Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W jednym z listów Barsanufiusz wskazał, że powinność modlitwy za ucznia traktował jako jeden z naczelnych obowiązków duchowego ojca

Treść

Lucio Casto zauważył, iż „w kierownictwie duchowym temat modlitwy zajmuje centralne miejsce”. W procesie towarzyszenia innym staje się ona celem i jednocześnie jednym z najważniejszych środków rozeznawania oraz dojrzewania duchowego prowadzonych osób. Yves Congar, nazywany przez niektórych Ojcem Kościoła XX w., wskazał, iż to Duch Święty jest najlepszym nauczycielem modlitwy. Teolog zaznaczył, że Paraklet mieszkający w sercu każdego człowieka jest „Zjednoczeniem z Bogiem i modlitwą” wierzącego. Dlatego w życiu chrześcijańskim ważna ma być wiara w uświęcającą moc Boga, objawiającego się przez Ducha Świętego w codzienności. Tą mocą Ożywiciel napełnia najpierw ojca duchowego, aby przez modlitwę sam stał się pneumatikos, czyli Jego mieszkaniem, i by dzięki temu później mógł dzielić się tą mocą ze swoimi uczniami.

Równie istotną rolę przypisywali modlitwie starcy z Thawatha. Korespondencja z klasztoru opata Seridosa podkreśla nie tylko wagę modlitwy, ale i wskazuje na jej istotne miejsce w procesie ojcostwa duchowego. Zanim jednak zostanie rozwinięta ta myśl, warto wspomnieć, iż samo pojęcie ojcostwa duchowego wskazuje na głębszą relację, w odróżnieniu np. od kierownictwa, przewodnictwa, poradnictwa czy towarzyszenia. Ojciec duchowy jest wezwany nie tyle do podjęcia działań, ile raczej bycia świadkiem i współuczestnikiem misterium człowieczeństwa, w którym osoba ludzka coraz bardziej dojrzewa do zjednoczenia z Bogiem. Jak zauważyła Teresa Paszkowska, aby na nowo zdefiniować rolę ojca duchowego, należy wyzbyć się niewłaściwych skojarzeń ze zbytnią autorytatywnością, gdyż „w ojcostwie relacja ustanawia się powoli na poziomie przyjacielskiego dialogu i wzajemnej wymiany w zasadniczej równości”. W innym miejscu autorka dodała, iż wzajemne odniesienie duchowego ojca i syna ma być obustronnym wpatrywaniem się w Syna Bożego i wspólnym podążaniem w kierunku Ojca.

Powyższa dygresja, skupiona wokół znaczenia terminu „ojcostwo”, miała na celu ukazanie głębokiej relacji ojcowsko-synowskiej, jaka w starczestwie może dokonywać się wyłącznie dzięki wzajemnej modlitwie abby i podopiecznego. Starcy z Thawatha podkreślali, iż na ojcu duchowym ciąży niejako odpowiedzialność duchowa za syna, która ma się przejawiać szczególnie w modlitwie za niego. W jednym z listów do Jana z Beerszeby Barsanufiusz dał temu przekonaniu wyraz w słowach: „Troszczę się o ciebie bardziej niż ty sam o siebie, a Bóg tym bardziej”. W korespondencji starców można znaleźć wiele miejsc zawierających prośby o wsparcie modlitewne. Kierowali je najczęściej uczniowie do mędrców, jednak nie brakowało i takich sytuacji, kiedy nauczyciele prosili o modlitwę swoich podopiecznych. Z kolei zapewnienie ze strony starców o duchowej opiece wobec synów było najczęstszą obietnicą, jaka padała w korespondencji ze strony nauczycieli. Mnisi określali ją jako „trwającą dniem i nocą” lub nieustanną. W jednym z listów Barsanufiusz wskazał, że powinność modlitwy za ucznia traktował jako jeden z naczelnych obowiązków duchowego ojca.

