Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak Bruksela niszczy polską gospodarkę

Treść

ORZEŁ & RESZK

Działania premier Ewy Kopacz na szczycie europejskim, na którym omawiano politykę klimatyczno-energetyczną UE, propaganda rządowa przedstawiła jako sukces. Tymczasem rząd PO – PSL poniósł porażkę i nie ochronił Polski przed szkodliwymi efektami zaostrzonej polityki klimatycznej. Ewa Kopacz ustąpiła pod naciskiem silnych, a także by nie stawiać Donalda Tuska w „niekomfortowej” sytuacji przed objęciem przez niego funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej. Nie wzięła natomiast pod uwagę interesu Polaków, uzyskując w zamian zaledwie kilka drobnych ustępstw.

Koszty pakietu klimatycznego, jeśli wejdzie on w życie, są ogromne, strukturalnie i trwale osłabią naszą gospodarkę. W ten sposób rząd po cichu zrezygnował z własnej strategii polegającej na oczekiwaniu na efekty globalnego porozumienia klimatycznego w Paryżu w 2015 r., na którym spotkają się przeciwnicy oraz zwolennicy polityki klimatycznej, i poparł absurdalnie ambitne plany polityki klimatycznej Brukseli. Należy pamiętać, że UE emituje w skali globalnej zaledwie 11 proc. CO2, a najwięksi „truciciele”: Indie, Rosja, USA, Chiny, Brazylia, ponad 50 proc. i nie ulegają histerii klimatycznej, bo nie chcą niszczyć swoich gospodarek.

Redukcja emisji CO2 o 40 proc. do roku 2030 w ramach europejskiego systemu handlu emisjami to radykalne zaostrzenie unijnej polityki klimatycznej. Porozumienie przewiduje także, że udział energii ze źródeł odnawialnych (OZE) w całkowitym zużyciu energii elektrycznej dla całej UE wyniesie co najmniej 27 proc. w 2030 roku. Wszystko to razem oznacza uderzenie w górnictwo węglowe w Polsce i energetykę opartą na węglu, a w konsekwencji radykalną podwyżkę cen energii także dla wielu innych energochłonnych branż naszej gospodarki. Według niektórych ekspertów, ponad 50 proc. gospodarstw domowych w Polsce stanie w sytuacji ubóstwa energetycznego, gdyż ponad 10 proc. wydatków budżetu domowego będzie potrzebne na energię. Natomiast koszt modernizacji mocy w elektrowniach to wydatki rzędu 250-420 mld zł do roku 2050. W efekcie spadek PKB będzie 3-4 razy większy w Polsce niż w UE. To nieprawda, że rząd wywalczył „darmowe” uprawnienia do emisji CO2 dla polskich elektrowni do 2030 roku. W rzeczywistości rzekomo „darmowe” uprawnienia polska energetyka otrzyma tylko wtedy, kiedy wyda co najmniej te same środki na zbyt kosztowną modernizację elektrowni z użyciem najdroższych technologii zakupionych na Zachodzie. W negocjacjach konkluzji RE rząd skupił się na uzyskaniu dodatkowych, darmowych uprawnień do emisji CO2, które miałyby wyrównać sytuację konkurencyjną polskiej gospodarki wobec tych, które są oparte na źródłach mniej emisyjnych niż węgiel. Tymczasem nie jest prawdą, jakoby Polska uzyskała cokolwiek „darmowego”. Tak naprawdę każde przedsiębiorstwo poddane reżimowi ETS, jak również poza nim i tak będzie musiało ponieść koszt 40 proc. „darmowych” uprawnień oraz wydatki na modernizację. Nieprawdą jest zatem, że zapłacimy za politykę klimatyczną mniej niż przedsiębiorstwa w bardziej rozwiniętych krajach UE. Zapłacimy dokładnie tyle samo: 60 proc. w postaci kosztów bezpośrednich, a 40 proc. w postaci inwestycji w bardzo drogie zachodnie technologie. Gdyby nie szczyt w Brukseli, polska energetyka wydawałaby na modernizację tyle, ile dyktuje jej gospodarność i rachunek ekonomiczny, a nie tyle, ile wymaga Bruksela. Im wyższe i wymuszone przez Brukselę będą wydatki modernizacyjne w energetyce, tym wyższa będzie cena prądu. Wydatki na najlepsze technologie wymagane przez Brukselę z pewnością spowodują wzrost cen prądu. Tylko zatem groźba weta mogła skutecznie ochronić polski interes. Dopiero po wecie można było podjąć dalsze rozmowy dotyczące wyłączenia Polski z ograniczeń pakietu.

Jan Maria Jackowski
Nasz Dziennik, 31 października 2014

Autor: mj