Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wychowanie to nie paragrafy

Treść

Stwierdzenie minister edukacji Joanny Kluzik-Rostkowskiej, jakoby Deklaracja Wiary nauczycieli łamała Konstytucję, gdyż szkoła publiczna powinna być neutralna światopoglądowo, a kuratorzy mają obowiązek strzec tej neutralności, rodzi poważne zastrzeżenia. Odniósł się do niego również ks. abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Episkopatu Polski.

Konstytucja RP gwarantuje wolność uzewnętrzniania religii, a rodzice mają prawo do nauczania i wychowania moralnego i religijnego dzieci pozostającego w zgodzie z ich przekonaniami (art. 48 i 53 ust. 3 i 4). Nie ma też w Konstytucji słowa o neutralności światopoglądowej; jest natomiast – o bezstronności władz publicznych wobec przekonań religijnych, filozoficznych i światopoglądowych (art. 25 ust. 2). Zwróćmy uwagę, że artykuł ten wskazuje, że to władze publiczne mają zachowywać bezstronność; minister edukacji, jednostki prowadzące szkoły publiczne oraz ich dyrektorzy sprawują władzę publiczną, to oni zgodnie z Konstytucją mają zachowywać bezstronność religijną i światopoglądową. Groźba o karaniu nauczycieli, którzy otwarcie przyznają się do swojej wiary, pozostaje w sprzeczności z tym obowiązkiem.

Na zagadnienia związane z kwestiami światopoglądowymi zwracał już uwagę Trybunał Konstytucyjny. Wskazał, że minister edukacji narodowej posiada ogólną kompetencję do określania treści programów szkolnych, jednak nie ma „pełnej swobody w kształtowaniu tych programów”. Działalność instytucji oświatowych „w sposób konieczny uwzględniać musi konstytucyjne prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z określoną hierarchią wartości i wyznawanym światopoglądem”, szczególnie gdy odnosi się ona do „kwestii aksjologicznych, których nie można sprowadzić do wiedzy czysto empirycznej i nie podlegającej wartościowaniu moralnemu” (K 26/96). Trudno więc zgodzić się z tezą, że w świetle Konstytucji polska szkoła ma być neutralna światopoglądowo. Tym bardziej że można zasadnie kwestionować trafność tej koncepcji państwa, gdyż w istocie owa „neutralność światopoglądowa państwa” jest też pewnym światopoglądem określającym to, czym powinno zajmować się państwo (np. przyjmować ideologię gender), a czego bezwzględnie nie powinno robić (odwoływać się do chrześcijaństwa). W efekcie dochodzi do sytuacji paradoksalnej, z jednej strony próbuje się zakazać nauczycielom odwoływania się do własnego światopoglądu, z drugiej – nakłada się na nich obowiązek realizowania koncepcji edukacyjnych bezpośrednio związanych z określoną wizją światopoglądową. To dopiero jest demoralizujące.

Poza tym, jeżeli nauczyciel ma być autorytetem, osobowością pociągającą swoich wychowanków, a więc kimś więcej niż tylko „przekaźnikiem wiedzy”, to musi w pewnym sensie być „autentyczny”, „otwarty”, „prostolinijny”, sam musi być przekonany do tego, co robi. Jeśli zaś będzie urzędnikiem ukrytym za ministerialnymi ideologicznymi dyrektywami, to nie będzie pedagogiem. Nie będzie też wychowawcą, gdy będzie próbował narzucić swoje przekonania. W procesie wychowania nie da się schować za paragrafy.

Autor jest adiunktem w Katedrze Prawa Konstytucyjnego KUL.

Dr Marek Dobrowolski
Nasz Dziennik, 2 sierpnia 2014

Autor: mj