Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Skandale Sikorskiego

Treść

Zdjęcie: Marek Bowski/ Nasz Dziennik

Jeszcze do niedawna wydawało się, że afera taśmowa będzie najgorszym okresem w karierze politycznej Radosława Sikorskiego. Sikorski został nagrany jako ten, który wprost krytykuje politykę amerykańską wobec Polski, wskazując na jej oszukańczy charakter. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby w wielu publicznych wypowiedziach nie głosił tez dokładnie odwrotnych. W ten sposób wyszło na jaw jego podwójne oblicze. Najprawdopodobniej z tego między innymi powodu Ewa Kopacz, obejmując stanowisko premiera, zdecydowała się „zdegradować” Sikorskiego do roli marszałka Sejmu, dając mu „kopniaka w górę”.

Po co ta relacja?

Afera taśmowa po wakacjach została zamieciona pod dywan, ale Sikorski odezwał się ponownie. Tym razem przekazał amerykańskiemu portalowi Politico do publicznej wiadomości informacje wręcz szokujące. Twierdzenie, jakoby w 2008 roku Władimir Putin miał proponować Donaldowi Tuskowi wspólny z Polską rozbiór Ukrainy, to wszak informacja całkowicie sensacyjna. Po co Sikorski po tylu latach w tak niecodzienny sposób zrelacjonował wizytę Tuska w Moskwie? Trudno dociec. Przecież wiadomo było, że taka informacja wywoła szok, że w dużym stopniu zaszkodzi rządowi i samemu Tuskowi.

Niestety, istnieje duże prawdopodobieństwo, że Sikorski zrobił to z próżności, dla efektu medialnego. Odsunięty na drugi plan wciąż chciałby odgrywać pierwsze skrzypce na polskiej scenie politycznej. Dla lepszego efektu wzywał Niemcy w Berlinie do wzięcia w swoje ręce sprawy budowy superpaństwa europejskiego, wypowiadając się dla portalu o rozbiorze Ukrainy, wywołał międzynarodowy skandal. Czy tak powinna zachowywać się druga osoba w państwie? Widać, że zarówno Pałac Prezydencki, jak i Ewa Kopacz nie przepadają za Sikorskim. Reakcje obozu prezydenckiego oraz samej premier były bardzo jednoznaczne.

Wojna domowa w PO

Szefowa rządu wręcz zbeształa publicznie marszałka Sejmu, twierdząc, że jego nonszalanckie zachowanie podczas konferencji prasowej (w jej trakcie wyszedł) urąga wszelkim standardom. Tego typu publiczne połajanki musiały zaboleć Sikorskiego. Z pewnością uważa się on za człowieka o wiele bardziej inteligentnego i obytego w świecie niż premier Kopacz, jej słowa muszą być dla niego wyzwaniem.

Nie ulega wątpliwości zatem, że wojna domowa w Platformie trwa na dobre. Do mediów przedarły się pogłoski, że Kopacz sondowała Tuska (dzisiaj wciąż jeszcze szefa PO) o możliwości odwołania Sikorskiego z funkcji marszałka Sejmu. Trudno powiedzieć, czy dzisiaj uda się pani premier odwołać marszałka, ale z pewnością udało jej się zrobić sobie z Sikorskiego zawziętego wroga. Ten będzie musiał szukać wewnątrz partii wszelkich możliwych koalicji zmierzających do osłabienia Kopacz i w perspektywie pozbawienia jej naczelnej roli w Platformie.

Pokłosie rewelacji

Konflikty w Platformie zatem rozgorzały na nowo. Z kolei w mediach pojawiły się analizy rewelacji Sikorskiego. Jeśli Putin zupełnie nie wprost i nieformalnie nakreślił wizję rozwoju sytuacji na Ukrainie, to Sikorski w ogóle nie powinien tego tematu podnosić publicznie, chyba że za kilkanaście lat, gdy będzie pisał swoje polityczne wspomnienia. Byłaby to niewątpliwie prowokacja szefa państwa rosyjskiego zmierzająca do kompromitowania polskich władz na arenie międzynarodowej.

