Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ojciec duchowny kapłanów i wiernych

Treść

Sługa Boży ks. infułat Wojciech Piwowarczyk (1902-1990)

Ksiądz infułat Wojciech Piwowarczyk przez pół wieku wywierał znaczący wpływ na ożywienie życia religijnego w diecezji kieleckiej. Zarówno w czasie okupacji niemieckiej, jak i w latach zniewolenia komunistycznego okazał się duchowym oparciem nie tylko dla alumnów i wychowawców seminarium, ale także dla księży z całej diecezji. Dla ludzi świeckich, zwłaszcza chorych i ubogich, stał się mistrzem życia religijnego. 2 grudnia 2006 r. rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny.

Ksiądz biskup Czesław Kaczmarek, powierzając w 1958 r. ks. Wojciechowi Piwowarczykowi funkcję ojca duchownego kapłanów diecezji kieleckiej, napisał w nominacji m.in.: "jak bardzo w dzisiejszych warunkach jest potrzebny światły przewodnik w sprawach wewnętrznego życia samym księżom", który niesie pomoc kapłanom "w budowaniu i utrwalaniu królestwa Łaski Bożej w ich własnych kapłańskich duszach". Ojcostwo duchowe w posłudze ks. Wojciecha Piwowarczyka stało się faktem. Nie tylko nazywany był ojcem, ale u wszystkich księży diecezji kieleckiej cieszył się wielkim autorytetem w sprawach duszy i ich posługi kapłańskiej.

Droga do posługi ojca duchownego
Wojciech Piwowarczyk urodził się 18 stycznia 1902 r. we wsi Kamienica, położonej na terenie parafii Gołcza k. Miechowa. Pochodził z rodziny rolniczej Wojciecha i Joanny z d. Szychta. Miał siedmioro rodzeństwa. Rodzice zadbali o religijne i patriotyczne wychowanie swoich dzieci, a także o ich wykształcenie, co nie było łatwe w tamtym czasie. W wieku siedmiu lat Wojciech rozpoczął naukę w szkole podstawowej w Gołczy. Ukończył trzy klasy i złożył egzamin do progimnazjum rosyjskiego w Miechowie. Wybuch I wojny światowej przerwał naukę w szkole, która na cały rok została zamknięta. W tej sytuacji uczył się prywatnie w rodzinnej wiosce z pomocą kleryka Teofila Banacha. W 1916 r. po pomyślnie zdanym egzaminie rozpoczął naukę w II klasie Gimnazjum im. Tadeusza Kościuszki w Miechowie. W tym czasie należał do harcerstwa, co wpłynęło na umocnienie jego postawy religijnej i patriotycznej wyniesionej z domu rodzinnego. Przez pewien czas jego prefektem w szkole był ks. Tadeusz Jachimowski, były kapelan polskich oddziałów wojskowych na terenie Rosji. W lutym 1919 r. ksiądz prefekt został powołany przez biskupa polowego Stanisława Galla na pierwszego kanclerza Kurii Polowej Wojska Polskiego. W czasie wakacji w 1922 r. Wojciech Piwowarczyk zgłosił się na obóz szkolenia wojskowego do Rytra k. Starego Sącza. Jednak po dwóch tygodniach pobytu na obozie, z powodu trudnych warunków atmosferycznych i braku ciepłej odzieży rozchorował się na krwawą dyzenterię. Przeleżał wiele tygodni w szpitalu, a dalszą opiekę sprawowała nad chorym jego matka w domu rodzinnym. Po siedmiu latach nauki w gimnazjum Wojciech Piwowarczyk złożył egzamin dojrzałości przed Komisją Edukacyjną i ze świadectwem maturalnym 1 września 1923 r. zgłosił się do kieleckiego seminarium duchownego. Jako alumn, zdolny i solidny w pracy, już w seminarium odpowiedzialnie przygotowywał się do przyszłej posługi kapłańskiej. Działał w kołach zainteresowań, głównie w kole misyjnym oraz w Sodalicji Mariańskiej. Po pięciu latach studiów 19 czerwca 1927 r. otrzymał święcenia kapłańskie w katedrze kieleckiej z rąk ks. bp. Augustyna Łosińskiego.
