Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szanujmy to, co już jest i nie narzekajmy... Nikt tutaj nikogo nie trzyma na siłę

Treść

Wczoraj pod wpisem „Ecce venio… oto przychodzę” przeczytałem komentarz Pana Jana i chwilę później Pani Joanny i zaniepokoiłem się… Zastanawiałem się, czy odpowiadać w imieniu całej redakcji, czy też prywatnie. Zdecydowałem się napisać odpowiedź jako moją własną, czyli jako osoba, która założyła PSPO, ponieważ uważam, ze powinienem zabrać głos w ważnej sprawie oskarżeń pod naszym adresem.

Wieczorem usiadłem i próbowałem sobie przypomnieć, skąd znam podobny komentarz Pana Jana. Nie myliłem się, ponieważ podobnej treści tekst pojawił się jakiś czas temu pod artykułem o medaliku św. Benedykta. Teraz czytam wersję nieco bardziej rozbudowaną, gdzie padają słowa „propaganda” i „biznesowy”. Co do pierwszego, zupełnie nie rozumiem, o co chodzi: czy dotyczy to opinii, które można przeczytać na stronie? Nie wiem, dlatego liczę na konkretne określenie, czego dotyczy zarzut o „propagandę”.

Co do biznesu i ekonomii, to szczerze nie sądziłem, że żyjemy w czasach, kiedy jeszcze trzeba tłumaczyć, iż strony to też w jakimś stopniu narzędzia promocyjne.

Podobnie jest i w tym przypadku. Pan Jan pod artykułem o medaliku św. Benedykta napisał, że produkt benedyktyński sam w sobie jest już reklamą i nie ma potrzeby dodatkowo starać się o jakąś promocję. Nic bardziej mylnego. Przy takim natłoku informacyjnym ciężko mówić o skupieniu uwagi na czymś nieco dłużej, dlatego stosowne i umiarkowane przypominanie co jakiś czas o jakimś temacie czy produkcie stanowi  — cóż tutaj ukrywać — o sprzedaży… Powiem w skrócie: gdyby nie fakt dobrej sprzedaży, nie byłoby możliwości zaistnienia chociażby projektu FILOKALIA, pierwszej polskiej inicjatywy przetłumaczenia pism duchowych z okresu IV–XV wieku. Nie będę owijał w bawełnę, ale tak już jest i będzie. Nasze inicjatywy są związane ze sprzedażą i nie ma co do tego wątpliwości. Ciężko nie pisać o nowościach, które wnoszą znaczący wkład w polską literaturę religijną. Jeszcze raz to powiem, o tradycji benedyktyńskiej, Ojcach Pustyni, medaliku czy innych aspektach monastycyzmu, czy to w formie fragmentu książki, recenzji lub artykułu, nie przestaniemy publikować materiałów, bo komuś się to nie podoba. Pozostawiamy wolność wyboru, jednym słowem, nikt tutaj nikogo nie trzyma na siłę. Zasada jest prosta: jeżeli merytoryka jest słaba, idę gdzie indziej…

Teraz czas na komentarz Pani Joanny, który dotknął ważnej kwestii, niepokojącej mnie osobiście najbardziej. Co do sprawy sukcesu portalu i filarów, na których była budowana strona, prosiłbym się wstrzymać przed szerzeniem nieprawdziwych informacji. Już wyjaśniam, o co chodzi. W komentarzu padło imię ojca Włodzimierza, jako tego, dzięki któremu PSPO jeszcze istnieje. Droga Pani Joanno, pierwszymi osobami, na których PSPO było budowane, byli ojcowie Leon i Jan Paweł. I to właśnie od tych mnichów rozpoczął się sukces naszej strony. Później głośnym echem rozeszła się wieść o udostępnieniu Pisma Świetego w wersji mp3, a na deser była wygrana ojca Leona w plebiscycie na Blog Roku w kategorii „blogi profesjonalne”. Jako założyciel i prowadzący od samego początku PSPO jeszcze raz proszę o nieszerzenie nieprawdziwych informacji. Ojciec Włodzimierz podjął współpracę znacznie później. Być może podobały się Pani komentarze liturgiczne ojca Włodzimierza, jednak to nie jest pretekst do tego, żeby określać ojca Zatorskiego mianem filaru sukcesu PSPO, bo tak nie jest.

Mimo tylko dwóch komentarzy, muszę przyznać, że są one niezwykle krzywdzące. Z redakcją staramy się żeby powstawały coraz to nowsze materiały — br. Brunon pisze o modlitwie Jezusowej, br. Wawrzyniec o liturgii, br. Grzegorz prowadzi serię o Ojcach Pustyni, są felietony Ojca Leona, komentarze liturgiczne w wersji wideo. Publikujemy całą masę artykułów z naszych książek, ale widzę, że to stanowczo za mało. To wygląda mniej więcej tak, że całą pracę, którą wkładają mnisi piszący, redukuje się do pretensji, że nie ma komentarzy ojca Włodzimierza i że co jakiś czas ukazuje się materiał ściśle reklamowy. Trochę to nie fair…

Słusznie zauważył br. Wawrzyniec, ze pod jego artykułem nie powinno być dyskusji na tematy polityki i idei portalu. Wszelkie komentarze z uwagami proszę pisać pod tym tekstem.

Przyznaję się, jest to tekst emocjonalny, i nigdy nie byłem zmuszony pisać takich słów; sądziłem, że nie nigdy nie będę musiał. Myślałem, ze przedstawiamy naszymi materiałami cały wachlarz możliwości, że jest pewna różnorodność, o czym świadczą Wasze dyskusje pod artykułami. Od razu mówię, że cudów nie będzie, nie jesteśmy redakcją, która liczy choćby kilkanaście osób, ale chcemy udoskonalać to, co zostało rozpoczęte parę lat temu, kiedy PSPO skupiało dwóch autorów i kilkoma odcinkami materiałów wideo. Zawsze jesteśmy otwarci na sugestie i pomysły, ale liczę na to, ze nie będę musiał czytać podobnych nieprawdziwych informacji, tak jak to było w przypadku Pani Joanny. Lepiej się wstrzymać i dopytać…

Na PSPO świat się nie kończy. Komu mało, można korzystać ze strony Zakonu Benedyktynów, bloga projektu Filokalia, codziennie rozsyłamy myśli Ojców Pustyni, działa blog wydawniczy, można korzystać z newslettera ojca Leona, nie mówiąc już o mediach społecznościowych i jeszcze paru innych podstronach. Szanujmy to, co już jest i nie narzekajmy…

Pozdrawiam
Jacek Zelek

Źródło: ps-po.pl, 24 lutego 2017

Autor: mj