Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Duchowość benedyktyńska krótko i przystępnie

Treść

W mediach panuje prosta zasada: krótko i przystępnie… Treść, która przekracza określone normy, w jakiś sposób przytłacza i staje się mało atrakcyjna. W pośpiechu przelatujemy przez słowa-klucze, czasami zatrzymując się na dłużej. Nie mam na to czasu. Pęd życia wymaga wyrobienia określonej normy. Zazdrościmy tym, którzy mogą sobie pozwolić na luksus powiedzenia: nigdzie mi się nie śpieszy.

Z literaturą religijną jest odwrotnie. Ona nie akceptuje pośpiechu, tym bardziej wyrabiania sobie opinii w danym temacie na podstawie jednej książki. Świat nie jest czarno-biały. Skala szarości pozwala na obiektywizm.

W naszych wydawniczych działaniach w świecie Internetu, często dzielimy się z czytelnikami krótkimi fragmentami, aby zachęcić do sięgnięcia po więcej… powiedzmy, coś w rodzaju benedyktyńskich motywatorów, które spełniają zasadę krótko i przystępnie. Zdajemy sobie sprawę, że niektóre osoby poprzestaną na wczytaniu się w tekst na zdjęciu opublikowanym na Facebooku. Trudno. Naszym założeniem są adresaci, którzy szukają. Początkowo przez zapoznanie się, aż do sięgnięcia po cały tekst. I tak od kilku zdań, które zaintrygowały czytelnika, rozwija się cała sieć zależności, a wszystko po to, aby wyrobić sobie rzetelne zdanie na dany temat.


Kiedyś starsza kobieta powiedziała mi: jak zaczynaliśmy się kłócić z mężem, to tak do końca żeśmy się nie kłócili, bo od razu mówiłam: „Słuchaj stary, czy my sobie ślubowali, że będziemy się kłócić? My sobie ślubowali miłość, wierność i uczciwość małżeńską, daj pyska”.

Pan Bóg jest jak słońce – wystarczy Go każdemu i każdy może w Jego blasku, w Jego cieple się ogrzać. I potem całą wieczność przy Nim.

Radość życia możliwa jest wtedy, gdy człowiek jest na swoim miejscu. Wtedy i bycie i to, co robię, jest moją pasją. Można powiedzieć, że jestem artystą w swojej specjalności.

Kiedyś się mówiło dowcipnie, że świnia mówi do swoich prosiąt: nie bądźcie jak ludzie, zachowujcie się, jak przystało na świnie. Chodzi o to, żeby postawić „bardziej być” przed „bardziej mieć”, a u nas w Polsce jest na odwrót, nastąpiło jakieś odwrócenie biegunów wartości, które są istotne.

/ Leon Knabit OSB /


Gdyby złorzeczenie, choćby żartem wypowiedziane, miało taką moc, że od samego dźwięku słów szatan nabierałby władzy nad drugim człowiekiem, to już tylko wypadałoby uwierzyć także w skuteczność machania różdżkami i przyjąć, że Bóg wprawdzie ustanowił prawa fizyczne i prawa moralne, ale bieg wydarzeń pozostawił prawom magii.

A te wstępy… Kiedyś w „Więzi” była wypowiedź pewnego znanego kapłana, o tym, jak boli go Msza św. „bez mystagogii”. Otóż trudno mi wyrazić, jaką ulgą jest dla mnie właśnie Msza św. bez: bez tych wszystkich dodatków i improwizacji, bez długiego wstępu, w którym celebrans opowiada wiernym, co im odczyta za chwilę – chyba po to, żeby przez Kyrie i Gloria przepłynęli, myśląc o czym innym; Msza św., w której prostota i piękno liturgii nie giną pod tym wszystkim, co celebrans ma do powiedzenia.

Nie myśl o przeszłości, bo ona się już nie zmieni, po prostu wrzuć ją w otchłań Bożej litości; i nie myśl bez koniecznej potrzeby o przyszłości, bo ona jest w ręku Boga; trwaj w teraźniejszości, w pokoju, przed Bogiem.

