Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zima bez gazu?

Treść

Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

Każdy artykuł, publikacja, dyskusja na temat rynku energii obowiązkowo zawiera słowa: „bezpieczeństwo energetyczne kraju”, „dywersyfikacja dostaw”. Nie inaczej będzie w niniejszym artykule. Żeby jednak było wiadomo, o czym mowa, warto krótko zdefiniować przytoczone pojęcia. Najprościej rzecz ujmując, przyjmijmy, że „bezpieczeństwo energetyczne” to nic innego jak zdolność do pokrycia bieżącego i perspektywicznego zapotrzebowania na gaz i inne paliwa energetyczne.

„Dywersyfikacja” to zróżnicowanie kierunku dostaw, czyli zbudowanie systemu, w którym dany surowiec dostarczany jest przynajmniej z kilku państw. To trzeba podkreślić, chodzi o różne państwa, a nie różne firmy. Nie istnieje dywersyfikacja, jeżeli surowce dostarczane są przez różne podmioty (firmy), ale one kupują go w tym samym kraju.

Przyjmując powyższe założenia definicyjne, odpowiedź na pytanie, czy gazowe bezpieczeństwo Polski jest na wystarczającym poziomie, powinna być banalnie prosta. Tymczasem dyskusja, jaka znów rozgorzała po wybuchu wojny na Ukrainie, nie daje jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Zdania są podzielone.

Jedni mówią, że Polska jest bezpieczna, inni że nie, czyli dyskutanci dzielą się na optymistów i pesymistów, lub inaczej: idealistów i realistów (chyba lepszy podział). Dodatkowo czytelnicy i słuchacze śledzący dyskusję bombardowani są mało zrozumiałymi terminami: rewers fizyczny, rewers realny, interkonektory itp.

Kilka liczb

Próbując, pomimo tego „medialnego szumu”, odpowiedzieć na postawione na wstępie pytanie, warto wcześniej przynajmniej kilkoma liczbami opisać w sposób syntetyczny polski rynek gazu.

1. Gaz ziemny stanowiący istotną pozycję w polskim bilansie energetycznym zaspokaja około 15% całkowitego zapotrzebowania na tzw. energię pierwotną.

2. Rocznie Polska konsumuje około 15,5 mld m3 tego surowca (dane za 2013 rok).

3. Nasza rodzima produkcja, czyli wydobycie ze złóż krajowych, wynosi około 4,3 mld m3, co stanowi jedynie około 28 proc. naszego zapotrzebowania na gaz. Zdecydowaną większość, ponad 70 proc., musimy kupować poza granicami.

4. W strukturze konsumpcji ponad 60 proc. zużywa przemysł. Reszta przypada na gospodarstwa domowe.

5. Warto zwrócić uwagę na fakt, że w przemysłowym zużyciu gazu około 1 mld m3 przypada na strategiczną polską spółkę chemiczną Azoty SA, którą od jakiegoś czasu próbuje przejąć kapitał rosyjski.

6. Możliwości magazynowe gazu w Polsce wynoszą niecałe 2 mld m3, co wystarczy na mniej więcej 50 dni średniego zużycia. To jeden z najniższych wskaźników w Europie. Mniejsze pojemności magazynowe mają np. Wielka Brytania, Holandia i Belgia, ale to wynika z faktu posiadania własnych zasobów lub innych (nierosyjskich) możliwości zaopatrywania się w surowiec gazowy.

Inne kraje, pomimo wyższych niż Polska możliwości dywersyfikacji dostaw, np. Niemcy, Francja, Czechy, Węgry, posiadają pojemności magazynowe minimum dwukrotnie wyższe niż Polska, wystarczające na ponad 100 dni i więcej średniej konsumpcji. Pomijając szczegółowe kwestie techniczne, warto dodać także, że polskie magazyny charakteryzują się niższymi parametrami technicznymi.

Z jakich państw mamy gaz?

Odpowiedź akurat na to pytanie jest rzeczywiście prosta. Wspomniane ponad 70 proc. gazu ziemnego, które Polska musi importować, to wyłącznie gaz rosyjski. Innego państwa-importera nie ma i na razie nie będzie z prostego względu – nie ma technicznych możliwości dostarczenia innego gazu niż rosyjski.

Optymiści w tym miejscu natychmiast będą argumentować, że nie jest tak źle, ponieważ mamy techniczne możliwości (interkonektory) zaopatrzenia Polski w gaz w ramach tzw. rewersu realnego z kierunku południowego i zachodniego, a nie tylko ze wschodu. Rzeczywiście taka możliwość istnieje, ale nie zmienia to faktu, że będzie to nadal gaz rosyjski, tyle że dostarczany przez pośredników: Niemcy i Czechy.

W przypadku niekorzystnego rozwoju sytuacji na Wschodzie (czego wykluczyć niestety nie można) i użyciu przez Rosję gazowego szantażu w celu wymuszenia korzystnych dla siebie zachowań politycznych ze strony innych krajów, Polska zostanie od tego surowca odcięta. Należy pozbyć się złudzeń. Energetycznej solidarności Europy w sytuacji, kiedy Rosja zdecyduje się na wyciągnięcie „gazowego pistoletu”, nie będzie. Każdy kraj będzie grał „na siebie” i należy założyć, że nawet niezbyt głośne „pomruki” niezadowolenia Moskwy raczej skutecznie odstraszą Czechów i Niemców od przesyłania gazu do Polski, także przy istnieniu takich technicznych możliwości poprzez wspomniane interkonektory.