Jeśli zaś była to sprawa „na poważnie”, to trzeba było ją wyjaśniać w 2008 roku. Wracanie do tej sprawy dziś, zupełnie pokrętne wyjaśnienia byłego ministra spraw zagranicznych (że pamięć go zawodzi i że sprawa nie miała miejsca w 2008 roku) kompromituje nie tylko samego Sikorskiego, ale i całą polską dyplomację. Sikorski uruchomił Bogdana Klicha, który wskazuje, że groźby Putina miały paść w 2008 roku na szczycie NATO w Bukareszcie. Tego typu relacje nie brzmią jednak wiarygodnie. Widać, że PR, o który tak pieczołowicie dbał Donald Tusk, już dziś tak sprawnie nie działa.

Nikt nie zaręczy, że jeszcze przed wyborami samorządowymi na niwie medialnej nie pojawią się nowe skandale, które mogą osłabić Platformę, a w konsekwencji i samą Ewę Kopacz. Wszak porażka samorządowa PO może prowadzić prostą drogą do stopniowego eliminowania szefowej rządu jako lidera PO. Różne frakcje są gotowe do walki o najwyższe cele.

Skutki dyplomacji Sikorskiego

Pozostaje wciąż pytanie nie tyle o kondycję psychiczną Radosława Sikorskiego, ile o stan polskiej polityki zagranicznej. Jeśli były minister spraw zagranicznych, a obecnie druga osoba w państwie, doprowadza w prosty sposób do kompromitacji Polski w przestrzeni międzynarodowej, to musimy sobie postawić pytanie: jak wyglądała nasza polityka zagraniczna za rządów Platformy Obywatelskiej?

Oczywiście, gdy Tusk był premierem, jako mistrz PR radził sobie z różnymi wpadkami. Nagłe zwroty w polityce zagranicznej pokazywane były jako mistrzostwo w dziedzinie taktyki. Dzisiaj możemy jednak na to spojrzeć głębiej. Przez ostatnie siedem lat trudno jest zobaczyć jakiś stały wektor naszych działań na arenie międzynarodowej. Na początku deklarowana była kontynuacja polityki PiS, zaraz potem reset w stosunkach z Rosją i lansowana teza, że będziemy przyjaznym pomostem w relacjach Berlina i Moskwy.

Z jednej strony objawiało się to przyjaznymi gestami wobec Rosji w okresie katastrofy smoleńskiej, z drugiej berlińską deklaracją Sikorskiego o wsparciu dla Niemiec zmierzających do budowy europejskiego superpaństwa. Kiedy przyszły protesty na kijowskim Majdanie, polski minister spraw zagranicznych kreował się wręcz na męża opatrznościowego całej sytuacji, promując porozumienie Janukowycza z opozycją. Później, po rozpoczęciu inwazji wojsk rosyjskich, nastało duże napięcie w stosunkach z Rosją. Teraz zaś widzimy ponowne wycofanie się Polski z biegu spraw za naszą wschodnią granicą.

Bez strategii

Jak widać, jedynym stałym elementem tej polityki jest nieustanna jej zmienność. Trudno dociec, gdzie nasze władze dostrzegają strategiczne cele Polski. Z kim chcą się związać, o co walczyć? I znowu pojawia się jakby nieśmiała odpowiedź: chcą dobrze wypaść w mediach i ewentualnie załatwić sobie wspaniałe posady w urzędach unijnych. Poza tym w naszej polityce nie widać ani ładu, ani składu. Na dowód tego spójrzmy na wymiar najbardziej podstawowy polskich działań zewnętrznych. Przez lata całe Senat RP posiadał fundusze, dzięki którym wspierał Polaków na Wschodzie. Minister Sikorski odebrał te środki, a jego ministerstwo zamiast skutecznie przejąć obowiązki Senatu, doprowadziło do zapaści działalności wielu polonijnych placówek.

Podsumowując, musimy stwierdzić, że obecne problemy marszałka Sikorskiego ilustrują po raz kolejny, że największy problem mają nie tyle politycy PO, ile nasze państwo, będące od wielu już lat pod rządami ludzi pozbawionych większej wizji politycznej.

Prof. Mieczysław Ryba
Nasz Dziennik, 25 października 2014

Autor: mj