Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pogrzebać mit Matki Polki

Treść

FELIETON

Do naszego parlamentu wraca dyskusja nad konwencją Rady Europy o zapobieganiu i przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Wydawało się, że gremia tworzące prawa zatroszczą się o najpilniejsze potrzeby związane z funkcjonowaniem państwa. Okazuje się jednak, że nie jest to tak ważne jak wykonanie poleceń z centrali europejskiej.

Trzeba by się zająć skandalicznym i prowokującym do niepokojów społecznych systemem ogromnej dysproporcji płacowej. Jest to przemoc decyzji politycznych zamieniona w konkretne zyski majątku. Między głodującymi i bezdomnymi a ministrami, którzy na odejście otrzymują miliony, jest różnica poziomu życia. Odbija się ona szerokim echem w świadomości społecznej i może zaowocować nie tylko groźnym rozwarstwieniem pozycji materialnej Polaków. W jakimś szczególnym momencie może stać się materiałem wybuchowym, który łatwo uruchomić, np. przez służby specjalne, jeżeli tylko uznają to za stosowne, by nas wyprowadzić na ulice i stworzyć bezpośrednie zagrożenie ładu społecznego. To są poważne problemy i to są przykłady szczególnej przemocy. Sam fakt, że większość parlamentarna, którą dysponuje koalicja, funkcjonuje jak maszynka bez uwzględniania głosów opozycji, bez odnoszenia się do argumentów – jedynym argumentem jest to, że jest nas więcej i decydujemy „tak, bo tak”, nie godzimy się na projekty ustaw opozycji „nie, bo nie” – już ten fakt jest najbardziej drastycznym przykładem „demokratycznej przemocy”. Trzeba by pójść jeszcze dalej i obserwować, co się dzieje w oparciu o istniejące instytucje powołane niby dla opieki nad rodziną. Zdarzające się konflikty sąsiedzkie łatwo zamienić w tej chwili w donos na temat przemocy stosowanej wobec dzieci i łatwo takim szantażem i paragrafem zamienić poradnie rodzinne na posterunki przesłuchań policyjnych, a psychologa nie tylko uzbroić w język prokuratora, ale nawet we władzę sędziego, który wydaje gotowe wyroki, nie słuchając do końca swoich rozmówców. Mamy wystarczającą liczbę przykładów przemocy, która w majestacie prawa i w imię polepszenia bezpieczeństwa społecznego prowadzi do napięć i nierzadko krzywd.

Skąd bierze się ten upór, czyli „pójście w zaparte” parlamentu? Przecież są głosy specjalistów, są wyraźne zalecenia, że ratyfikacja konwencji jest wysoce niewskazana z powodu wielu ułomności tegoż tekstu. Chociażby tytułem przykładu wymienić kilka: system wartości zawarty w konwencji, na których opiera się życie społeczne, w żaden sposób nie da sie pogodzić z naszym porządkiem konstytucyjnym. Sama konwencja nie stanowi skutecznego instrumentu zapobiegania i zwalczania przemocy, ponieważ nie wskazuje na realne źródła przemocy. Nie mówi ani o alkoholizmie i innych uzależnieniach, ani o obecności przemocy w środkach społecznego przekazu, ani o patologii społecznej, jak chociażby daleko posunięty liberalizm moralny. Wskazuje natomiast na instytucje, które doskonale przez wieki funkcjonują, tworzą więzy rodzinne: jak rola kobiety i mężczyzny w rodzinie, jak zadania rodziców wobec dzieci i dzieci wobec rodziców. Te naturalne więzy, niezależnie od wyjątków, sprawdziły się i zostały przez konwencję podważone, a przez to treść uregulowań prawnych nie wypełni zadania, które zapowiada jej tytuł.

Te pytania mogłyby się doczekać odpowiedzi, gdybyśmy zajrzeli do niektórych środowisk popierających takie myślenie i taki typ stanowienia prawa. Zacytuję jedną z wypowiedzi: „W przededniu wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej istnieje potrzeba zaktywizowania na skalę masową rodzimych feministek, by nie przepuściły okazji, jakie niesie polityka równościowa tej organizacji. Pora pogrzebać mit Matki Polki i żądać praw i realnej, a nie pozornej władzy dla siebie i dla innych kobiet. […] Wyszliśmy z założenia, że równy udział kobiet i mężczyzn w pracy i życiu rodzinnym jest warunkiem wstępnym praktycznej realizacji równości mężczyzn i kobiet, mobilizacji pełnego potencjału siły roboczej w Unii Europejskiej” (M. Ksieniewicz, „Specyfika polskiego feminizmu”).

Mamy więc cel istotny. Siła robocza przedłużona o wiek emerytalny, kobieta wolna od obciążeń rodzinnych – takie warunki stawia menedżer – to treści, które towarzyszą polskiej rzeczywistości od roku 1945, kiedy na plakatach pojawiła się „kobieta na traktorze”, wzywając wszystkie swoje koleżanki do pracy produkcyjnej, lekceważąc misję rodzicielską, wychowawczą, kulturotwórczą, obyczajową kobiety. Największą przeszkodą w takim zaprzęgnięciu polskiej kobiety do pracy w Unii Europejskiej jest jej poczucie godności. Uważa się za matkę, za Polkę, za żonę. Ta fundamentalna świadomość każdej kobiety nazwana jest mitem, który przeszkadza w zapędzeniu polskiej kobiety do eurokołchozu. Przy takim zestawieniu argumentów można się domyślać, dlaczego parlament dostał polecenie, ażeby w trybie przyspieszonym doprowadzić do uruchomienia mechanizmów wyłączających każdą kobietę z jej naturalnego środowiska. Może się to dziać w majestacie prawa pod pretekstem pomocy rodzinie.

Ks. bp Stanisław Stefanek TChr
Nasz Dziennik, 30 września 2014

Autor: mj