Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ofiara rozwydrzonej Hitlerjugend

Treść

Ks. Marian Skrzypczak ()
Męczennicy orędują za Polską

Już na początku wojny, 5 października 1939 r., rozwydrzona młodzież niemiecka zgrupowana w Hitlerjugend bestialsko zamordowała młodego, zaledwie trzydziestoletniego kapłana ks. Mariana Skrzypczaka, administratora parafii w Glinnie Wielkim w archidiecezji gnieźnieńskiej. Niechaj ten świadek Chrystusa aż do przelewu krwi, wyniesiony na ołtarze wraz ze 107 męczennikami hitleryzmu, stanie się patronem naszej październikowej modlitwy w intencji Ojczyzny.

Błogosławiony Marian, syn Tadeusza i Władysławy z domu Ziętek, urodził się w Janowcu koło Żnina 15 kwietnia 1909 roku. Ojciec, zaciągnięty podczas pierwszej wojny światowej w szeregi armii niemieckiej, wziął potem udział jako polski patriota w Powstaniu Wielkopolskim. Dzieci Skrzypczaków wychowane były w atmosferze wiary i polskości. W 1919 r. rodzina przeprowadziła się do Gniezna, by umożliwić im kształcenie się w polskim gimnazjum. W 1930 r. syn Marian wstąpił do gnieźnieńskiego seminarium duchownego i 15 czerwca 1935 r. przyjął święcenia. Pierwszym miejscem jego pracy była parafia w Rogowie, gdzie wspomagał chorego proboszcza, który zmarł w marcu 1936 roku. Następcę mianowano dopiero w końcu października, a więc przez kilka miesięcy sam posługiwał wiernym, zyskując ich sympatię. W listopadzie 1936 r. przeniesiono go do Płonkowa, a 1 listopada 1938 r. został administratorem sąsiedniej parafii Glinno Wielkie. Wszędzie był duszpasterzem bardzo gorliwym, wspomagał zwłaszcza biednych, opiekował się dziećmi i młodzieżą. Był pogodnego usposobienia, zawsze zadowolony i skromny.

Po wybuchu wojny uciekał w kierunku Warszawy, podobnie jak inni kapłani i wierni. Spod Chodecza zawrócili ich Niemcy. Gdy wrócił, kościół w Glinnie był spalony, a plebania splądrowana. Zatrzymał się więc w Płonkowie, posługując wiernym, których proboszcz nie powrócił z tułaczki. Ostrzeżony przez jednego z sędziwych Niemców, aby uciekał, bo młodzi bojówkarze z Hitlerjugend zamierzają go zabić, nie opuścił parafii, by nie zostawić wiernych bez opieki duchowej. Już 5 października grupa rozwydrzonych hitlerowców wdarła się na plebanię. Bili księdza kolbami karabinów, ranili bagnetem w nogę i zrzucili ze stromych schodów, nakazując uciekać. Gdy resztkami sił dobiegał do drzwi zakrystii, został zastrzelony. Umierał ze słowami modlitwy, przebaczając swym oprawcom: „Jezu, zlituj się… przebacz im!”. Oni zaś sprofanowali jeszcze jego ciało, wlokąc je drogą w kierunku cmentarza i porzucając w rowie.

O wyniesienie ks. Mariana na ołtarze jako arcybiskup gnieźnieński zabiegał szczególnie Prymas Polski ks. kard. Józef Glemp, który napisał m.in.: „Ludzie pamiętali wielu zabitych. Męczeństwo ks. Mariana Skrzypczaka wybijało się jednak przez cechę jego niewinności i okrucieństwo oprawców przy zadaniu mu śmierci”. O bł. Marianie mówił też obecny Prymas Polski ks. abp Wojciech Polak jako biskup pomocniczy gnieźnieński. W grudniu 2006 r., po złożeniu relikwii kapłana w ołtarzu kościoła w Płonkowie, podkreślał: „To, co stanowi szczególnie aktualne przesłanie męczennika, zawiera się w jego słowach: ’Jezu, zlituj się… przebacz im!’. Jakże dziś ważne jest to wołanie bł. ks. Mariana. […] To prawda, że przebaczenie jest trudne. Niełatwo zapomina się zniewagi, obrazy, oszustwa, krzywdy doznane ze strony innych. […] Do przebaczenia zdolny jest jednak ten, kto usunie ze swego serca gniew i złość, kto potrafi iść za Chrystusem i kochać aż do końca. […] To dzięki tej miłości bł. ks. Marian w godzinie swego męczeństwa okazał się zdolny do tak niezwykłego i heroicznego aktu: ’Jezu, zlituj się… przebacz im!’”.

Uczmy się od bł. Mariana Skrzypczaka heroicznej miłości bliźniego, miłując także nieprzyjaciół i przebaczając im z serca.

o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD
Nasz Dziennik, 2 października 2014

Autor: mj