Bezpośrednio po święceniach ksiądz biskup ordynariusz skierował go na wikariat do Wiślicy, gdzie obok podstawowych obowiązków duszpasterskich zajmował się głównie katechizacją. Proboszcz tej parafii, ks. Jan Widłak, wkładał wówczas wiele trudu w odbudowę starej kolegiaty i domu Długosza. Po roku pracy w Wiślicy ks. Piwowarczyk został przeniesiony do parafii Świętej Trójcy w Jędrzejowie. I tu również wiele czasu i trudu poświęcał nauczaniu religii w wioskach poza miastem, dojeżdżając do szkoły rowerem.
Z Jędrzejowa ks. Wojciech Piwowarczyk został skierowany na dalsze studia z teologii moralnej na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego, które rozpoczął 1 września 1932 roku. W ramach studiów uczęszczał też na wykłady z psychologii. W Warszawie, oprócz pracy naukowej, pomagał w duszpasterstwie parafialnym - spowiadał i opiekował się chorymi w szpitalu. Angażował się również w działalność akademickich stowarzyszeń, działających wówczas prężnie w stolicy. W czerwcu 1935 r. uzyskał stopień magistra z teologii moralnej, a studia zakończył doktoratem na podstawie rozprawy "Charakter. Jego istota". Obrany kierunek studiów i równocześnie posługa duszpasterska w Warszawie były doskonałym przygotowaniem ks. Piwowarczyka do późniejszej roli ojca duchownego.
Po powrocie z Warszawy ks. Wojciech Piwowarczyk został mianowany wikariuszem parafii św. Wojciecha w Kielcach, a w rok później wikariuszem w katedrze. Nowy ordynariusz kielecki ks. bp Czesław Kaczmarek w listopadzie 1938 r. mianował go sekretarzem generalnym KSMM (Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej) diecezji kieleckiej, a następnie spowiednikiem w seminarium duchownym i Sióstr Szarytek w Szpitalu Dziecięcym. W przeddzień okupacji niemieckiej zwolniony z funkcji sekretarza KSMM został mianowany ojcem duchownym w seminarium kieleckim.

W latach niemieckiej okupacji kapłan mocny duchem
Na początku września 1939 r., gdy Niemcy zbombardowali kielecki dworzec PKP, ks. Wojciech Piwowarczyk razem z ks. bp. sufraganem Franciszkiem Sonikiem spowiadał na ulicy, opatrywał rannych żołnierzy i cywilów, a spowiadających się w takich warunkach było wielu. Opatrzonych na ciele i na duchu przewoził konnym wozem do Szpitala św. Aleksandra. Martwe ciała żołnierzy wywoził do wspólnego grobu wykopanego na cmentarzu kieleckim.
W latach okupacji niemieckiej seminarium duchowne w Kielcach przeżywało niezmiernie trudne, a czasem groźne chwile. Z wybuchem wojny gmach seminaryjny w znacznej części został zajęty przez polski szpital wojskowy. Później zagarnęli go Niemcy, usuwając z niego kleryków i ich wychowawców. Przez lata okupacji tułali się oni po różnych zastępczych pomieszczeniach na terenie miasta, w których często panowała straszna ciasnota i trudne warunki sanitarne. Pomimo groźby represji niemieckich ordynariusz kielecki i przełożeni seminarium duchownego w Kielcach przyjmowali na kontynuowanie studiów i formację duchową alumnów wyrzuconych przez Niemców z seminariów położonych na terenach wcielonych do Rzeszy.
