Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Traktory na dziki

Treść

Zdjęcie: Adam Białous/ Nasz Dziennik

Sto oflagowanych rolniczych traktorów przejechało wczoraj wolno z Zabłudowa przed Podlaski Urząd Wojewódzki w Białymstoku, blokując krajową 19, a potem centralną część miasta. To protest rolników przeciwko opóźnieniom w odstrzale dzików.

Gospodarze sprzeciwiają się niskim odszkodowaniom za niszczycielską działalność tych zwierząt w uprawach oraz potencjalnemu roznoszeniu przez zarażone sztuki afrykańskiego pomoru świń.

Rolnicy traktory ustawili blisko centrum miasta, wzdłuż ul. Mickiewicza. Planują tak stać do czasu, aż na rozmowy z gospodarzami przyjadą do Białegostoku ministrowie rolnictwa i środowiska. Protestujący chcą im pokazać ogromne szkody, jakie wyrządziły dziki na polach. Jeżeli ministrowie nie przyjadą, rolnicy gotowi są kontynuować akcję nawet przez tydzień.

Główne postulaty zgromadzonych pod urzędem wojewódzkim kilkuset rolników to wypłata adekwatnych do szkód odszkodowań i skuteczny odstrzał dzików grasujących w regionie. Jak tłumaczą, prowadzona od końca lipca trzebież jest jedynie symboliczna. Główny Lekarz Weterynarii miesiąc temu wydał zgodę na odstrzał ponad 3 tys. z 13 tys. dzików w woj. podlaskim. Według najnowszych danych Polskiego Związku Łowieckiego w Białymstoku, na tej podstawie dotychczas upolowano zaledwie około 300 sztuk.

Na wielu podlaskich polach dziki splądrowały dużą część upraw kukurydzy, ziemniaków i pszenicy. – Dziki zniszczyły mi do tej pory już 2 hektary rzepaku i 5 hektarów pszenicy, to straty rzędu około 7 tysięcy złotych. Nikt nie chce mi za to wypłacić odszkodowania. Koło łowieckie twierdzi, że nie ma środków – mówi Józef Lachowski, rolnik z Siemiatycz. Na proteście byli też rolnicy, którzy z tego samego powodu ponieśli straty rzędu kilkuset tysięcy złotych.

Rolnicy twierdzą, że odszkodowania, jeśli je w ogóle otrzymują od organizacji łowieckich, nie rekompensują strat. Wiele kół łowieckich jednak wcale ich nie wypłaca, argumentując, że nie mają na to środków. Rolnicy domagają się powołania niezależnych komisji, które będą szacować zniszczenia. Domagają się też wyższej wyceny szkód powodowanych przez dziki. W rozmowach z wojewodą podlaskim gospodarze wskazywali m.in. na marnotrawstwo, na jakie narażają ich rządzący, zwlekając z podjęciem decyzji. Zamiast w pole, rolnicy są zmuszeni wyjść na ulice.

Protestujący domagają się od rządu pilnej interwencji w związku z odnotowaniem w Polsce przypadków afrykańskiego pomoru świń, przenoszonego przez dziki. – Przecież my karmimy naszą trzodę chlewną uprawami, w jakie wchodzą dziki. Jeżeli któryś z nich ma ASF, to szybko przejdzie to na świnie wraz z paszą – obawia się rolnik Józef Lachowski.

ASF najpierw stwierdzono u dzików, które na tereny przygraniczne, głównie w powiecie sokólskim, przywędrowały najpewniej z Białorusi. Znaleziono dotąd około 10 padłych dzików zakażonych tą chorobą. W ostatnich tygodniach ASF stwierdzono też u świń w dwóch przygranicznych małych gospodarstwach rolnych w gminie Gródek. Zwierzęta te uśpiono i zutylizowano.

Odstrzały dzików trwają w czterech powiatach przygranicznych – sejneńskim, augustowskim, sokólskim i białostockim. Polowania mogą się odbywać jedynie za zgodą powiatowego lekarza weterynarii.

Adam Białous
Nasz Dziennik, 29 sierpnia 2014

Autor: mj