Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gadatliwość podczas Liturgii. Słowo kontra słowotok

Treść

Sposób, w jaki sprawuje się dziś zreformowaną liturgię rzymską, zakłada zbyt wiele recytacji, za mało śpiewania tekstów i zdecydowanie za mało ciszy, która jest najlepszym towarzyszem śpiewu. W Boskiej Liturgii św. Jana Chryzostoma wykorzystuje się wielką ilość tekstu, znacznie większą niż w liturgii trydenckiej – mimo to ma się wrażenie, że wszystko toczy się płynnie, bez uszczerbku na żarliwości celebracji, ponieważ z jednej strony większość jest śpiewana przez zgromadzenie oraz kantorów, a z drugiej – kapłani i diakoni w ciszy recytują pozostałe modlitwy przy ołtarzu. Każdy zna te „prywatne” modlitwy, a w każdym razie łatwo może je poznać, tak że nie powstaje wrażenie jakiejś nieprzekraczalnej granicy między duchowieństwem a wiernymi. Rodzi się natomiast odczucie, jakby modlitwa była jedną falą powstającą w różnych źródłach, dymem kadzidła wznoszącym się na chwałę Najwyższego Boga. Podobnie jest z uroczystą Mszą w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. W tej Mszy wiele tekstów liturgicznych śpiewa się głośno (antyfony, Kyrie, Gloria, Epistołę, Ewangelię i tak dalej), podczas gdy celebrans wraz z asystą odmawia własne modlitwy po cichu. Liturgia rzymska jest bardziej dyskretna i powściągliwa niż jej bizantyjski odpowiednik, lecz ich wzajemne pokrewieństwo łatwo można dostrzec w poetyce gestów, polifonii i esencjalności modlitw, pięknie szat i śpiewów, w ogólnej atmosferze oddającej Boże misterium.

Msza tradycyjna ukazuje paradoks liturgii, która ma więcej tekstu, lecz mniej gadatliwości charakteryzującej nową liturgię.

Patrząc na księgi, widzi się, że Msza tradycyjna zawiera więcej modlitw, jest w niej więcej słownej treści, a jednak bez wątpienia ogólne wrażenie jest takie, że nie ma w niej tego słowotoku, mniej jest „tekstualności”, które odczuwa się w Novus Ordo. Wyjaśnienie tego paradoksu nie jest trudne. Po pierwsze, podobnie jak we wszystkich liturgiach tradycyjnych, bez względu na ryt, usus antiquior ma wiele modlitw, które są recytowane przez kapłana w milczeniu albo po cichu, gdy w tym czasie inne rzeczy dzieją się lub są śpiewane. W Novus Ordo, przeciwnie, racjonalizm charakteryzujący wszystkie nowinki tego rytu domaga się, aby praktycznie wszystkie modlitwy były wypowiedziane na głos, a co gorsze, ogłoszone wszem i wobec – co sprawia, że całość jawi się jak nabożne przemówienie, zwłaszcza w kościele z nagłośnieniem i gadatliwym celebransem.

Po drugie, modlitwy w klasycznym rycie rzymskim są zdecydowanie bardziej stałe, przewidywalne, poetyckie i głębsze, co znaczy, że zarówno kapłan, jak wierni łatwo mogą się do nich przyzwyczaić, mając jednocześnie świadomość niewyczerpalnego bogactwa ich treści. Im częściej się je powtarza, tym lepsze się stają. Któż nie zgodziłby się z twierdzeniem, że jedną z najpiękniejszych cech liturgii tradycyjnej jest to, że można ją tak dobrze poznać? Wiadomo, co zaraz się stanie i wiadomo, że jest to potrzebne; zużyty mszalik, noszący ślady palców, szybko staje się naszym nieodłącznym towarzyszem; z łatwością i wdzięcznością wchodzi się w ducha liturgii, a ona przywołuje, by ponownie dzielić się swoimi tajemnicami. W ten sposób Msza tradycyjna jest jakby łagodnym promieniem światła, w który się wchodzi, nasiąkając nim i poddając się mu. Tymczasem w Novus Ordo krajobraz, pogoda i oznakowanie szlaków zmieniają się nieustannie, zależnie od tego, jaki zestaw opcji się wybierze; tu i ówdzie spontaniczne komentarze, źle ułożone modlitwy wiernych odczytane koniecznie na głos i tak dalej; zbyt mało pozostaje tu miejsca na to, co trwać będzie z dnia na dzień. Co gorsze, nie ma tu również miejsca na medytację.

fragment książki Petera Kwasniewskiego „Kryzys i odrodzenie. Tradycyjna liturgia łacińska a odnowa Kościoła” wydanej przez Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

Źródło: ps-po.pl, 21 października 2016

Autor: mj

Tagi: Gadatliwość podczas Liturgii. Słowo kontra słowotok