Wszystkich ciężarów niemieckiej okupacji doświadczał również ojciec duchowny ks. Wojciech Piwowarczyk. Tułał się z klerykami po prywatnych kwaterach. Kiedy mieszkał w małym pokoju przy ul. Niecałej 5, w sąsiedztwie kaplicy, była ona zawsze otwarta, podobnie jak on sam miał serce zawsze dostępne dla każdego kleryka i księdza. W tym czasie jego podopieczny alumn, a dziś biskup senior ks. Edward Materski z Radomia wspominał, że ojciec Piwowarczyk był kapłanem pełnym mocy, ściśle zjednoczonym z Bogiem. Przez to sam nie podlegał zatrwożeniu i swoim wewnętrznym pokojem obdarzał innych.
W styczniu 1945 r. ostatnie godziny okupacji niemieckiej i sowieckie natarcie na Kielce, pełne trwogi na skutek artyleryjskiego obstrzału, ojciec duchowny razem z klerykami spędził w piwnicy na modlitwie. Jak wspomina ks. bp Materski, "wielu alumnów wojennego pokolenia, Ojcu zawdzięcza wewnętrzny pokój, swoją ufność i gotowość wypełnienia Bożych oczekiwań".
W latach okupacji, oprócz zleconych obowiązków w seminarium duchownym i uwarunkowań, w których je pełnił, ks. Wojciech Piwowarczyk poświęcał się też pracy duszpasterskiej w Kielcach. Przede wszystkim dużo spowiadał w katedrze i w kościele św. Wojciecha. Zgromadził wokół siebie wspólnotę niewiast, dla których pełnił funkcję kierownika duchowego. Ciężar lat wojennych, ogrom obowiązków wychowawczych w seminarium duchownym, wielkie zaangażowanie duszpasterskie poza seminarium, bardzo ujemnie odbiły się na jego zdrowiu. Zaraz po zakończeniu okupacji tak był osłabiony, że nie mógł dojść z mieszkania do kaplicy seminaryjnej i czasem sprawował Msze św. na siedząco.

Ojciec duchowny, niezłomny wobec reżimu stalinowskiego
Bolesne doświadczenia Kościoła pod okupacją hitlerowską w niewielkim stopniu zmieniły się z nastaniem PRL, kiedy władzę nad Polakami z nadania Moskwy przejęli komuniści. Diecezja kielecka stała się poligonem doświadczalnym w niszczeniu Kościoła katolickiego. Głównym celem ataku komunistów stał się bezkompromisowy wobec nich ordynariusz kielecki ks. bp Czesław Kaczmarek i jego bliscy współpracownicy. W 1945 r. zmieniony został zarząd kieleckiego seminarium duchownego. Przy nowym rektorze ks. Szczepanie Sobalkowskim ojcem duchownym pozostał ks. Wojciech Piwowarczyk.
Od młodości należał do Sodalicji Mariańskiej i jako ojciec duchowny w seminarium wprowadzał alumnów na głębię pobożności maryjnej. Władza komunistyczna rozwiązała Sodalicje Mariańskie i inne stowarzyszenia o charakterze religijnym. Mimo zakazu rządowego, pod troskliwą opieką ojca Piwowarczyka, w seminarium kieleckim istniało nieformalne koło czcicieli Matki Bożej. Wspomina o nim ks. prof. Józef Kudasiewicz. Na trzecim roku studiów, w 1950 r. został on prezesem tego koła. Jego obowiązkiem było przygotowanie członków do ślubowania sodalicyjnego. Zawsze odbywało się ono 8 grudnia, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Tego dnia sodalisi przygotowywali specjalną akademię, z referatem maryjnym, ze śpiewem i recytacjami. Akademia była urządzana dla całego seminarium, w odpowiednio udekorowanej sali. Po akademii ks. Piwowarczyk zapraszał do siebie wszystkich jej organizatorów, częstował słodyczami i owocami, ukazywał osiągnięcia i niedociągnięcia tej imprezy. Podsumowując takie działania Sodalicji, ks. Kudasiewicz mówi: "Była to świetna szkoła życia i przygotowanie do samodzielnej pracy".
