Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd po przejściach

Treść

Kształt rządu Ewy Kopacz wskazuje na to, że pani premier bardziej zależy na uspokojeniu sytuacji w Platformie Obywatelskiej i wzmocnieniu w niej swojej pozycji niż na sprawnym rządzeniu. Ściągnęła bowiem do MSZ Grzegorza Schetynę, aby mieć na niego oko, ale przede wszystkim, żeby nie miał czasu jeździć po kraju i odbudowywać wpływów w PO. Pacyfikacji schetynowców służy też nominacja dla Andrzeja Halickiego, prawej ręki ministra spraw zagranicznych, na ministra administracji i cyfryzacji. I żeby panowała równowaga, to w rządzie jest też dwóch liderów walczącej ze Schetyną „spółdzielni”: Andrzej Biernat, który pozostał szefem resortu sportu, i Cezary Grabarczyk – nowy minister sprawiedliwości. Ta równowaga powoduje, że Kopacz może ustawić się w wygodnej roli arbitra i recenzenta swoich partyjnych kolegów. Teoretycznie unika najgroźniejszego scenariusza: jeśli rząd będzie miał problemy (a na pewno tak będzie), jeśli jego notowania będą kiepskie, to Grzegorz Schetyna nie będzie mógł sobie pozwolić nawet na łagodną krytykę premier Kopacz i jej ministrów. Takiej nielojalności nikt by mu w Platformie nie wybaczył.

Czy wyobrażają sobie Państwo, żeby Donald Tusk po kilku latach „czołgania” Schetyny, wręcz poniżania go, odsuwania od kolejnych rządowych i partyjnych funkcji, przyjmował go teraz do rządu? Zanim Tusk wybrał posadę w Brukseli, mówiono o tym, że jesienią dojdzie do rekonstrukcji gabinetu. Ale o ministrze Schetynie na pewno nie myślał.

Ta sytuacja pokazuje słabość nowej premier. Może lepiej poradzi sobie na polu bezpieczeństwa? Nic tego nie zapowiada. Pytana wczoraj o sprzedaż broni na Ukrainę Ewa Kopacz zasłoniła się odpowiedzią: „Wie pan, jestem kobietą. Ja sobie wyobrażam, co bym zrobiła, gdyby na ulicy pokazał się człowiek wymachujący ostrym narzędziem albo trzymający w ręku pistolet. Pierwsza moja myśl: tam za moimi plecami jest mój dom i moje dzieci. Więc wpadam do domu, zamykam się i opiekuję się moimi dziećmi”.

Niestety, wiele wskazuje na to, że będzie to słaby rząd, a to jest zła informacja dla wszystkich Polaków. Nie ma w nim jakiejś wybitnej osobowości, choć pani premier mówi co innego. W Radzie Ministrów zostaje Bartosz Arłukowicz, który nie radził sobie dotąd ze służbą zdrowia. Dalej nie będzie sobie radził, bo nie było chętnych na zastąpienie go. Ogromnym resortem infrastruktury i rozwoju pokieruje Maria Wasiak, członek zarządu PKP SA. W spółce pani minister od kilkunastu lat zajmowała różne stanowiska (przez niecały rok była nawet prezesem), ale efekty jej pracy nie są oszałamiające. Wystarczy popatrzeć na sytuację polskiej kolei. I teraz minister Wasiak miałaby sobie lepiej poradzić z całą infrastrukturą i zarządzaniem funduszami unijnymi? Trudno oprzeć się wrażeniu, że jej awans to skutek osobistej znajomości z premier Kopacz – obie panie znają się już od lat 90., gdy wspólnie działały w radomskiej Unii Wolności. Trudno też spodziewać się, aby gwiazdą tego gabinetu została poseł PO Teresa Piotrowska, szefowa resortu spraw wewnętrznych. To po prostu rząd przetrwania do wyborów parlamentarnych.

Krzysztof Losz
Nasz Dziennik, 20 września 2014

Autor: mj