją ZOMO. To były czasy, kiedy zdarzyły się te „marcowe wypadki” i tak ZOMO wtargnęło na Uniwersytet i lało pałami, gdzie popadnie.  Podobno potem w rubryce ”wykształcenie” mieli dopisek „jeden dzień na UJ” (śmiech).

 

Wziął udział Ojciec w kampanii organizowanej przez Fundację Psi Los, gdzie razem z Ojcem wystąpił piesek Fafik.

Bardzo się tym pomysłem ucieszyłem i z wielką radością wziąłem udział. Z bardzo prostego powodu: znam wielu właścicieli psów i wiem, jaką jest to dla nich wartością mieć wiernego towarzysza życia. Tym bardziej włączyłem się w akcję propagowania adopcji i przygarniania zwierząt ze schronisk. Trzeba pomagać…

 

W wywiadzie podczas akcji „fafikowej” powiedział Ojciec bardzo ciekawe zdanie: ludzie, którzy lubią zwierzęta na ogół lubią też i ludzi.

To są nasi „młodsi” bracia. Trzeba tutaj starać się, aby wychowywać ludzi od najmłodszych lat do szacunku względem zwierząt, w końcu są to Boże stworzenia.

 

Przejmujące jest to zdjęcie, na którym Ojciec w kapturze patrzy prosto w oczy Fafikowi.

Takie powiedzmy wzajemne zrozumienie. Nie mam jakiegokolwiek wstrętu do zwierząt, lubię pieska, kotka… a nawet kurę (śmiech).

 

Dlaczego akurat wybrali benedyktyna do tej akcji?

Benedyktyni od zawsze żyli w harmonii z przyrodą.

 

Jeszcze parę lat temu w opactwie tynieckim działało gospodarstwo…

Owszem, były kury, prosiaki, krowy, część gdzie uprawiano warzywa… Stałymi bywalcami naszego ogrodu i dzisiaj są kotki, które mają wszystkiego pod dostatkiem.

 

Teraz już tego nie ma. Zmieniły się priorytety, nie wiem czy słusznie?

Trzeba brać pod uwagę możliwości personalne, jak i kierunek współczesnego biznesu. Nie bójmy się w tym zestawieniu użyć tego słowa „biznes”. I w gospodarstwie chodzi o pieniądze i rentowność. Poza tym opactwo tynieckie skupiło się na innych polach działalności.

 

Czyli gospodarstwo zwyczajnie nie było opłacalne?

Mimo że patrzymy na to z pewnym niezadowoleniem i pretensją z powodu pozbycia się pewnego ideału pracy na roli, to jednak musimy z pokorą stwierdzić, że w takich czasach przyszło nam żyć i my jako benedyktyni musieliśmy podjąć decyzję, czy nadal inwestować w krówki, świnki itd., w pewien ideał czy też rozpocząć coś, co przyniesie konkretne wsparcie dla klasztoru. Wybór nie był prosty.

 

Pamiętam opowieści jak to brat Bartłomiej w okresie letnim, wstawał o 3.00 nad ranem i chodził kosić trawę. Jest w tym jakaś mądrość , aby żyć w rytmie natury. Kiedy wszystko budzi się do życia, człowiek również…

W ideale benedyktyńskim przyroda jest wpisana w sam układ dnia. Ludzie przyjeżdżający do nas dziwią się, jak można wstawać tak wcześnie rano, ale tak jak wspomniałeś o tym rytmie, tutaj między zakonnikiem i naturą była jedność i pewne uporządkowanie.

 

Może to jest jakiś styl życia, który gdzieś po drodze zatraciliśmy?

Dawniej były świeczki, dzisiaj elektryczność wprowadziła większą swobodę i możliwości wykorzystania dnia i nocy, sami sobie odpowiedzmy, czy jest to dobre dla naszego samopoczucia. Ślęczenie do późna w nocy, a bo jeszcze można to i tamto zrobić, przeczytać coś więcej, przygotować się… Wrócić do tej jedności z rytmem natury to nie jest taki głupi pomysł, choć nie wiem czy wykonalny.

