Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Niemcy płacili i za pogromy, i za denuncjację polskich żołnierzy

Treść

Białostocka prokuratura Instytutu Pamięci Narodowej, prowadząca śledztwo w sprawie mordu na ośmiu Polakach w miejscowości Świdry - Wissa, natrafiła na ślad jej organizatora Mieczysława Kosmowskiego, agenta gestapo. Podczas wojny wydał na śmierć wielu Polaków i Żydów z terenów ziemi łomżyńskiej i białostockiej. Prokuratorzy rozpatrują też tezę, że Kosmowski jako agent gestapo przygotowywał pogromy żydowskie. Chodzi o wydarzenia z lipca 1941 roku w kilku miejscowościach w okolicach Szczuczyna i Łomży. Jest rzeczą oczywistą, że Polacy nie mogli robić tego, co chcieli, na terenach zajętych przez III Rzeszę. Nie mogli więc organizować pogromów. Organizowali je Niemcy, którzy specjalnie się do tego przygotowywali - twierdzą prokuratorzy IPN.

Informacje na temat życia Mieczysława Kosmowskiego zebrane przez IPN są szczątkowe. Wiadomo, że urodził się w miejscowości Świdry - Awissa (oryginalna nazwa z czasów Generalnej Gubernii), gmina Szczuczyn, w roku 1913. Od roku 1933 odbywał służbę wojskową. Później pracował w rodzinnym gospodarstwie rolnym. Następnie zatrudnił się na poczcie w Szczuczynie. Podczas wojny, w roku 1940, dopuścił się nadużyć finansowych i z tego powodu uciekł do niemieckiej strefy okupacyjnej. Gestapo zwerbowało go 30 października 1940 roku do współpracy z niemieckim wywiadem. Nadano mu fałszywe nazwisko i imię Walter Krause. W posiadaniu białostockiej prokuratury IPN jest oryginalny dokument werbunku dokonanego przez gestapo w Olsztynie. Kosmowski do czasu wojny niemiecko-sowieckiej kilkakrotnie przekracza granicę. Przenika na stronę okupacji sowieckiej z zadaniem zbierania wiadomości szpiegowskich z terenów granicznych, takich jak Szczuczyn czy Wąsosz, Radziłów i Jedwabne. Miejsca, w których po wkroczeniu na te tereny wojsk niemieckich dochodzi do żydowskich pogromów. Do pomocy, za pieniądze, organizuje sieć niemieckich konfidentów, głównie z osób, które przed wojną miały do czynienia z polskim wymiarem sprawiedliwości czy zarażonych nienawiścią Polaków, których bliskich, za wskazaniem ich sąsiadów narodowości żydowskiej, Sowieci wywieźli na Sybir czy zamordowali na miejscu. Z początkiem wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 roku Mieczysław Kosmowski pod pseudonimem "Gienek" zostaje przeniesiony przez gestapo w jego rodzinne strony, czyli w okolice Szczuczyna. Z dokumentów wynika, iż jego miesięczne oficjalne wynagrodzenie za działalność agenturalną wynosi około 250 niemieckich marek. Tu, jak wynika z dokumentów posiadanych przez białostocki IPN, wskazuje gestapo Polaków i Żydów, których trzeba zlikwidować. Organizuje akcje ludobójcze, m.in. w swojej rodzinnej miejscowości Świdry - Awissa, podczas której Niemcy mordują 8 Polaków. W późniejszych latach wojny gestapo przenosi swojego agenta "Gienka" na tereny Białostocczyzny, gdzie ten, nieznany w tych stronach, wnika w struktury podziemia i wydaje jej żołnierzy. Swoją zbrodniczą działalność, sowicie opłacaną przez Niemców, prowadzi niemal przez całą okupację. Kosmowskiego ostatni raz widziano w roku 1944 w Bydgoszczy, kiedy ewakuował się razem z wojskami niemieckimi. Od tamtego czasu ślad po nim zaginął.
W 1955 r. sprawę przeciwko agentowi gestapo Mieczysławowi Kosmowskiemu pseudonim "Gienek", oskarżonemu o wydanie Niemcom kilkudziesięciu Polaków, głównie z podziemia niepodległościowego, prowadziła Prokuratura Wojewódzka w Białymstoku. W aktach tej sprawy znajdują się informacje dotyczące około 40 meldunków "Gienka" złożonych dla białostockiego gestapo. Na podstawie nich Niemcy dokonywali aresztowań i egzekucji. Na wniosek sądu za Kosmowskim wysłano list gończy, który od roku 1957 aż do roku 2009 był aktualny.
