Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Dynamiczna symulacja

Treść

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Środowisko Konferencji Smoleńskiej chce symulacji ruchu wszystkich obiektów uszkodzonego samolotu w powietrzu, mając jako dane wyjściowe ich położenie końcowe.

Ciekawy referat w trakcie konferencji zaprezentowała muzykolog Anna Gruszczyńska-Ziółkowska. Jej zdaniem, dźwięki z zapisu rejestratora dostępne dla polskich komisji i śledczych mogły zostać zmanipulowane przez przyśpieszanie określonych fragmentów, ewentualnie ich odwrócenie. Analizując wybrane fragmenty, referentka doszła do wniosku, że niektóre dźwięki opisywane jako nieokreślone są w rzeczywistości słowami ludzi. Na przykład to, co opisano jako „dźwięk uderzenia w brzozę”, to – według Gruszczyńskiej-Ziółkowskiej – słowa mężczyzny „wychodzimy w górę powoli”. Autorka uważa także, że kilka przekleństw (wulgaryzmów), jakie miały paść tuż przed zakończeniem nagrania, to zupełnie inne słowa. Pewien fragment, będący nieokreślonym szumem po odtworzeniu, pozwala na usłyszenie słów „na dół dawaj”.

Profesor Chris Cieszewski powrócił do kwestii brzozy w Smoleńsku. Naukowiec w dalszym ciągu próbuje udowodnić, że drzewo w momencie katastrofy było już złamane. Tym razem zamiast zdjęć satelitarnych sięgnął po argumenty botaniczne. Otóż na początku kwietnia rozpoczął się już okres wegetacyjny roślin. Widać to na wielu zdjęciach z dnia katastrofy. Jednak odłamana część brzozy wygląda tak, jakby ten proces jej nie dotyczył. Cieszewski wywodzi z tego, że drzewo musiało ułamać się wcześniej i dlatego nie zaczęły w nim rosnąć liście. Poprzednio opierał się na kształcie brzozy na zdjęciach satelitarnych sprzed katastrofy, które miałyby dowodzić, że drzewo już było złamane. Jednak wziął on za brzozę inne obiekty na działce Nikołaja Bodina położone kilka metrów dalej.

Bogdan Gajewski z Ottawy, ekspert lotniczy współpracujący z zespołem parlamentarnym, zwrócił uwagę na niekonsekwencje niektórych fragmentów oficjalnych raportów. Z jednej strony w samolocie lecącym do Smoleńska było 88 pasażerów i – według wielu informacji – był on maksymalnie zapełniony (było wielu chętnych, którym odmówiono udziału w delegacji). Tymczasem w raporcie Millera znajduje się informacja o przebudowie samolotu w ten sposób, że zwiększono liczbę miejsc z 90 do 100 (komisja uważa to za niezgodne z przepisami). Oznaczałoby to, że pozostało 12 wolnych miejsc i nie odmówiono by zainteresowanym lotem, np. parlamentarzystom. Według Gajewskiego, ta kwestia powinna zostać wyjaśniona. Ekspert podejrzewa, że Rosjanie i komisja Millera nie zbadali dokładnie rzeczywistego rozkładu foteli we wraku i opierają się tylko na zapisie z książki pokładowej, który może być źle interpretowany.

Jacek Jabczyński, opierając się na raporcie archeologów opublikowanym na stronie internetowej „Naszego Dziennika”, dokonał systematycznej klasyfikacji obiektów odnalezionych przez ekipę pracującą w październiku 2010 roku. Brał pod uwagę miejsce znalezienia części samolotu, ich pochodzenie (określony układ Tu-154M i położenie w maszynie) oraz stan fizyczny (stopień zniszczenia, zabrudzenia, kolor). Badania archeologów ujawniły, że rozrzut szczątków jest o wiele większy, niż wynika to z ilustracji w raportach MAK i Millera.

Środowisko Konferencji Smoleńskiej, w zasadzie przekonane, że samolot rozpadł się w powietrzu, stawia sobie ambitne zadanie odtworzenia na podstawie rozkładu szczątków miejsca, w którym nastąpił rzekomy wybuch. Należałoby wykonać symulację ruchu wszystkich tych obiektów w powietrzu, ale mając jako dane wyjściowe ich położenie końcowe. Takie problemy (tzw. zagadnienia odwrotne) są wyzwaniem w wielu dziedzinach wiedzy (np. astronomii), ale są najczęściej uważane za nierozwiązywalne z powodu dużej niejednoznaczności możliwych wyników oraz innych trudności.

Piotr Falkowski
Nasz Dziennik, 22 października 2014

Autor: mj