Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kaci wciąż bezkarni

Treść

Wzruszenie - bo nareszcie można zobaczyć twarze tych, którzy prześladowali walczących o niepodległą Polskę. Ból - wracają wspomnienia: godziny na przesłuchaniach, złowieszcze kroki pod celą, wyroki... Wreszcie wściekłość - kaci do dzisiaj korzystają z przywilejów, jakie dał im poprzedni system. A wolna Ojczyzna dopiero po osiemnastu latach zaczyna dopominać się o sprawiedliwość. To uczucia, jakie towarzyszyły otwarciu wystawy "Twarze łódzkiej bezpieki".
Na prezentowanych fotografiach są wysocy funkcjonariusze lokalnej bezpieki. Setki gości, jacy pojawili się w siedzibie IPN, to nie tylko starsi ludzie, którzy musieli przejść upokorzenia, bicie, odsunięcie na margines społeczeństwa, nazywanie "wrogami Polski". Prawdę chcą poznać także młodzi, którzy przekazy z tamtych czasów znają jedynie z historii, opowieści dziadków, rodziców.

Musi być sąd
- Pułkownik Nazarewicz, wyjątkowa kanalia, która teraz robi karierę i podaje się za profesora, tylko po jakiej uczelni? - pyta Tadeusz Michalski, prezes Światowego Związku Żołnierzy AK Okręg Łódzki, który lata 1949-1956 spędził w więzieniu UB. Widniejący na fotografii Ryszard Nazarewicz był funkcjonariuszem UB, zastępcą kierownika Urzędu Bezpieczeństwa w Łodzi. Potem awansował, trafił do Warszawy, a następnie został profesorem historii w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR. W wolnej Polsce jako ekspert produkował się na łamach "Gazety Wyborczej".
Niemal każdy spośród 45 ubeków pokazanych na wystawie - swego rodzaju historii łódzkiego komunistycznego aparatu represji od końca II wojny światowej do lat 80. ubiegłego wieku - został rozpoznany przez zwiedzających wystawę. Sędziwi więźniowie okresu stalinowskiego oraz działacze niepodległościowej opozycji nie kryli emocji podczas oglądania fotografii swoich oprawców i prześladowców. Przy wszystkich zdjęciach umieszczono biogramy, tak aby każdy mógł poznać szczegóły działalności konkretnego funkcjonariusza w służbach PRL.
- Pamiętam towarzyszy - płk. Teodora Dudę i Mieczysława Kierasa - opowiada nam Jerzy Miecznikowski "Więciądz", harcerz Szarych Szeregów, żołnierz Armii Krajowej. - Jednak oficerów śledczych, którzy mnie przesłuchiwali, nie ma w tej grupie, zajmowali niższe stanowiska - wyjaśnia. Pan Jerzy dostał 12 lat, z czego odsiedział 4. Za bardzo nie chce rozmawiać o tym, co działo się podczas przesłuchań. Co myśli teraz o swoich prześladowcach? O tym, że do dzisiaj nie spadł im włos z głowy? O tym, że jeśli żyją, to mają się całkiem nieźle? - Będzie kiedyś sąd. Ale sprawiedliwy - mówi Jerzy Miecznikowski. Jego zdaniem, wystawa jest potrzebna, szczególnie młodzieży. Sam - choć już starszy wiekiem - stara się nie marnować żadnej okazji, by przekazać młodym ludziom to, czego doświadczało jego pokolenie. Jeździ na rajdy IPN, spotkania. - To służba - mówi pan Miecznikowski. Podobnie myślą tacy jak on bohaterowie, którzy czekają na sprawiedliwość.
Podczas uroczystości otwarcia wystawy głos zabierali kombatanci, którzy w mocnych słowach krytykowali obecny stan, w którym zbrodniarze mają przywileje. - Bohaterowie otrzymują nędzne emerytury - mówił Stanisław Karliński "Burza", prezes Światowego Związku Żołnierzy AK z Piotrkowa Trybunalskiego. - Ale czemu nie mówi się o tym, kto jest temu winien? - pytał. Według niego, do takiego stanu przyczynili się szczególnie Lech Wałęsa i Tadeusz Mazowiecki. Z kolei przedstawiciel Narodowych Sił Zbrojnych Tadeusz Rydz powiedział: - Nadal myślą o nas jak o "zaplutych karłach reakcji", a myśmy przecież walczyli o wolną Polskę.