Paradoksalnie więc mówiąc, mniszki nie powinna obchodzić „religia”; powinien ją obchodzić Bóg. Nie coś, ale Ktoś. „Religia” to jest moja postawa, mój zespół przekonań i praktyk, a więc w gruncie rzeczy nadal ja. Bóg to jest to jedyne „Ty”, godne, aby Mu oddać życie i jeszcze mieć to sobie za przywilej i łaskę. Najgorszą herezją wszech czasów jest traktowanie Boga jako tematu; mówienie i myślenie o Nim, zamiast mówić i myśleć do Niego. Skutkiem takiego bezosobowego podejścia jest najpierw podzielone serce, a w dalszym rozwoju sprawy – faktyczna, choć może nie uświadomiona i nie deklarowana, niewiara.

/ Małgorzata Borkowska OSB /


Życie kontemplacyjne niektórzy pojmują tak, że się kontempluje siebie samego. Często jesteśmy zanadto stroskani o nasz postęp wewnętrzny. Lepiej szukać Boga, służby Jemu, wierności, niż myśleć o swoich stopniach.

Im człowiek bliższy Bogu, tym bliższy bliźnim. Podobnie jak promienie słońca, im bliższe słońca, tym bliższe siebie. Im ktoś bardziej korzeniami jest w Bogu, tym bliższy ludziom. Wtedy człowiek staje się płynny, nie nastawia kantów swojej wielkości, staje się bardziej miękki.

Życie chrześcijanina winno się więc odznaczać żarem i intensywnością wiary, miłości, modlitwy i dobrych uczynków, aby okazywało światu coś z tego płomienia, którym jest Bóg. Temu przeciwna jest wszelka gnuśność, miękkość i wszelkie lenistwo. I ja muszę móc powiedzieć: działam, bo Ojciec działa. Działam tym płomieniem, który On zapala we mnie od Swego wiekuistego żaru.

Nie jest prawdą, że intensywna praca stanowi przeszkodę w życiu modlitwy. Przeszkodą jest gorączka w pracy, pośpiech. Nie intensywność rozprasza, ale nieład w pracy, bałagan. Właśnie brak intensywności i „obijanie się” jest przeszkodą. Nie to jest ważne, czy człowiek pracuje powoli, czy szybko, ale czy jest zwarty wewnętrznie.

/ Piotr Rostworowski OSB / EC /


Zło nie jest dla człowieka naturalne… Imię Jezusa stosuje się jako lekarstwo na brak harmonii w naszym życiu. Jeśli wciąż człowiek powtarza z wiarą wezwanie modlitwy Jezusowej, ono działa jak młot, który kruszy serce, rozbija utarte schematy, jest jak lampa, która rozjaśnia to, co spowite mrokiem, pokazuje prawdę, że Syn Boży stał się człowiekiem i przyszedł zbawić każdego z nas.

Widziałem wielu opatów, ale nie widziałem opata cudotwórcy… Opat zawsze liczy na pomoc współbraci. Przychodzą mi do głowy słowa Gierka: „Wszystko będzie dobrze, towarzysze, ale musicie pomóc”. Może nie należy podzielać aż tak wielkiego optymizmu Gierka, ale jedno jest słuszne: pomoc braci jest tutaj istotna. Opat sam nie da rady, sam może najwyżej zwariować…

Podejmując modlitwę Jezusową, wkraczamy na drogę radykalnego wyrzeczenia. Przede wszystkim wyrzekamy się wszelkich form rozmyślań i modlitw, które być może dotychczas karmiły naszą wyobraźnię, ale tym samym odwodziły nas od Boga. Trzymanie się jednej formuły modlitewnej, skupienie się na Bogu, rezygnacja z wyobrażeń na temat tego, jaki Bóg jest a wybór prostego miłowania Go: oto ścieżka wyrzeczenia, którego wymaga modlitwa Jezusowa.

Zdaniem św. Hezychiusza wzywanie Imienia jest bronią przed myślami podsuwanymi przez demona, najpewniejszym środkiem chroniącym czystość umysłu i broniącym przed szkodliwymi wyobrażeniami.

