Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zbrodniarze honoris causa?

Treść

Do niedawna sądzono, że doktor Josef Mengele - najbardziej znany spośród hitlerowskich lekarzy przestępców, który od 1943 r. w KL Auschwitz przeprowadzał zbrodnicze eksperymenty na dzieciach więźniach - działał w pojedynkę. Okazuje się jednak, że był on wykonawcą i podległym współpracownikiem niektórych "czołowych" niemieckich uczonych tych czasów: Otmara von Verschuera oraz Adolfa Butenandta. Ten ostatni otrzymał m.in. w 1939 r. Nagrodę Nobla, a w 1994 tytuł doktora h.c. Politechniki Gdańskiej.
Jak informował niedawno niemiecki tygodnik "Der Spiegel", nie niepokojeni przez prokuratorów, obaj promotorzy doktora Mengele kontynuowali swoją karierę po wojnie. Rezultaty śledztwa w tej skandalicznej sprawie ujawniła ostatnio włoska "La Republica", w ślad za nią "Corriere della Sera". Obiektem dziennikarskiego dochodzenia stał się Instytut Maxa Plancka (Max-Planck-Gesellschaft) - renomowany niemiecki instytut badań biologicznych, medycznych i biotechnologicznych. Przed wojną instytucja ta funkcjonowała pod szyldem Instytutu Antropologii, Genetyki i Higieny Społecznej im. Cesarza Wilhelma (Kaiser-Wilhelm-Gesellschaft). W czasie wojny przeprowadzano tam badania na organach, które wycinał dzieciom "doktor śmierć" - Josef Mengele. "Czerwona, krwawa nić uwięzionych łączyła wspaniałe wille Dachlem - bogatej dzielnicy Berlina - z barakami Auschwitz" - pisze "La Republica".
Butenandt (1903-1995), którego badania w sferze hormonów płciowych i protein zalicza się do najważniejszych osiągnięć naukowych XX wieku, jest oskarżany o prowadzenie zbrodniczych eksperymentów na ludziach, polegających m.in. na sprawdzeniu skutków oddziaływania niektórych rodzajów pleśni na komórki wątroby. Ogromne wątpliwości wzbudziły jego badania nad "hemopetynami" - substancjami, które mogłyby poprawić właściwości krwi u pilotów Luftwaffe, pozwalające przeżyć im w zimnej wodzie bądź w zimnym klimacie.

Aborcja - siostra holokaustu
W 1939 r. za wyodrębnienie i syntezę hormonów ludzkich Butenandt dostał Nagrodę Nobla. Jednak trzy lata temu media oskarżały go o udział w doświadczeniach prowadzonych przez Josefa Mengele na więźniach w Oświęcimiu. Są dane wskazujące, że właśnie tam przeprowadzono na kobietach pierwsze "kuracje" hormonalne i potwierdzono ich rakotwórcze działanie. Jednak niepomne tego faktu środowiska związane z przemysłem aborcyjnym do dziś wychwalają Butenandta za stworzenie podwalin pod produkcję hormonalnych środków antykoncepcyjnych, czyli produkowanych obecnie na masową skalę pigułek hormonalnych, które blokują zapłodnienie bądź uśmiercają poczęte życie w łonach matek.
Osoba Butenandta wręcz diabolicznie połączyła dwa koszmary XX w.: holokaust niemieckich obozów koncentracyjnych i współczesny przemysł aborcyjny. To skojarzenie nie dokonało się jedynie w umysłach najświatlejszych obrońców życia. Aborcja i holokaust to zjawiska wywodzące się zatem z tych samych, najciemniejszych patologicznych teorii, które lekceważą - a w konsekwencji depczą - majestat ludzkiego życia. Tej prawdy nie jest w stanie zakrzyczeć część środowisk żydowskich i lewackich w Niemczech, której nie spodobała się najnowsza książka Papieża Jana Pawła II. "Po upadku ustrojów zbudowanych na 'ideologiach zła' wspomniane formy eksterminacji wprawdzie w tych krajach ustały, utrzymuje się jednak nadal legalna eksterminacja poczętych istnień ludzkich przed ich narodzeniem" - napisał Ojciec Święty w książce "Pamięć i tożsamość". Zrównanie obu eksterminacji najmniej zadziwiłoby praktyka Butentadta, który z pewnością wiedział o nich najwięcej.