Przywódcy duchowi klasztoru Seridosa niejednokrotnie podkreślali, że w procesie wewnętrznego wzrostu równie ważne jest zaangażowanie modlitewne proszącego o rady. Jednym z pytających, który otrzymał podobne zalecenie, był biskup Jerozolimy błagający Barsanufiusza o wsparcie w walce z doświadczanymi pokusami. Mędrzec zauważył, iż owszem, godne jest dopominanie się o modlitwę, ale równie ważne jest duchowe zabieganie tego, który prosi. W podobnym tonie odpisał Jan pewnemu mnichowi. Kiedy ten zapytał, czy dobrze jest prosić często ojców o modlitwę, Prorok wskazał, że modlitwa jest obowiązkiem ciążącym zarówno na ojcu, jak i synu. Spełnianie tej powinności miało dawać większe owoce w dążeniu do doskonałości chrześcijańskiej.

Korespondencja zna również sporo przypadków, kiedy to sami starcy prosili o modlitwę swoich uczniów. Ukazywali przez to w pokorze, że oni także nie są wolni od wewnętrznych zmagań. Taki stan rzeczy potwierdził chociażby dialog Barsanufiusza z pustelnikiem Eutymiuszem. Mnich zadał Wielkiemu Starcowi szereg pytań, w odpowiedzi na które abba zalecił, aby ten się nie zniechęcał i w dalszym ciągu cierpliwie prowadził anachorecki tryb życia. Znamienna była końcowa prośba, w której starzec sam poprosił o modlitwę, nazywając siebie również „biednym i słabym”. Sytuacje, w których kierownik duchowy mówi do ucznia o samym sobie, można nazywać „szczególnymi”. Zdarzają się one rzadko i jeśli są, zawsze przybierają rodzaj świadectwa, dzięki któremu podopieczny miałby się poczuć „podniesiony na duchu i zachęcony do dalszego zmagania i wysiłku”. Dzielenie się swoimi przeżyciami następowało pod warunkiem, że ojciec zachowywał stosowną powściągliwość, by opowiadaniem o sobie nie zdominować problemów duchowego syna.

Wracając do myśli odnoszącej się do modlitwy starców jako przejawu duchowej troski o podopiecznych, należy zauważyć spostrzeżenie Jana Proroka wskazujące na ewentualność nieskuteczności modlitwy. Miało się tak dziać wtedy, gdy duchowy syn stawiał dobra doczesne ponad duchowymi. Przy zbytnim zabieganiu o troskę ze strony drugiego człowieka nie mógł w pełni doświadczyć opieki Boga. Jak dalej podkreślał abba Jan, nie chodziło tu o to, by zrezygnować w ogóle z relacji z innymi ludźmi, gdyż – jak dodał – przyjaciele są potrzebni. Ważne natomiast miało być posiadanie w tej materii pewnej hierarchii wartości, w której modlitwę i relację z Bogiem powinno się traktować nadrzędnie.

Jeżeli duchowy syn zabiegał o bliskość z Bogiem i starał się żyć według zaleceń starców, mógł spodziewać się konkretnych owoców ich modlitwy. O mocy takiego wstawiennictwa zaświadczył mnich Andrzej w jednym z listów, nazywając je „modlitwą świętych, która wiele może i wiele dokonuje”. W innej sytuacji Jan Prorok dodał: „doskonali ojcowie modlą się, aby Bóg uczynił człowiekowi to, co dla niego pożyteczne”. Z cytowanych powyżej zdań wynika ważna prawda, iż starcy modlili się tylko o to, co uważali za zgodne z wolą Bożą. Intencje poddawali im przeważnie proszący o pomoc, choć zdarzały się również sytuacje, kiedy – jak za abbą Sisoesem powtórzył Jan Prorok – sami, „według natchnienia” poznawali w sercu potrzeby innych ludzi, aby mogli powierzać je Bogu. Dla dzisiejszego czytelnika powyższe sytuacje są świadectwem posłuszeństwa, jakie starcy z Thawatha okazywali wobec Boga i Jego woli. Wynikała z tego troska o to, aby ich podopieczni również uczyli się poddawania swojego życia planom Stwórcy. Szczególną przestrzenią rozeznawania Jego zamiarów była zawsze modlitwa.