 

Ojciec też lubi posiedzieć do późna w nocy…

Walczę z tym jak tylko mogę, ale jest takie coś, że jak zacznę coś jednego to pojawia się kolejne, czytam artykuł, a tam kolejny link do innego jeszcze ciekawszego materiału… i tak godzina minęła. Trzeba sobie to jasno powiedzieć: nałóg. Ale mam dzięki temu materiał do pracy nad sobą.

 

Jeżeli chodzi o wszelkie akcje typu pomoc dla zwierząt, spotkałem się z faktem, że Pius IX twierdził jednoznacznie, że zwierzęta nie mają świadomości, dlatego wszelkie akcje w celu obrony mijają się z celem. A na przeciwległym krańcu stoją słowa Jana Pawła II: zwierzęta są niemal tak blisko Boga jak ludzie.

Musimy cały czas pamiętać o rozwoju nauki  w związku z tymi tematami, inaczej to było ponad 100 lat temu, a inaczej jest dzisiaj przy obecnym stanie wiedzy. Postęp w nauce pozwala ubogacić interpretację tekstów objawionych.

 

W pewnych kręgach naukowych fakt osobowości u zwierząt jest bardzo popularnym poglądem.

Ciekawa sprawa. A my ludzie potrafimy się zastanawiać w którym tygodniu/miesiącu ciąży płód to człowiek. Jakiś taki paradoks. Trzeba uważać.

 

Pojawia się zjawisko „zezwierzęcenia” człowieka i „uczłowieczenie” zwierzęcia.

Dzisiejsze media potrafią zrobić z tego niezłą szopkę informacyjną. Ale to prawda, jest to niebezpieczne zjawisko, i tutaj od człowieka zależy jego zdrowy stosunek do samego siebie, innych, jak i do zwierząt.

 

Spotkałem się z określeniem: zwierzęta są wierne, one nie ranią tak jak człowiek.

Jest takie powiedzenie: Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta.

Zdarzają się też ludzie „zbzikowani” na punkcie swojego pieska i kotka.

Te babcie, które ubierają swoje zwierzątka, kurteczka dla kotka, płaszczyk dla pieska. Cuda wianki. Wypaczona forma miłości. Choćby wspomnieć tutaj Violettę Villas, która zrobiła ze swojego domu przechowalnię dla kotów. Była taka piosenka: Miał Pan Tomek własny domek, a w tym domku kotów sto…

Jest taka ciekawa książka Kot Dalajlamy, czyli świat oczami kotka, który został uratowany, a który teraz opowiada, jak to jest żyć w gabinecie Dalajlamy.

Wracając na grunt rzeczywistości trzeba tutaj wspomnieć problem pewnego modelu rodziny, gdzie mamy męża, żonę i kota. Jest również kot Prezesa (śmiech).

 

Człowiek to również ten, który męczy zwierzęta…

To jest niedopuszczalne. Trzeba mówić stanowcze NIE wszelkim tego typu działaniom, wspomnieć tutaj: trzymanie zwierząt w nieludzkich warunkach, masowe rzezie, tuczenie. Gdyby Pius XII zobaczył to, co się dzisiaj robi ze zwierzętami, jestem pewny, że zmieniłby zdanie na temat ich świadomości i kwestii ich osobowości. To jest właśnie efektem tego „odczłowieczenia” tego, kto na to się zgadza i to wykonuje.

 

Tacy ludzie mają gotową odpowiedź: to jest wszystko dla człowieka.

To jest dla ich zysku. Wtłoczenie rolnictwa, zwierząt w system przemysłowy.

 

Stało się normą, że człowiek wchodzi w przyrodę, próbując ją destabilizować, w myśl zasady czyńcie sobie ziemię poddaną. Wypaczenie sensu i dobrej idei uporządkowanego świata.