Wyrok za ładne oczy
Nie ulega wątpliwości, że światowy autorytet w dziedzinie badań bliźniąt, von Verschuer, otrzymywał od swojego byłego asystenta - dr. Mengele - dużą ilość ludzkich preparatów: oczy dzieci bliźniąt, próbki krwi "ludzi innej rasy", obcięte głowy dzieci, szkielety nowo narodzonych dzieci żydowskich w formalinie. Mengele zwykle bez żadnego znieczulenia odrzynał części wątroby i innych ważnych życiowo organów dzieciom żydowskim i zabijał je potwornymi uderzeniami w głowę. Wielu dzieciom wprowadzał do serca chloroform, inne zarażał tyfusem i innymi straszliwymi chorobami niszczącymi tkanki. Wielu żydowskim kobietom Mengele wprowadzał do jajników śmiertelne bakterie.
Niektórym bliźniętom o różnych kolorach oczu wstrzykiwano koloranty do oczodołów i źrenic, aby zmienić ich barwę i opanować możliwość "produkcji" bliźniąt Aryjczyków z niebieskimi oczami. W praktyce u dzieci zamiast oczu tworzyły się ziarniste skrzepy i malcy umierali w straszliwych męczarniach. - Mengele drogą zbrodniczych metod przekształcił Auschwitz w największe na świecie laboratorium biotechnologiczne wykorzystujące ludzkie istnienia zamiast zwierząt doświadczalnych - twierdzi ekspert Ernst Klee. Eksperymenty z bliźniętami śledziły z wielkim zainteresowaniem władze niemieckie w Berlinie.
Spośród 900 par bliźniąt przekazanych w ręce Mengele w Oświęcimiu przeżyło zaledwie 50. Wiele umarło wskutek eksperymentów. Wiele z nich "doktor śmierć" osobiście zamordował latem 1944 r. za pomocą śmiertelnych iniekcji. Niemiecki lekarz nazista przekazał zakonserwowane w formalinie oczy dzieci do Kaiser-Wilhelm-Gesellschaft. Verschuer zniszczył w 1945 r. cały materiał obciążający i kontynuował swoją karierę na Uniwersytecie Münster. Z kolei Josef Mengele zbiegł do Ameryki Południowej, gdzie żył w dostatku i zginął przypadkowo. Utonął w 1979 r. kilka metrów od pięknej brazylijskiej plaży.

Zaszczyt i wstyd
Profesor doktor Adolf Friedrich Johann Butenandt i doktor Otmar von Verschuer cieszyli się sławą uczonych światowego formatu i redaktorów naukowych "New York Timesa". Pierwszy spośród nich w 1972 r. został prezydentem Instytutu Maxa Plancka, drugi zaś stanął na czele odrodzonego po wojnie w RFN Niemieckiego Towarzystwa Antropologii. Żaden z nich nie odpowiedział za zbrodnicze związki z Mengele - zauważa "La Republica".
6 października 1994 roku Politechnika Gdańska nawet nadała byłemu gdańszczaninowi Adolfowi Butenandtowi (na trzy miesiące przed jego śmiercią) tytuł doktora honoris causa. W imieniu laureata, który wówczas z powodu "wieku i zdrowia" na uroczystość nie przybył, tytuł odebrał urzędujący prezydent Towarzystwa Maxa Plancka prof. dr Hans F. Zacher. Butenandt skierował za pośrednictwem Zachera do Polaków "budujące" przesłanie. Zbrodnicze doświadczenia nie stępiły w nim zacięcia rasowego moralisty: - Pan Butenandt ma (...) powód, by cieszyć się z tytułu, który jest mu przyznany. To wyróżnienie przerzuca pomost nad przepaścią załamania w tradycji akademickiej Politechniki Gdańskiej w 1945 roku znaczonej katastrofami historii, która wciąż obciąża stosunki miedzy polskim i niemieckim narodem - pouczał Zacher gdańskich studentów i naukowców (zob. "Pismo PG" - Nr 8 1994 - http://www.pg.gda.pl/pismo/94_08/). Zastanawiające, że "przepaści załamania" obciążającej stosunki polsko-niemieckie Butenandt nie dostrzegł w czasie II wojny światowej.
Doniesienia nt. przeszłości Butenandta władze Politechniki Gdańskiej nie uważają za pewnik. Oficjalna strona internetowa uczelni[1] informuje jedynie, że "wśród wybitnych profesorów okresu międzywojennego na pierwszym miejscu należy umieścić Adolfa Butenandta, który za wyodrębnienie i syntezę hormonów ludzkich uzyskał w roku 1939 nagrodę Nobla".