Rosja musi sprzedawać gaz Europie?

Optymiści-idealiści będą wskazywać na niemożność realizacji szantażu gazowego ze strony Rosji, gdyż to doprowadziłoby do zapaści jej budżetu. W ich opinii, Rosja musi eksportować gaz, aby nie zbankrutować. Ta ocena nie do końca jest prawdziwa. Faktem jest, że eksport ropy i gazu stanowi ponad 50 proc. wpływów budżetowych, ale w strukturze eksportu gaz stanowi akurat najmniejszą część.

Z ponad 350 mld USD (2013 rok), jakie Rosja uzyskała z eksportu surowców energetycznych, zdecydowaną większość (około 280 mld USD) stanowiły wpływy ze sprzedaży ropy i produktów naftowych. Jedynie 14 proc. wpływów, czyli niewiele ponad 70 mld USD, przyniósł eksport gazu. Wstrzymanie eksportu gazu do Europy może być kłopotliwe, ale z pewnością nie położy na łopatki rosyjskiej gospodarki. Poza tym należy mieć na uwadze dokonującą się, jeżeli nie zasadniczą reorientację, to z całą pewnością dywersyfikację odbiorców, jaką właśnie realizuje Kreml.

W maju tego roku Rosja i Chiny podpisały umowę, zakładając dostawy gazu przez 30 lat na poziomie blisko 40 mld m3 rocznie. Gaz do Chin będzie płynął ze wschodnich złóż syberyjskich rurociągiem o długości 3,5 tys. kilometrów. Plany zakładają rozpoczęcie realizacji kontraktu już w 2018 roku.

Polski terminal LNG w Świnoujściu

W kontekście tych realnych działań oceny naszych rodzimych i niektórych europejskich idealistów mogą się okazać zbyt optymistyczne, zwłaszcza że realnego zwiększenia poziomu bezpieczeństwa gazowego w Polsce można oczekiwać dopiero po oddaniu do eksploatacji terminalu LNG w Świnoujściu o przepustowości 5 mld m3 (około 50 proc. importu) pozwalającego na import skroplonego gazu z kierunku rzeczywiście innego niż rosyjski.

Ale ta kluczowa inwestycja ma już opóźnienie (pierwotny termin oddania do użytku to rok 2014). Oficjalna data to rok 2015. Nieoficjalna, ta z rozmów między prominentnymi politykami PO nagranymi w tzw. aferze taśmowej, to nawet dopiero rok 2017. Trzeba mieć nadzieję, że ta pierwsza data będzie realna.

Tak patrząc jeszcze na pasmo „sukcesów” rządu PO – PSL w dziedzinie poprawy bezpieczeństwa energetycznego, warto wspomnieć, że Litwa właśnie oddaje do użytku terminal LNG w Kłajpedzie, przez który będzie można sprowadzać nawet do 3 mld m3 gazu rocznie, czyli tyle, ile wynoszą roczne potrzeby tego kraju. W lipcu tego roku litewska spółka podpisała pierwszą umowę na dostawę gazu z norweskim Statoilem. (Młodszym Czytelnikom warto może przypomnieć, że do marca 1990 roku Litwa była sowiecką republiką).

Reasumując, na chwilę obecną, w świetle istniejących realnych możliwości i przy złożonej sytuacji politycznej, poziom naszego gazowego bezpieczeństwa należy uznać de facto za zerowy. Szamańskie opowieści o rewersach wirtualnych i realnych tego nie zmienią, zwłaszcza że nie dalej jak 9 września „Financial Times” napisał, że szef Gazpromu Aleksiej Miller skarży się, iż reeksport rosyjskiego gazu poprzez tzw. rewers to „półoszukańczy mechanizm” i trzeba coś z tym zrobić. Czy rzeczywiście grożą nam problemy na rynku gazu?

Na to pytanie dzisiaj wiarygodnej odpowiedzi może udzielić tylko jedna osoba – Władimir Putin. Niestety, to wyłącznie od jego planów i decyzji zależy rozwój sytuacji. PS Z punktu widzenia porządku prawnego za bezpieczeństwo gospodarcze Polski, a tym samym jego kluczowy obszar, jakim jest bez wątpienia bezpieczeństwo energetyczne, odpowiada Ministerstwo Gospodarki. Przygotowując artykuł, odwiedziłem jego strony internetowe, myśląc, że może tam znajdę jakieś krzepiące wieści. Niestety. W zakładce „bezpieczeństwo gospodarcze” na pierwszej stronie wisi bardzo „aktualny i merytoryczny” wpis z maja 2014 roku. Jego treść można streścić krótko: „bezpieczeństwo gospodarcze ważne jest”.

Ministerialna zakładka „ropa i gaz”. Na pierwszym miejscu dokument datowany po modyfikacji na 7 sierpnia 2014 r. pt. „Sprawozdanie z wyników monitorowania bezpieczeństwa dostaw paliw gazowych w 2013 r.”.

Dr Piotr Grabowski
Nasz Dziennik, 20 września 2014

Autor: mj