Służyli Moskwie
Wśród fotografii ubeków szczególnie przykuwają uwagę dwie - Mieczysława Moczara i Grzegorza Piotrowskiego. Pierwszy tworzył komunistyczny aparat represji w Łodzi, był pierwszym szefem UB w tym mieście, potem awansował na ministra spraw wewnętrznych i sekretarza KC PZPR, w latach 70. pełnił funkcję prezesa NIK. Drugi to wyjątkowo brutalny i cyniczny morderca ks. Jerzego Popiełuszki. - W jego teczce jest mnóstwo pochwał za gorliwość w inwigilacji Kościoła i księży, a z notatek wynika, że to właściwy człowiek na właściwym miejscu - stwierdził Paweł Kowalski, kurator wystawy. Choć Piotrowski dostał 25 lat więzienia, z czego 15 odsiedział, buta wobec Kościoła pozostała. Dzisiaj nadal zwalcza Kościół, współpracuje bowiem z brukowym pismem "Fakty i Mity".
Pracownicy IPN zwracają uwagę na jeszcze inne postaci wyjątkowo niechlubnie zapisane w historii: Czesława Antczaka i Czesława Chojaka, który w latach 1975-1980 inwigilował opozycję.
Choć na wystawie w łódzkim IPN widnieją twarze tylko 45 osób, w zasobach Instytutu znajduje się prawie 8 tys. akt byłych funkcjonariuszy UB i SB. Ujawnianie ich trwa. - Ci ludzie służyli Związkowi Radzieckiemu i - jak podkreślali - ten kraj był ich ojczyzną - mówił podczas otwarcia wystawy szef oddziału łódzkiego IPN Marek Drużka. Zdaniem wojewody łódzkiego Heleny Pietraszkiewicz, mogliśmy w minionym półwieczu spotykać na ulicy czy w sklepie ludzi, których profesji nie znaliśmy. - A przecież występowali oni przeciw Polsce i Polakom - podkreśliła Helena Pietraszkiewicz. Dlatego poprzez pokazanie twarzy oprawców mogą oni przynajmniej przez chwilę czuć się potępieni. - Choć w taki sposób możemy zadośćuczynić ich ofiarom - tłumaczyła pani wojewoda.

Ofiary czekają na sprawiedliwość
Obecny na uroczystości prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki podziękował za przybycie wszystkim "bohaterom narodu, którzy przekształceni zostali w jego wrogów". - Proces uwalniania naszego kraju od ubeckiej przeszłości toczy się bardzo powoli. Choć dziś można spojrzeć w twarze zbrodniarzy, nadal podlegają oni większej ochronie niż ofiary. Musimy pamiętać, że dla tych, co poznali smak karceru, czas biegnie bardzo szybko. Zadbajmy wszyscy o to, aby ostatnie dni swojego życia przeżyli w poczuciu sprawiedliwości - dodał prezydent.
Jerzy Kropiwnicki skandalem nazwał umorzenie przez pion prokuratorski oddziału IPN postępowania w sprawie represjonowania i skazania go wraz z Andrzejem Słowikiem w latach 80. przez komunistyczne instytucje wymiaru sprawiedliwości. Za naganne uznał uzasadnienie umorzenia, w którym prokuratorzy łódzkiego IPN napisali, że brak jest "znamion zewnętrznych nacisków na PRL-owski sąd", który skazywał Kropiwnickiego i innych opozycjonistów na kary więzienia. Prezydent zapowiedział odwołanie w tej sprawie.
Ekspozycję w siedzibie łódzkiego IPN tworzy 45 fotografii funkcjonariuszy zajmujących kierownicze stanowiska w łódzkim aparacie bezpieczeństwa w całym okresie jego funkcjonowania (Urząd Bezpieczeństwa i Służba Bezpieczeństwa). Na prezentowanych planszach oprócz twarzy pojawiają się charakterystyki funkcjonariuszy, przebieg ich służby, zaprezentowane są także wycinki dokumentów pozwalających opisać postawę funkcjonariusza w momentach przełomowych, fragmenty dotyczące jego pracy w resorcie, poglądów, a także życia osobistego. Pod niektórymi postaciami widnieją fragmenty esbeckich opinii: "wrażliwy na zło i podejmujący z nim walkę" czy "wierny, oddany funkcjonariusz", "w pracy i życiu osobistym prezentuje właściwą postawę moralną".
Wystawę można oglądać do końca marca br.
Anna Skopinska
"Nasz Dziennik" 2007-01-26

Autor: wa