Po uwięzieniu ordynariusza kieleckiego ks. bp. Czesława Kaczmarka, rektora seminarium ks. Szczepana Sobalkowskiego, pracowników seminarium i kurii kieleckiej oraz innych kapłanów, w atmosferze zastraszenia i przygnębienia duchowieństwa diecezjalnego, ojciec duchowny ks. Wojciech Piwowarczyk był szczególną "ostoją trwania" przy Bogu i umacniał innych w znoszeniu reżimu stalinowskiego, w zachowaniu jedności z umęczonym biskupem i więzionymi kapłanami. Był nieustannie śledzony przez funkcjonariuszy UB. Świadomy inwigilacji, jakby nie zwracał uwagi na swoich "aniołów stróżów".
15 marca 1954 r. oficer z kieleckiego UB Wiktor Muszyński proponował swoim przełożonym usunięcie ks. Piwowarczyka ze stanowiska ojca duchownego w seminarium. Postanowiono opracować charakterystykę księdza i posłać ją do KC PZPR w celu uzyskania akceptacji tej propozycji. W dokumencie tym zapisano: "ks. Piwowarczyk prowadzi wśród kleryków pracę organizacyjną o charakterze b. organizacji katolickich. Ks. Piwowarczyk wykorzystuje każdą okazję, aby podtrzymywać wśród kleryków, a nawet innych kapłanów tendencję, że Kościołowi w Polsce dzieje się krzywda, że jest prześladowany (...)". Przedstawionej w KC PZPR propozycji usunięcia ojca duchownego z seminarium jednak nie zrealizowano.
W Referacie Organizacji Wydzielonych KW PZPR w Kielcach w Informacji o działalności kleru na terenie województwa kieleckiego za rok 1955 zapisano, że "w 1955 r. znacznie wzmogła się aktywność księży diecezji kieleckiej. Stało się to po wyjściu ks. bp. Kaczmarka z więzienia na tzw. 'urlop'. Przebywał tylko kilka dni w Kielcach, a starał się ożywić i ubojowić kler. Do zaufanych księży mówił, by walczyli o prawa dla Kościoła, by zdolni byli do ofiar. Za takie poczynania biskupowi zakazano pobytu w Kielcach, niemniej jednak utrzymywał on kontakt z kurią i seminarium przez ks. E. Materskiego. Przez niego według rządzących kierował diecezją".
W 1955 r. odzyskali wolność uwięzieni księża J. Jaroszewicz, J. Danilewicz i J. Dąbrowski. W cytowanej Informacji odnotowano, że z grona kilku kieleckich księży stworzył się swego rodzaju zespół, a mianowicie: ks. Piwowarczyk - ojciec duchowny seminarium duchownego, ks. Kiełb - dziekan kielecki, wizytator nauki religii - ks. Czeluśniak z ks. Jaroszewiczem na czele. "Zespół ten wywiera zasadniczy wpływ na bieg spraw i najbardziej oddziaływuje na kler w duchu reakcyjnym". Podkreślono, że aktywność kurii wzmagała reakcyjną działalność księży na terenie całej diecezji. Ten "zespół" miał być wspierany również przez niektórych księży dziekanów. W oparciu o taką postawę księży podkreślono, że kielecka kuria diecezjalna opiera się władzy świeckiej w obsadzaniu lepszych stanowisk parafialnych przez "księży postępowych", czyli patriotów. Autorzy Informacji zgodnie z prawdą zauważyli też wzrost powołań kapłańskich do seminarium kieleckiego. Według nich, alumni w seminarium są wychowywani "w duchu nienawiści do wszystkiego co postępowe i co zawiera treść socjalistyczną". Grono profesorów stara się utrzymać silną dyscyplinę wśród alumnów, nie dopuszcza do nich żadnych wiadomości o budownictwie Polski Ludowej. O wrogim wychowaniu w seminarium świadczą "fakty i przykłady" nowo wyświęconych księży, "są to ludzie zdecydowanie wrogo nastawieni do wszystkich przemian zachodzących w naszym kraju". Już jako księża są przeciwni spółdzielniom produkcyjnym, obowiązkowym dostawom nałożonym na rolników. Liczba alumnów tak wzrasta, że po święceniach kapłańskich braknie dla nich stanowisk kościelnych w diecezji - ubolewali funkcjonariusze PZPR.
