Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Modlitwa chrześcijańska według Katechizmu Kościoła Katolickiego. Walka modlitwy

Treść

Poprzedni rozdział o modlitwie wewnętrznej to kluczowy tekst mówiący o tym, czym w istocie jest modlitwa. Wielekroć odsyła on do tego, co można nazwać chrześcijańską medytacją, wskazując na jej właściwy sens. Teraz przechodzimy do omówienia trudności, jakie się pojawiają w związku z modlitwą. Jedne wynikają z niewłaściwego rozumienia modlitwy i niewłaściwej postawy wobec Boga, świata i siebie samego, a inne pojawiają się w trakcie samej modlitwy i stanowią przeszkody w jej praktykowaniu. Na początku trzeba sobie uświadomić, czym – w kontekście naszego życia – jest modlitwa.

Modlitwa jest darem łaski oraz zdecydowaną odpowiedzią z naszej strony. Zawsze zakłada ona pewien wysiłek. Wielcy ludzie modlitwy Starego Przymierza przed Chrystusem, jak również Matka Boża i święci wraz z Chrystusem pouczają nas, że modlitwa jest walką. Przeciw komu? Przeciw nam samym i przeciw podstępom kusiciela, który robi wszystko, by odwrócić człowieka od modlitwy, od zjednoczenia z Bogiem. Modlimy się tak, jak żyjemy, ponieważ tak żyjemy, jak się modlimy. Jeśli nie chcemy stale postępować według Ducha Chrystusa, nie możemy także stale modlić się w Jego 2015 imię. „Duchowa walka” nowego życia chrześcijanina jest nieodłączna od walki modlitwy (KKK 2725).

Modlitwa jest wpierw „darem łaski” i możemy w niej trwać jedynie wówczas, gdy przyjmujemy ją jako dar z wdzięcznością. Nie jesteśmy w stanie jej sami „zrobić”, bo ona jest darem. Możemy ją jedynie przyjąć jako dar. Dlatego też nikt z nas „nie umie się modlić”, bo sama modlitwa przynależy do Boga.

Jest ona od naszej strony także walką, wymaga wysiłku i zdecydowania naszej woli. Jest to bardzo ważna prawda odnosząca się do modlitwy. Nie jest ona czymś naturalnym, czymś, co łatwo podjąć i prowadzić. „Modlitwa nie sprowadza się do spontanicznego wyrazu odruchu wewnętrznego: aby się modlić, trzeba tego chcieć” (KKK 2650) – jak to już wcześniej czytaliśmy w Katechizmie. Nie możemy zatem modlitwy odkładać jak coś, na co nam kiedyś przyjdzie ochota. Czasem słyszę usprawiedliwienie w odniesieniu do modlitwy: „Modlę się, gdy mam do niej natchnienie, gdy przychodzi mi na nią ochota”. Modlitwę trzeba po prostu wybrać i się na nią zdecydować, bo wymaga ona wysiłku, bo w niej doświadczamy walki. Jeżeli nie będziemy mieli zdecydowania, swoistego uporu w tym zdecydowaniu, modlitwa będzie nam zabrana.

Modlitwa jest walką – ale przeciw komu lub czemu?! Wpierw przeciwko swojej słabości, lenistwu, niechęci do refleksji i konfrontacji z prawdą, zatem przeciw słabościom, jakie są w nas. To jest jedna strona walki, ale jednocześnie jest ona walką przeciwko podstępom kusiciela. W tym miejscu warto sobie uświadomić, że całe nasze życie w istocie jest walką duchową. Żyjąc na ziemi, jesteśmy w ognisku duchowej walki, w której chodzi o nas samych, o to, czy narodzimy się jako dzieci Boga, czy zostaniemy zniszczeni i wpadniemy ostatecznie w bezsens i rozpacz.

Szatan jest w stanie wykorzystać praktycznie wszystko przeciwko nam po to, żeby nas od siebie uzależnić albo żeby nas odłączyć od Boga i prawdziwego życia!