Kilka lat temu na osobę Mieczysława Kosmowskiego trafił prokurator Jerzy Kamiński, do niedawna jeszcze pracujący w białostockim oddziale IPN, który prowadził śledztwo w sprawie zbrodni funkcjonariuszy niemieckich ze Szczuczyna popełnionych w latach 1941-1944. - Przy okazji tej wielowątkowej sprawy natrafiłem na wątek zbrodni niemieckiej, jaka została dokonana w miejscowości Świdry - Awissa, gdzie Niemcy 9 czerwca 1944 roku rozstrzelali ośmiu Polaków, mieszkańców tej wsi. Akcję tę najpewniej organizował Mieczysław Kosmowski, agent gestapo - powiedział prokurator Jerzy Kamiński. - Szczególnie cenne były dla mnie zeznania świadków tej zbrodni, które złożyli przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Białymstoku w latach 50. i 60. Wskazywali oni na Kosmowskiego jako aktywnego uczestnika akcji. Kiedy zakończyłem sprawę Szczuczyna, wyłączyłem z niej oddzielną sprawę dotyczącą Kosmowskiego. Zrobiłem to, ponieważ znalazłem decyzję Sądu Wojewódzkiego w Białymstoku, który w roku 1957 wydał postanowienie o poszukiwaniu Mieczysława Kosmowskiego listem gończym - powiedział prokurator Kamiński. Tłumaczy on, iż nie mógł zakończyć śledztwa w sprawie zbrodni niemieckiej na ośmiu Polakach w miejscowości Świdry - Awissa, kiedy nie odnaleziono jej domniemanego organizatora Mieczysława Kosmowskiego. - Aby móc zakończyć śledztwo w sprawie mordu niemieckiego w Świdrach - Awissa, wystąpiłem do sądu o uznanie Mieczysława Kosmowskiego za zmarłego, ze względu na to, że urodził się on w roku 1913, więc jest mało prawdopodobne, że żyje - mówi Kamiński. Miesiąc temu sąd przychylił się do tego wniosku.
Przy okazji tego śledztwa, na podstawie badanych dokumentów, zrodziło się podejrzenie, iż Mieczysław Kosmowski mógł jako agent gestapo, jeszcze przed wojną niemiecko-sowiecką, przygotowywać pogromy żydowskie, jakie miały miejsce w lipcu 1941 roku w kilku miejscowościach w okolicy Szczuczyna, m.in. Wąsoszu i Łomży. - Badamy wątek domniemanego udziału agenta gestapo Mieczysława Kosmowskiego w organizacji pogromów Żydów w miejscowościach na terenach ziemi łomżyńskiej i szczuczyńskiej. Są dowody wskazujące na jego udział w organizacji pogromu Żydów w Wąsoszu - powiedział nam Zbigniew Kulikowski, szef białostockiej prokuratury IPN w Białymstoku.
Śledztwo w sprawie pogromu w Wąsoszu prowadzi prokurator Radosław Ignatiew (ten sam, który prowadził postępowanie w sprawie Jedwabnego). Tłumaczy on, jak dochodziło do pogromów. - Jest rzeczą oczywistą, że Polacy nie mogli sobie robić, co chcieli, na terenach zajętych przez Niemców. Nie mogli więc organizować pogromów. Organizowali je Niemcy. Jak wynika z dokumentów, Niemcy byli przygotowani do organizacji pogromów Żydów, mieli wcześniejsze rozpoznanie (przez agentów), kto z Polaków ma nienawiść do Żydów za to, że ci wydawali ich krewnych Sowietom, kto zabije za pieniądze, bo jest po prostu bandytą. I takich ludzi wybierali do przeprowadzenia pogromów, tworząc z nich zwyczajne bandy. Ta technika organizacji pogromów została opracowana i zastosowana przez Niemców po raz pierwszy w Jedwabnem - powiedział nam prokurator Radosław Ignatiew. Szczególną rolę miał tu zdaniem prokuratora Mieczysław Kosmowski, agent gestapo. - Ewidentnie z Niemcami w roku 1941 przyszedł Mieczysław Kosmowski. Na pewno jeszcze przed zbrodniami na Żydach był on na terenach okolic Szczuczyna czy Łomży i nawoływał do odwetu na Żydach. Natomiast co do jego udziału w pogromach, to wszystko na razie badamy - mówi prokurator Ignatiew.
Prokurator w rozmowie z nami przypomniał również, że śledztwo, które prowadził w sprawie pogromu w Jedwabnem, zakończył wnioskiem, iż była to zbrodnia niemiecka, przez nich zorganizowana. Jedynie z pomocnictwem niektórych Polaków. Natomiast z informacji medialnych dotyczących tego tematu, powtarzanych również obecnie, można wywnioskować błędnie, że to Polacy byli organizatorami tej zbrodni. Podobne w wymowie jest stwierdzenie szefa białostockiej prokuratury IPN Zbigniewa Kulikowskiego. - Fakt, że te pogromy zostały przygotowane, zaplanowane przez okupantów niemieckich, jednoznacznie wskazuje, że jest to zbrodnia wojenna przez nich popełniona. A Polacy, którzy w tym pomagali, byli głównie kryminalistami, jakich się znajdzie w każdym narodzie, i oni stali się współsprawcami tej zbrodni - mówi Kulikowski. Wskazuje on również na inną niż kryminalną pobudkę, którą kierowali się niektórzy Polacy biorący udział w pogromach na wschodnich terenach Polski. - Wielu mieszkańców miejscowości, w których doszło do pogromów, było wściekłych na swoich niektórych żydowskich sąsiadów, którzy zaraz po wkroczeniu do Polski armii sowieckiej chętnie wskazywali NKWD, których Polaków trzeba zlikwidować lub wywieźć na Sybir. Tak jak obywatele Grodna dobrze zapamiętali, że podczas pierwszego ataku sowieckich czołgów na to miasto, po unieruchomieniu czołgów i aresztowaniu załóg w jednym z nich znaleziono grodzieńskiego Żyda, który naprowadzał sowieckich pancernych - opowiada Kulikowski.
Adam Białous
"Nasz Dziennik" 2009-07-11

Autor: wa