Godnym zauważenia wydaje się wskazanie problemu dotyczącego ilości oraz jakości modlitwy, jaką należałoby zanosić za tych, którzy o nią prosili. Mnich, który pytał o tę kwestię, wydaje się być zakłopotany, gdyż słysząc od innych prośbę: „Módl się za mnie”, nie wiedział, jaka forma wstawiennictwa będzie najlepsza. Nie rozumiał również, czy otoczenie duchową troską innego człowieka ma się wiązać z ciągłą pamięcią o nim. Starzec Jan zaproponował bratu jedyne w swoim rodzaju rozwiązanie problemu. Zachęcił, aby bez względu na intencję modlitewną, jaką mu powierzono, wołał do Boga, by okazał miłosierdzie zarówno jemu, jak i osobie proszącej o wstawiennictwo. Takie oddanie się Bożej opiece i prośba o zmiłowanie miały mieć największą skuteczność wypraszania łaski dla błagających o modlitwę.

Tomáš Špidlík podał w swoim opracowaniu ważną zasadę: duchowy ojciec nie może prowadzić z troską innej osoby do Boga, „jeśli on sam nie zna Boga wystarczająco dobrze”. Z kontekstu wielu wypowiedzi starców z Thawatha wynika, iż ich uczniowie powinni nieustannie kierować swój wysiłek ascetyczny na Boga, nie zatrzymując się zbytnio na sprawach doczesnych. W jednej z sytuacji opisanych w zbiorze człowiek świecki poprosił abbę Jana o pocieszenie, gdyż doświadczał aktualnie strapienia z powodu przeżywanych trudności. Prorok, wskazując na konieczność zabiegania wyłącznie o względy Boga, powiedział, iż żaden człowiek nie powinien się „w ogóle smucić, jeśli chodzi o sprawy tego świata”. Jedyną przyczyną smutku dla człowieka wierzącego może być grzech i popełniane zło.

Dla Barsanufiusza i Jana modlitwa była jednym z podstawowych narzędzi, za pomocą których okazywali oni troskę swoim korespondentom. Okazując duchowe wsparcie, ojcowie jednych pocieszali, gdy ci doświadczali zmagań, innych zaś napominali, gdy ci oddalali się od obranej wcześniej drogi. Korespondencja zawiera wiele przykładów rad podnoszących na duchu, pośród których znajdują się wprost usprawiedliwiające określone przewinienia mnichów. Spośród nich warto wskazać na sytuację pewnego cenobity uskarżającego się na zniechęcenie i senność. Dodatkowe strapienie spowodowała w nim świadomość, iż te trudności pojawiły się w dniu Pięćdziesiątnicy, co mogło wskazywać na działanie złego ducha. W tym wypadku starzec Jan nie zachęcał mnicha do czujności i walki o trzeźwość umysłu, co miało miejsce w podobnych tej sytuacjach. Abba uznał, że tym razem przyczyną przeżywanego stanu miała być słabość wynikająca z natury, aktualna zmienność pogody i przesilenie spowodowane wydłużającymi się dniami.


Pocieszanie i podnoszenie na duchu, jako sposoby okazywania duchowej troski wobec synów, przybierały nierzadko formę zachęcania do ciągłego podejmowania drogi nawrócenia i przemiany.