Siła niewiedzy
"Naszemu Dziennikowi" udało się skontaktować z rektoratem tej skądinąd zasłużonej (m.in. dla polskiej gospodarki morskiej) uczelni. Pani odbierająca telefon poinformowała ku naszemu zdziwieniu, że w Politechnice wie się o - najoględniej mówiąc - doniesieniach prasowych nt. kompromitującej przeszłości niemieckiego doktora h.c. Politechniki Gdańskiej, jednak są one "niewystarczające". Wygląda na to, że takie na długo pozostaną, dopóki władze uczelni same nie zechcą szukać. Polecamy lekturę wydanych w Niemczech książek opisujących zbrodnicze, ścisłe powiązania Butenandta z doktorem Mengele.
Nakładem wydawnictwa "Wallstein" Wolfgang Schieder, Achim Trunk wydali w 2004 r. książkę "Adolf Butenandt und die Kaiser-Wilhelm-Gesellschaft". Opisują oni rolę Butenandta, jaką odegrał on w "nauce i polityce naukowej przed i po 1945 roku". Stwierdzają, że pełniąc prominentną funkcję dyrektora Instytutu Antropologii, Genetyki i Higieny Społecznej im. Cesarza Wilhelma, Butenandt był "typowym reprezentantem nauki w III Rzeszy". Adolf Butenandt od 1936 r. był członkiem NSDAP.
Nawet macierzysta strona internetowej Instytutu Maxa Plancka informuje o głośnej książce roku 2004 autorstwa Achima Trunka "Biochemie im Krieg. Adolf Butenandt und sein Institut 1939 bis 1945" ("Biochemia w czasie wojny. Adolf Butenandt i jego Instytut w latach 1939-1945"). Wynika z niej jednoznacznie, iż Butenandt ściśle współpracował w zbrodniczych eksperymentach z doktorem Mengele. Książce patronowała Komisja Prezydencka "Historia Kaiser-Wilhelm-Gesellschaft w czasach narodowego socjalizmu"[2].
Sprawa przeszłości Butenandta stała się głośna w samych Niemczech. Na łamach antyfaszystowskiej strony internetowej z Bremy[3] Martin Guenthner pisze, że "Butenandt był mocno związany z reżimem nazistowskim i przestępczymi badaniami nad człowiekiem. Prawdopodobnie nisko sobie cenił ludzkie życie i dla reżimu był naukowo 'produktywny'". Po wojnie Butenandt udawał, że o niczym nie wiedział i "starał się wybielać morderców". "Taki oto jest honorowy obywatel Bremenhaven, gdzie jego imieniem nazwana jest ulica, co jest policzkiem dla tych tych, którzy cierpieli pod narodowymi socjalistami" - ubolewa Guenthner. Autor informuje, że z Butenandtem ściśle współpracowali inni "naukowcy": Guenter Hillmann, Otmar Fraiherr Verchuer wraz z Josephem Mangele z Auschwitz. Badali oni otrzymane próbki krwi i różne części ciała ludzkiego. "Butenandt musiał wiedzieć, skąd ten 'materiał' pochodzi i co tam się działo".
Najważniejsze, że o swoim doktorze h.c. dowiedzały się również władze Politechniki Gdańskiej.
Waldemar Moszkowski

"Nasz Dziennik" 2005-03-29

Autor: ab