/ Szymon Hiżycki OSB /


Serce człowieka jest Rajem, dopóki nie wejdzie do niego wąż. Rzeczywiście, doświadczamy tej zmienności serca, które może być jak gojący balsam, ale może też być jadem. Bóg stworzył nasze serce jako dobre. Do tego serca wpadają różne strzały, my musimy nauczyć się je wyłapywać. Jest też otwarta rana na sercu, która nie pochodzi od Boga. Jest to rana grzechu pierworodnego. Jest to miejsce odsłonięte, poprzez które strzały nieprzyjaciela mogę docierać do naszego serca. Nie jest czymś złym każda myśl, a tym bardziej sam proces myślenia, ale raczej obraz wyobraźni, do którego dołącza się od razu pomysł wykonania czegoś niewłaściwego.

Ojcowie Pustyni mieli bardzo dobrą intuicję i wyczucie harmonii. Mówiąc o oddechu i praktyce modlitwy Jezusowej pokazali nam i wszystkim przeciwnikom, jak bardzo jest tutaj ważne połączenie tego aspektu cielesnego (oddech) i duchowego (modlitwa Jezusowa).

Ewagriusz z Pontu powie, że modlitwa jest owocem radości i wdzięczności. Jeżeli mam w sobie wiarę, że to, co mnie spotyka nie dzieje się bez wiedzy Boga, to mogę patrzeć z ufnością na wydarzenia w moim życiu. Modlitwa to owoc radości, ponieważ widzę Boże działanie w moim życiu, widzę Jego łaskę i prowadzenie, widzę Jego obecność. To spojrzenie pełne wiary nie może zresztą rodzić czego innego, jak tylko radości i dziękczynienia.

W konfrontacji z ciszą medytacji naturalne jest, że odzywa się nasze wnętrze, to co jest głęboko w nas. Nasze demony zaczynają wychodzić na zewnątrz.

/ Brunon Koniecko OSB /


O wiele łatwiej zajmować się sprawami innych i narzekać na nich, niż skonfrontować się z prawdą o sobie samym. Szemrząc, odcinamy się od prawdy wewnętrznej, a tym samym od jedynej szansy na dojście do pełni siebie.

Gdzie jest Bóg? – spytał więzień Oświęcimia na widok powieszonego małego chłopca. To człowiek powiesił to dziecko, a Bóg go nie powstrzymał. Wynika to właśnie z konsekwentnego obdarowania wolnością. Zło popełniane przez ludzi jest paradoksalnie dowodem respektowania przez Boga wolności człowieka…

Bojaźń nie jest lękiem czy zastraszeniem, które odbierają człowiekowi zdolność wolnego działania. Bojaźń Boża przeciwnie pobudza do poważnego traktowania Bożych słów i odpowiedzialności za swoje życie, co powoduje, że człowiek pełen Bożej bojaźni jest w pełni dojrzały i odpowiedzialny.

Duchowości nie można sprowadzić do moralności i pobożności, jak to – wydaje się – robi praktycznie większość katolików. Ona dotyczy życia w jego pełni, czyli życia w Duchu Świętym.

/ Włodzimierz Zatorski OSB /


Udostępniamy powyższe motywatory, aby jeszcze bardziej usprawnić proces zapoznawania się z duchowością benedyktyńską i z tym, co 1500-letnia tradycja, w słowach współczesnych pisarzy, ma do zaoferowania. Znajdziecie tutaj autorów, których treści publikowaliśmy na stronach internetowych i w mediach społecznościowych. Podobnie jak publikacje Jak żyć według Ojców Pustyni oraz Osiem rodzajów złego życia, i książka Słuchaj, synu, nauk mistrza… Duchowość benedyktyńska krótko i przystępnie jest tylko urywkiem większej całości. Zebrane tutaj refleksje mają nadać kierunek i zachęcić do poszukiwania dalej…

Źródło: ps-po.pl, 20 września 2019

Autor: mj