To, że wykorzystuje złe skłonności naszej skażonej natury, jest czymś oczywistym. Jeżeli nas skusi do zła moralnego, to sprawa jest w miarę prosta: stosunkowo łatwo rozpoznajemy zło i jedyny problem polega na tym, żeby umieć się do tego przyznać i od tego odciąć. O wiele gorzej jest wówczas, gdy wykorzystuje dobrą wolę człowieka. Niestety robi to bardzo często, co wydaje się obecnie bardzo widoczne. Przykładem skrajnym są terroryści mahometańscy, którzy walczą ze „zgniłym Zachodem” w imię Boga, Allaha. Uważają, że robią coś dobrego, a przecież widać wyraźnie, że są sługami Szatana! Widać to po owocach: nienawiść, śmierć, zniszczenie, brak szacunku do drugiego człowieka… I chociaż mogą wszem wobec ogłaszać, że pragną zbawić świat, są jego niszczycielami i służą Szatanowi.

Z Ewangelii widzimy, że Żydzi w swoim przekonaniu skazali Pana Jezusa na śmierć za bluźnierstwo, a przecież okazało się, że byli na służbie Szatana, który ich zwiódł. Można wskazać wiele takich sytuacji. Szatan może także wykorzystać naszą pobożność. Pan Jezus opowiedział przypowieść o faryzeuszu i celniku w świątyni. Katechizm nawiązał do niej, mówiąc o postawie koniecznej do tego, byśmy prawdziwie stanęli przed Bogiem. Faryzeusz w tej przypowieści modlił się do Boga:

Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. 12 Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam (Łk 18,11–12).

Pan Jezus nie zakwestionował jego słów. Trzeba przyjąć, że on rzeczywiście zachowywał Prawo, był nawet bardziej gorliwy niż było potrzeba, był zatem bardzo pobożny. Jednak w modlitwie nie został wysłuchany, czyli nie doszło do spotkania z Bogiem. Tak się stało, ponieważ się wynosił nad innych: Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony (Łk 18,14). Wystarczy, że Szatan wzbudzi w człowieku próżną chwałę, a jego pobożność traci swoją wartość! Właśnie próżna chwała i pycha niszczą cały wysiłek duchowy. Mnisi mówili, że kiedy człowiek dochodzi do jakiegoś wysokiego poziomu duchowego, a dałby się złapać w sidła próżnej chwały i pychy, to upada poniżej poziomu, z jakiego w ogóle wychodził. Tak się dzieje, gdyż pycha jest zasadniczym grzechem Szatana, który niewątpliwie był o wiele wyżej niż my jesteśmy i możemy w naturalny sposób być. Pycha ostatecznie prowadzi do stanu demonicznego!

W historii twórcy herezji zazwyczaj byli ludźmi duchowo bardzo zaangażowanymi, byli ascetami, dobrze znali Pismo Święte i teologię. Ponadto myśleli, że robią dobrze, a jednak wprowadzali zamęt i rozbijali jedność Kościoła, czyli działali po linii Szatana! Prawdziwi reformatorzy zawsze musieli wykazać się pokorą i posłuszeństwem,  niejednokrotnie cierpieli dla Kościoła i byli prześladowani przez ludzi Kościoła.

Natomiast są dwie dziedziny, których Szatan nigdy nie wykorzysta i zawsze z nimi będzie walczył! Pierwszą jest autentyczna modlitwa do Boga, czyli autentyczne spotkanie z Nim. Temu zawsze przeszkadza i będzie przeszkadzał! Stąd takie ogromne trudności podczas modlitwy ze skupieniem się, rozproszenia, przychodzące myśli i uczucia itd. I tutaj rozstrzyga się prawdziwa walka o nasze być albo nie być w wymiarze wiecznym! Drugą dziedziną jest prawdziwa miłość i jedność między ludźmi. Z tym także zawsze będzie walczył. Zobaczmy, jak nikt nie ma żadnych trudności, żeby znaleźć powody do „słusznych pretensji” wobec innych. Tego może najlepiej doświadczają małżeństwa. Zobaczmy, ile jest dzisiaj nieporozumień prowadzących do rozwodów. Wydaje się, że najczęściej jest to wynik przegranej walki z pokusą „słusznych pretensji”. Budowanie jedności jest bardzo trudne i trzeba powiedzieć, że bez pomocy Ducha Świętego, Ducha Jedności, jest to po ludzku niemożliwe.