Aparat władzy PRL również zaniepokojony był aktywnością i pracowitością młodych księży w pracy katechetycznej w parafiach. Dlatego dla wielu nowo wyświęconych kapłanów wstrzymywano zatwierdzenie na stanowiskach wikariuszy. Niepokój w partii wywoływała skuteczność pracy kapłańskiej wśród młodzieży, rodziców, a nawet nauczycieli. Nadto kuria kielecka apelowała do kapłanów, a ci do wiernych o przygotowanie się do obchodów 1000-lecia chrześcijaństwa w Polsce. Apel kurii miał zawierać "wyraźnie wrogie akcenty w stosunku do ZSRR", mobilizował kapłanów i wiernych do ożywienia pobożności maryjnej. Dopatrywano się w tym dyrektyw z Watykanu, wpływu radiowych audycji zagranicznych. W związku z obchodami 300-lecia obrony Częstochowy przed Szwedami rządzący z trwogą odnotowywali wrogie nastroje w społeczeństwie, które domagało się swobód religijnych. Pilnie strzeżone były pielgrzymki na Jasną Górę, organizowane mimo szykan reżimowych.
W 1956 r. dogorywał okres "wypaczeń" stalinizmu, pogrzebani zostali Józef Stalin i Bolesław Bierut, rodziły się burzliwe nastroje w społeczeństwie polskim, a polityka komunistów polskich nie ustawała w restrykcjach wobec Kościoła katolickiego: "Referat Organizacji Wydzielonych, zmierzając do dalszego usprawnienia pracy i prowadzenia właściwej polityki Partii do kleru, przedkłada Egzekutywie Komitetu Wojewódzkiego wnioski do zatwierdzenia: (...) 9) W celu poprawienia kierunku wychowania uczniów seminariów duchownych w Kielcach i Sandomierzu w duchu pozytywnym do Polski Ludowej Prezydium WRN podejmie wnioski w celu usunięcia ze stanowiska ojca duchownego w Seminarium Duchownym w Kielcach ks. Piwowarczyka, a w Seminarium Duchownym w Sandomierzu ze stanowiska p.o. rektora ks. Koceniaka...".
Komuniści słusznie widzieli w ks. Wojciechu Piwowarczyku, ojcu duchownym kieleckiego seminarium, kapłana i wychowawcę kapłanów bez reszty wiernych kapłańskiemu powołaniu w służbie Bogu i Ojczyźnie.
W końcu sierpnia 1956 r. sufragan kielecki ks. bp Franciszek Sonik otrzymał pismo z Prezydium WRN w Kielcach, w którym - powołując się na wcześniejsze rozmowy - sprzeciwiano się objęciu przez zwolnionego z więzienia ks. Jana Jaroszewicza jakiejkolwiek funkcji w kurii, seminarium i na terenie Kielc. Domagano się, by do 15 września wyznaczyć mu placówkę duszpasterską poza Kielcami. Nadto postawiono sprzeciw, by "ks. Sobalkowski po powrocie z więzienia objął stanowisko Rektora Seminarium Duchownego w Kielcach". W tym piśmie z województwa bez żadnego uzasadnienia proszono ks. bp. Sonika o usunięcie z funkcji ojca duchownego w seminarium. Władza wojewódzka z góry wyrażała zgodę na objęcie przez tych księży jakiegokolwiek stanowiska kościelnego, ale poza Kielcami. Tymczasem październik 1956 r. wyniósł do władzy nową ekipę komunistów, w wyniku czego starej zabrakło czasu na egzekwowanie postawionych żądań. Tak więc ekipy rządowe zmieniały się, a ks. Wojciech Piwowarczyk trwał niezłomny na stanowisku ojca duchownego w seminarium, a od 1958 r. również dla kapłanów całej diecezji kieleckiej.

