Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prawo do utraty wzroku

Treść

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

Ministerstwo Zdrowia zaostrza kryteria kwalifikujące do zabiegu zaćmy.

Ministerstwo Zdrowia ma pomysł, jak skrócić kolejki do zabiegu usunięcia zaćmy. Na listy oczekujących zamierza wpisywać tylko tych, których wzrok jest poważnie uszkodzony. Okuliści nie mają wątpliwości: to oślepianie ludzi.

Pani Ludmiła (zabieg miała w wieku 80 lat) z Bielska Podlaskiego czekała w kolejce na półgodzinny zabieg prawie rok. – To jest tak, że wszystko się robi zamazane, najgorzej, że nic nie można przeczytać. Dla kogoś takiego jak ja, kto dużo czyta, brak wzroku to jest po prostu śmierć – mówi kobieta.

Zaćma to choroba oczu prowadząca do zmętnienia soczewki. Jest jedną z przyczyn ślepoty. Polega na powstawaniu plamek lub zmętniałych obszarów na zwykle przezroczystej soczewce oka, co utrudnia promieniom świetlnym przedostanie się do siatkówki, a w konsekwencji prowadzi do upośledzenia ostrości wzroku. Im większe zmętnienia na soczewce oka, tym większe pogorszenie ostrości wzroku. Na zaćmę choruje w Polsce ok. 800 tysięcy osób. Obecnie, gdy tylko okulista stwierdzi proces mętnienia soczewki, pacjent z miejsca otrzymuje skierowanie na zabieg. Czas oczekiwania na operację może wynieść nawet dwa lata.

Resort zdrowia opracował jednak plan, który te kolejki miałby skrócić. Dostęp do tej operacji mają mieć tylko osoby w zaawansowanym stadium choroby. Decydujące ma być kryterium ostrości wzroku: pacjenci z zaćmą mogą zostać zakwalifikowani do zabiegu dopiero wtedy, gdy ostrość widzenia osiągnie 40 proc. – dostęp do tej operacji miałyby mieć tylko osoby w zaawansowanym stadium choroby, z utratą aż 60 proc. ostrości widzenia. Kwestię tę reguluje projekt rozporządzenia ministra z 12 sierpnia br., zmieniającego dotychczasowe zapisy regulujące kwestię świadczeń gwarantowanych.

W ocenie okulistów, takie postawienie sprawy spowoduje, że prawo do bezpłatnego leczenia zaćmy straci połowa pacjentów.

Co oznacza 60-procentowe uszkodzenie wzroku? W gabinetach okulistycznych znajdują się typowe tekturowe tablice do badania wzroku, z wypisanymi na nich na czarno rzędami literek i cyferek. Pacjent stoi przed nimi w odległości kilku metrów i czyta. Pacjent, który ma 60-procentowe uszkodzenie wzroku, z dziesięciu rzędów odczyta jednak tylko cztery pierwsze, największe. Pozostałych sześciu rzędów już nie widzi.

– Kryteria podane przez resort zdrowia są nie do przyjęcia. Wartość ostrości wzroku nie może wyłącznie decydować o tym, czy operować, czy też nie operować. Nie może to być kryterium jedyne i w pełni obligatoryjne – zdarzają się bowiem sytuacje, że zabieg musi być wykonany przy lepszej ostrości wzroku. Nie może też być tak, że arbitralne decyzje medyczne podejmują urzędnicy. To przecież lekarz, który kształci się w swoim kierunku przez wiele lat, ponosi całkowitą odpowiedzialność medyczną za pacjenta – komentuje prof. Jerzy Szaflik, właściciel prywatnej kliniki Centrum Mikrochirurgii Oka Laser. – Poza tym zaćma może przebiegać bardzo różnie – nie jest jednorodną chorobą o takich samych objawach. U każdego pacjenta może przebiegać inaczej – dodaje lekarz.

Operacja zaćmy nie jest skomplikowanym zabiegiem, a pacjent nie musi być długo hospitalizowany, czas pobytu w szpitalu na ogół nie przekracza dwóch dni. Koszt jednego zabiegu wynosi około 2,5 tysiąca złotych.

Jak podkreśla prof. Szaflik, były konsultant w dziedzinie okulistyki, rocznie w Polsce wykonuje się ok. 200 tys. zabiegów. – A powinno być ich przynajmniej o 100 tys. więcej. Niestety, pieniędzy z Funduszu jest tyle, ile jest – komentuje lekarz. Społeczeństwo się starzeje, a coraz nowocześniejsza medycyna jest coraz droższa. – Zaćma to tzw. ślepota odwracalna – po wykonaniu zabiegu wszystko wraca do normy. Jeśli jednak się go nie wykona na czas, pacjent po prostu traci wzrok. Im dłużej czeka się z zabiegiem, tym jest to mniej korzystne dla pacjenta. Dla lekarza oznacza to coraz trudniejszy zabieg – dodaje prof. Szaflik. Tego samego zdania jest Anna Woźniak-Szymańska, prezes Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych.

– Oczekiwanie na usunięcie zaćmy do czasu, gdy ostrość widzenia spadnie do 40 proc., w praktyce oznacza, że pacjenci będą zmuszeni do wieloletniego życia z pogarszającym się wzrokiem, uniemożliwiającym normalne funkcjonowanie: czytanie, prowadzenie samochodu itd. Ten pomysł to zgoda na to, by ludzie po prostu ślepli. Będzie to problem i dla chorego, i dla jego rodziny. Zaćma dotyka najczęściej osób starszych, które z reguły mieszkają już same. A które z racji niedołężności spowodowanej ślepotą skazane byłyby na kompletne inwalidztwo. Koszty społeczne będą zatem większe niż te związane z leczeniem zaćmy – wskazuje Woźniak-Szymańska. Zwraca przy tym uwagę, że pacjenci decydują się na operacyjne usunięcie zaćmy dopiero wtedy, gdy czują, że gorzej funkcjonują. Nikt nie decyduje się na tego typu operację zbyt pochopnie.

PZN w liście protestacyjnym do ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza wyraża wątpliwości dotyczące intencji wprowadzenia takiego kryterium, pytając, czy chodzi np. „o pozorne zmniejszenie kolejek oczekujących na operacje zaćmy”, czy też o wymuszenie leczenia tego schorzenia z prywatnych środków pacjentów.

„Nie zgadzamy się na dzielenie Polaków na tych, których stać jest na prywatne leczenie, i na tych, których na to nie stać i muszą ślepnąć” – podkreśla Związek.

Resort tłumaczy, że projekt rozporządzenia jest jeszcze w trakcie uzgodnień. A wszelkie uwagi są przyjmowane i rozpatrywane. Nie wyklucza też, że kryteria usuwania zaćmy będą mogły zostać złagodzone i że o kierowaniu na zabieg nie będzie decydować ostrość wzroku. Pytanie tylko, kiedy i w jaki sposób.

– Dobrze byłoby, gdyby ministerialni urzędnicy nie brali się za wyznaczanie kryteriów, bo to należy do lekarzy specjalistów. Nie możemy wprowadzać medycyny urzędniczej. Minister Arłukowicz już niejednokrotnie pokazał jak bardzo zależy mu na służbie zdrowia, a efektem tego jest zupełna degrengolada tego sektora. Dlatego do tych obietnic podchodziłbym bardzo ostrożnie, zbliżają się wybory, pewne rzeczy muszą więc być łagodzone – konkluduje poseł Czesław Hoc, wiceszef sejmowej Komisji Zdrowia.

Anna Ambroziak
Nasz Dziennik, 20 września 2014

Autor: mj