Szatan jest w Biblii nazwany oskarżycielem braci (zob. Ap 12,10). Taką funkcję przyjmuje w Księdze Hioba na początku, gdy stara się podważyć wiarę Boga w rzetelną pobożność Hioba. W Apokalipsie, po przegranej walce z Archaniołem Michałem i jego aniołami, Szatan i jego aniołowie zostali strąceni z nieba i już nie ma tam dla nich miejsca, tak że nie mogą już oskarżać braci przed Bogiem. Walka całkowicie przeniosła się na ziemię (zob. Ap 12,7–12).

Te dwa wymiary walki duchowej są jednocześnie najważniejsze w naszym życiu. To w nich przejawia się prawdziwe życie: autentyczna więź z Bogiem i miłość w relacji z innymi. Przy czym są to dwie strony tego samego medalu. Miłość jest jedna, ale dla nas ma jak gdyby dwie strony: miłość Boga i miłość bliźniego. Pan Jezus łączy je w jedną miłość, podobnie św. Jan w swoim liście. Są one nierozłączne:

20 Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. (1 J 4,20).

W „Modlitwie Arcykapłańskiej” Pana Jezusa (17. rozdział Jana), który zresztą będzie omówiony pod koniec tego rozdziału, Jezus modli się do Ojca o jedność, która ma te dwa wymiary: jedność pomiędzy braćmi i jedność z Bogiem przez Jezusa:

20 Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; 21 aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, by świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał (J 17,20–26).

W kontekście tej prośby Jezusa, która ma wyraźny charakter testamentu pozostawionego nam, Jego uczniom, przerażenie budzą wszelkie podziały, nieporozumienia, a nawet nienawiść pomiędzy chrześcijanami! Jest to kompletnie niezgodne z wolą Chrystusa! Jest to ewidentny przykład działania Szatana niszczącego dzieło Chrystusa i Ducha Świętego: jedność. Wokół tego rozgrywa się cała walka duchowa. Modlitwa, która jest od strony praktycznej wysiłkiem trwania przed Bogiem i w Bogu, jest szczególnym miejscem tej walki. Katechizm pisze wyraźnie, że ta walka toczy się:

Przeciw nam samym i przeciw podstępom kusiciela, który robi wszystko, by odwrócić człowieka od modlitwy, od zjednoczenia z Bogiem.

Konkretnie walka ta rozgrywa się w naszym umyśle. Nieustannie przychodzą na nas rozmaite logismoi – myśli, wspomnienia, pragnienia, wyobrażenia, uczucia…, o których mówiliśmy, że są wyraźnie pobudzane w nas przez Złego. Istotne jest to, że niezależnie czy są to myśli dobre, czy złe moralnie, podczas modlitwy mają one „odwrócić człowieka od modlitwy”, co oznacza, że w tym momencie robią coś złego, bo odciągają nas od spotkania z Bogiem. W ten sposób widzimy, że nie wystarczy moralne wartościowanie, aby wiedzieć, że robimy dobrze lub źle. Trzeba jeszcze wiedzieć, o co w istocie chodzi i do czego prowadzą takie lub inne myśli, które przyjmujemy w danej chwili.