Teraz mi się przypomniało à propos bezwstydnej ingerencji w przyrodę. Było kiedyś tak w Zakonie Kamedulskim, że aby wyciąć jakieś drzewo, trzeba było pozwolenia najwyższego przełożonego. Dlaczego taki przykład? Chodzi o wyrobienie sobie pewnego zdrowego szacunku wobec nawet jednego drzewa. Ziemia udziela nam swoich owoców, ale człowiek w swojej przewrotności potrafi zniszczyć tak dobrze przemyślany układ, oczywiście na swoją własną niekorzyść.

 

Słyszałem takie zdanie: „Dajcie mi konia a pokażę wam, że Bóg istnieje” i równie ciekawe sformułowanie: „Dla mnie kot to Bóg w pigułce”, być może nieco przerysowane, ale dające do myślenia…

Znałem pewnego Pana weterynarza, który mówił, że woli leczyć zwierzęta niż ludzi. Bo zwierzę nigdy nie kłamie, jak go boli to okazuje to, a człowiek potrafi kombinować…

 

W encyklice Franciszka Laudato Si spotkałem się z określeniami globalne nawrócenie ekologiczne czy też ekologia integralna. Bardzo celne nawiązanie do tej idei harmonii pomiędzy człowiekiem a naturą.

Zdrowe ruchy ekologiczne funkcjonują już od dawna.

 

Pismo Święte jest raczej bardzo skromne w temacie zwierząt.

Wiele rzeczy w naszym temacie jest pominiętych milczeniem, mamy chociażby historię Tobiasza, który wędruje z pieskiem. A tak z innej beczki, przykład:  dominikanie łączą nazwę swego zakonu ze słowami  domini canes, czyli w wolnym tłumaczeniu psy Pana. Kiedyś Kardynał Wyszyński mówił, że dziennikarze powinni być jak psy, które wylizują rany, a nie jak ci, którzy jątrzą i powiększają problemy.

 

Często zadaję sobie pytanie o sensowność istnienia np. wszelkiego rodzaju pasożytów, czy też innych „dręczących” człowieka stworzeń? Taki komar albo tasiemiec…

Nad tym się nigdy nie zastanawiałem, ponieważ niczego sensownego nie wymyślę… Jak umrę to się dowiem (śmiech).

 

Jakiś czas temu w mediach rozgorzała dyskusja wokół słów Papieża Franciszka, który powiedział, że dla zwierząt jest miejsce w niebie. Chwilę potem rzecznik Watykanu zdementował te słowa jako nieporozumienie. Czyżby Kościół nie chciał się jednoznacznie wypowiedzieć w tej kwestii?

Kościół jednoznacznie się nie może wypowiedzieć, ponieważ trzeba to przyznać, zwyczajnie nie wie, co będzie po drugiej stronie, czy spotkamy kotka i pieska w niebie. Możemy się tylko domyślać… Nie ma jednoznacznych podstaw do tego, aby stworzyć powiedzmy „dogmat”, że zwierzęta mają duszę i zostaną podobnie jak człowiek zbawione.

 

Mówią, że zwierzęta mają duszę.

Jakaś dusza jest, mówią że – wegetatywna. Zaznaczam, że jest to wszystko powiedziane jako pewne hipotezy. Z obserwacji naszych milusińskich możemy przypuszczać, z dużym prawdopodobieństwem, że jest dla nich miejsce w niebie. Kiedyś zapytano mnie dowcipnie: czy jest możliwe, żeby u Pana Boga na kolanach siedział rudy kot? Ja odpowiedziałem, że po pierwsze nie wyobrażam sobie kolan Pana Boga, a co dopiero kota (śmiech), ale nie widzę braku szansy na to, że spotkamy nasze zwierzątka w wieczności.

To tylko fragment… Więcej przeczytasz w książce „Nikt nie jest byle jaki”.

Źródło: ps-po.pl, 22 września 2017

Autor: mj

Tagi: Czy zwierzęta mają duszę