Wciąż żywy w pamięci wiernych, założyciel Instytutu Świeckiego Chrystusa Króla
Kilkanaście lat od śmierci ojca Wojciecha Piwowarczyka jest on wciąż żywy w pamięci swoich wychowanków - księży, a także osób świeckich, nie tylko z Kielc. Z polecenia lub za aprobatą władzy diecezjalnej podejmował coraz to nowe inicjatywy duszpasterskie. Mocny wiarą, nadzieją i miłością trwał przy Bogu i umacniał w tym trwaniu swoich podopiecznych. Księża diecezjalni wspominają tradycyjne trzydniowe rekolekcje organizowane przez ojca duchownego na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Liczne grupy - turnusy kapłanów przybywały do seminarium duchownego po Świętach Wielkanocnych i w czasie wakacji. Były to lata rozpętanej na nowo bezlitosnej nagonki na ks. bp. ordynariusza Czesława Kaczmarka przez komunistów z ekipy towarzysza "Wiesława". Pretekstem nagonki było tzw. kazanie chińskie o prześladowaniach religijnych w Chinach. Biskupa usiłowano "pozbawić" władzy, diecezję obłożono bajońskimi sumami podatków, alumnów seminarium karnie wcielono do wojska. Przede wszystkim wymierzono w niego "Zielonym Zeszytem", paszkwilem moralnym napisanym przez kapłana odstępcę. Na terenie diecezji, gdy urządzano plebiscyty księży przeciw biskupowi, ojciec duchowny ks. Piwowarczyk w indywidualnych rozmowach, w konferencjach rekolekcyjnych zbijał kłamstwa księdza oszczercy, utwierdzał w posłuszeństwie biskupowi, wzywał do modlitwy i do zawierzenia Chrystusowi. Uczestnicy rekolekcji z uporem i bez lęku stawali naprzeciw szykanom wrogów Kościoła. W tym czasie ks. Piwowarczyk, mieszkający przy ul. Czerwonego Krzyża, spokojem i dobrocią rozbrajał nachodzących go funkcjonariuszy UB.
Z modlitwą o wyniesienie na ołtarze wspominają swojego duchowego opiekuna niewiasty gromadzące się w celu pogłębienia swojego życia duchowego, które dziś należą do założonego w latach sześćdziesiątych przez ks. Piwowarczyka Instytutu Świeckiego Chrystusa Króla, który rozwinął swoje ośrodki w Kielcach, Poznaniu, Katowicach, Lublinie, Radomiu i Rzeszowie. Członkinie Instytutu na jego ręce składały śluby wierności Chrystusowi Królowi i Jego Kościołowi. Dobroć ojca Piwowarczyka wspominają w wielu parafiach panie z opieki charytatywnej, dla których organizował spotkania formacyjne w różnych miejscach na terenie diecezji.
Ksiądz Piwowarczyk, prowadząc tak intensywne życie duchowe i działając na wielu frontach duszpasterstwa diecezjalnego, zawsze żył sprawami społeczeństwa. Wskazywał na kryzys moralny, widział też skutki zapaści ekonomicznej w latach dogorywającego ustroju komunistycznego. Umacniał ludzi w czasie nocy stanu wojennego. Jako infułat, pod nieobecność biskupów, w dni papieskie (16. każdego miesiąca), udzielał w katedrze sakramentu bierzmowania. Odwiedzające go osoby zawsze prowadził do kaplicy przed Najświętszy Sakrament. Do końca życia służył posługą w konfesjonale w katedrze, a pod koniec życia w swojej prywatnej kaplicy.
Bóg nagrodził ks. Wojciecha Piwowarczyka długowiecznością i 65-letnim trwaniem w kapłaństwie. Po długiej chorobie zmarł 27 lipca 1990 r. w wieku 90 lat. Pochowany został w Kielcach.
ks. Daniel Wojciechowski
"Nasz Dziennik" 2008-06-28

Autor: wa