W analizowanym akapicie niezmiernie ważne jest stwierdzenie: „Modlimy się tak, jak żyjemy, ponieważ tak żyjemy, jak się modlimy”. Pomiędzy życiem i modlitwą musi istnieć pełna harmonia. Modlitwa jest ściśle związana z życiem. Jeżeli ktoś mówi, że nie ma czasu na modlitwę, że będzie się modlił, jak będzie miał natchnienie i czas po temu, to oszukuje samego siebie. Oznacza to, że się w ogóle nie modli i nie wie, co to jest modlitwa. Pewnie ma jakieś wyobrażenie o niej, czasami może przeżywać jakieś wzruszenie i być może nawet mieć rodzaj poetyckiego natchnienia, jednak to nie jest modlitwa do Boga żywego. Raczej jest to westchnienie do jakiegoś boga według swojego wyobrażenia.

Boga prawdziwego i żywego można spotkać jedynie w prawdzie i dlatego zdecydowanie się na prawdę jest sprawą zasadniczą w modlitwie, a to wymaga odwagi stanięcia wobec ciemnej strony prawdy o nas, prawdy, która nas kompromituje. To wymaga przełamania się i jest wielkim trudem. Tu nie wystarczy „natchnienie” do modlitwy, trzeba zdecydowania wbrew wewnętrznemu oporowi. Otwarcie się na prawdę jest największym cudem w życiu człowieka. Jeżeli ktoś nie szuka prawdy, to znaczy, że nie szuka autentycznego spotkania z Bogiem, który jest Prawdą. Nie będzie on także prawdziwie rzetelny i uczciwy, bo prawda nie ma dla niego istotnej wartości.

Dzisiaj, generalnie rzecz biorąc, w ogóle rzadko mówi się o prawdzie czy obiektywnych wartościach. Jeżeli np. weźmiemy współczesne teorie komunikacji, to nie ma w nich mowy o prawdzie. Jeżeli jednak w komunikacji między ludźmi nie chodzi o prawdę, dobro i piękno, to o co w niej chodzi? Czym się różni taka teoria komunikacji od teorii manipulacji? Przecież chodzi w niej o to, żeby swoje myśli, swoje chęci komuś przekazać tak, żeby on je kupił. A to należy raczej nazwać teorią manipulacji.

Jeśli nie chcemy stale postępować według Ducha Chrystusa, nie możemy także stale modlić się w Jego Imię. „Duchowa walka” nowego życia chrześcijanina jest nieodłączna od walki modlitwy.

Modlitwa stanowi samo centrum duchowej walki, w której chodzi o żywą więź z Bogiem. Dlatego też to, co się klasycznie nazywa modlitwą, czyli wznoszenie próśb do Pana Boga nie jest najważniejszym wymiarem modlitwy, wcale nie musi ono wiązać się z walką duchową, bo w prośbach możemy w istocie starać się jedynie o realizację własnych pragnień, a w ogóle możemy stawać bardziej wobec instytucji niż żywego Boga. Same prośby jeszcze nie zakładają żywej relacji, choć oczywiście może w nich taka być. Jeżeli modlitwa prośby staje się koncertem życzeń, to Bóg w niej nie jest Kimś ważnym, ale ważne jest osiągnięcie tego, czego sami chcemy. Nie jest to wówczas prawdziwa modlitwa.

Natomiast medytacja rozumiana jako „walka o bycie obecnym przed Bogiem” jest podjęciem tej walki duchowej w samym jej ognisku. Podczas niej ciągle doświadczamy rozproszeń, nachodzących nas myśli, które chcą nas od Boga odciągnąć, chcą nas skoncentrować na czymś innym niż sam Bóg. Kiedy jednak wracamy z uporem do żywej relacji ja – Ty, walczymy o to, żeby być przed Bogiem, podejmujemy najważniejszy wysiłek, jaki człowiek może podjąć, wysiłek walki o siebie, o bycie dzieckiem Boga.

Więcej znajdziecie w komentarzu ojca Włodzimierza Zatorskiego OSB pt.„Modlitwa chrześcijańska. Refleksje nad IV częścią Katechizmu Kościoła Katolickiego”

Włodzimierz Zatorski OSB

Źródło: ps-po.pl, 29 kwietnia 2017

Autor: mj

Tagi: Modlitwa chrześcijańska według Katechizmu Kościoła Katolickiego. Walka modlitwy