Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Jak rozkapryszone dziecko...

Treść

Bóg do realizacji swych planów ma przecież nie tylko czas, ale i wieczność całą. To tylko człowiek ciągle się śpieszy, jest niecierpliwy, wiecznie zagoniony.

Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: «W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie”». I Pan dodał: «Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?» (Łk 18,1–8).

Przypowieść o niesprawiedliwym sędzi jest nam bardzo dobrze znana. Warto jednak jeszcze raz dokładnie się jej przyjrzeć.

W tekście oryginalnym powiedziane jest dosłownie, że ów sędzia bał się, żeby wdowa nie rozbiła mu głowy. Ale naprawdę to chyba nie powinien on obawiać się aż tak poważnej agresji ze strony tej kobiety. Wystarcza, że ten opieszały rzecznik prawa ma już dosyć nachodzenia przez poszkodowaną kobietę. Działa więc wcale nie ze względu na dobro owej niewiasty, ani z poczucia obowiązku czy sprawiedliwości. Nie! Po prostu ma dosyć natręta i chce się wreszcie od niego uwolnić.

A więc pobudka działania nie najwyższej rangi, jak widać; ale przecież skuteczna.

I na tym tle pokazuje nam Jezus sposoby działania Pana Boga. Jeżeli nawet tak bardzo mierny człowiek załatwił w końcu sprawę nalegającej bez przerwy kobiety, to o ileż bardziej Bóg…

Wie przecież Bóg, czego nam potrzeba, jednak chce, żebyśmy Go prosili. Chce, byśmy czuli swoją zależność od Niego. Jakże piękne jest nasze polskie słowo „ubogi”, „uboga”. On wszystko, co posiada, ma u Boga właśnie. Stamtąd wyczekuje wszelkiego dobra, prosi o nie.

Ale prosić trzeba nieraz bardzo długo, wytrwale. Bóg do realizacji swych planów ma przecież nie tylko czas, ale i wieczność całą. To tylko człowiek ciągle się śpieszy, jest niecierpliwy, wiecznie zagoniony.

A ileż razy nie dostaje się od Boga tego, o co tak usilnie się prosi… Bo myśli Boże nie są takie jak myśli nasze (por. Iz 55,8), często się nie pokrywają. I Bóg wie lepiej od nas, czego nam potrzeba, co naprawdę jest dla nas pożyteczne. I daje nam nieraz co innego, niż to, o co prosimy. I często daje o wiele więcej niż prosimy, daje nam dary, o których nawet nie marzyliśmy, nie przypuszczaliśmy, że mogą być naszym udziałem. Trzeba jednak przyznać, że często nie jesteśmy z tego zadowoleni. Jak rozkapryszone dziecko, które właśnie chce koniecznie tej, a nie innej zabawki – choćby należała do kogo innego. Potem, z czasem, przychodzi otrzeźwienie, skrucha, nawet wdzięczność.

I trzeba prosić z wielką wiarą. Bo wszystko jest możliwe dla tego, który wierzy. Czy potrafimy z tej skały wyprowadzić wodę? (Lb 20,10). Nie podobało się Bogu to wątpienie (Lb 20,24; Pwt 32,50–52). No cóż, nie udało się tutaj Mojżeszowi. Ale przecież to także on właśnie może być nazwanym mężem modlitwy. To jego wzniesione błagalnie ramiona pokonały Amalekitów (por. Wj 17,8–16) – nie miecze Izraela. Tak jak dla Królestwa Bożego więcej może zrobiły modlitwy i ofiary św. Teresy od Dzieciątka Jezus niż słowa i prace wielu misjonarzy. Tak to już dziwnie jest u Boga: bardziej liczy się miłość i wiara niż urobienie sobie rąk nawet do łokcia.

Ale czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?

To zdanie wydaje się nie mieć związku z poprzednią przypowieścią, jest pozornie oderwane od niej. Ale tylko pozornie. Bo to ono właśnie tłumaczy tak nikły często skutek naszych modlitw. Dostajemy mało, bo nie prosimy; albo źle prosimy (por. Jk 4,2-3). Zrobił kiedyś wyrzut Pan Jezus swoim uczniom, że o nic jeszcze nie prosili Ojca w Jego Imię. Proście, a otrzymacie (por. Mt 7,7).

Od tej wiary, od stosunku do swego Syna, uzależnia Pan Bóg swoje interwencje w naszych sprawach. Jezus Chrystus jest jedynym Pośrednikiem (por. 1 Tm 2,5; Hbr 12,24) i przez Niego dopiero mamy śmiały przystęp do Ojca.

Fragment książki Marana Tha. Przyjdę niebawem

Hieronima Jemielewska OSB – urodziła się w 1933 r. Jest inżynierem ogrodnictwa na SGGW w Warszawie oraz magistrem teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Pracę magisterską napisała pod kierunkiem ks. dra Kazimierza Romaniuka na temat: Problematyka wiary w jedenastym rozdziale Listu do Hebrajczyków i jej analogie w listach św. Pawła. W latach 1959–1965 zaangażowana była w prace wydawnicze benedyktynów w Tyńcu. Były to zarówno teksty posoborowych, polskich ksiąg liturgicznych, przygotowywane pod kierunkiem o. Franciszka Małaczyńskiego, jak i Biblia Tyniecka, której głównym redaktorem był o. Augustyn Jankowski. Od 1965 roku jest benedyktynką w Żarnowcu na Pomorzu. W latach 1981–1991 była ksienią Opactwa benedyktynek w Łomży. Obecnie opiekuje się biblioteką klasztoru żarnowieckiego.

Żródło: cspb.pl, 8

Autor: mj