Jednak dla starców ważną kwestią pozostawała wolność wyboru, w której uczeń, pomimo rady abby, mógł postąpić według swojego uznania. Jak zauważył Jan w jednym z listów, każda wskazówka ojców jest wypowiadana z intencją większego dobra dla adresata, a także by dzięki niej podopieczny mógł pogłębić swoją wiarę. Starzec zauważył, iż w klasztorze miały miejsce również niepokojące sytuacje, kiedy pytający decydował się ostatecznie na samowolę, nie chcąc podążać za radami starców. W liście do pewnego mnicha Prorok podkreślił, że wobec tak upartych uczniów starcy naśladowali postawę Boga wobec Judasza. Jahwe nie zabrał Iskariocie wolnej woli, więc mógł zmienić swoje błędne myślenie i trwanie w złu. Będąc ciągle blisko Jezusa, był w najlepszym położeniu, by pójść za prawdą. On jednak wolał opowiedzieć się po stronie ciemności, co ostatecznie doprowadziło go do przegranej. Tym porównaniem starzec prawdopodobnie chciał dać do zrozumienia, iż uparty i nieposłuszny uczeń ryzykuje zbłądzenie i zejście z Bożej drogi.

Kiedy zdarzały się podobne przypadki braci pragnących podążać ścieżkami pełnienia własnej woli, nauczyciele z Thawatha stosowali wobec nich napomnienia. Przyjmowanie tych upomnień wymagało zaufania, że skierowana do uczniów rada miała na celu zachowanie od zła i nawrócenie na drogę prawości. Współczesny teolog Remigiusz Lota powtórzył za św. Teresą od Dzieciątka Jezus, że ufność jest najlepszym środkiem przeciwko pysze, smutkowi, zniechęceniu i zrezygnowaniu. Kontynuując myśl, należy wskazać, iż starcy pisali do niektórych chrześcijan surowe listy napominające, gdy duchowe dobro ich adresatów było zagrożone. W innych sytuacjach uczniowie mogli spodziewać się nagany, gdy trwali w złem i z oporem przyjmowali pomoc mędrców. W powyższych sytuacjach napomnienie miało stać się narzędziem do tego, by uczniowie mogli zrozumieć swój błąd i podjąć nawrócenie. Szczególne wymagania stawiali starcy wobec mnichów, którzy, choć przebywali długie lata w klasztorze, nie troszczyli się z zapałem o rozwój życia duchowego. W jednym z listów Barsanufiusz porównuje takich zakonników do uczniów, którzy pomimo wielu lat spędzonych w szkole ciągle składają litery bądź sylabizują, podczas gdy sami powinni być już nauczycielami. Wielki Starzec dopowiedział mnichowi Andrzejowi, iż powyższe porównanie odnosi się szczególnie do tych, którzy długo żyją według reguł monastycznych, a pomimo to nie zdobyli jeszcze sprawności rozeznawania myśli uzdalniającej do walki duchowej. Starzec nazwał ich „nowicjuszami” i „prostakami”. Przy końcu rozmowy z Andrzejem Barsanufiusz wyjawił celowość wypowiedzianej nagany. Jak zapisał Abba, miała ona mobilizować do porzucenia zła, które nazwał „zgnilizną”.

Warto dodać, że we współczesnej literaturze z zakresu kierownictwa duchowego można odnaleźć następującą sugestię: aby osoba prowadząca mogła wypowiedzieć słowa upomnienia, musi wiedzieć, że prowadzony będzie gotowy je usłyszeć. Zatem kiedy ojciec decyduje się na zwrócenie uwagi, może uprzednio zaznaczyć, „iż jest to jego punkt widzenia, użyć słów np. wydaje mi się, że…, w moim odczuciu…”. Józef Augustyn zauważył ważną prawidłowość, mianowicie im dłużej trwa proces towarzyszenia drugiej osobie, tym bardziej jest ona zdolna do przyjęcia prawdy o sobie. Starcy z Thawatha często kierowali swoich podopiecznych ku poznawaniu owej prawdy. Miało się to dokonywać przede wszystkim na płaszczyźnie dialogu z Bogiem oraz w skupieniu na słuchaniu słowa Bożego.


Fragment książki Ojcostwo duchowe w listach Barsanufiusza i Jana z Gazy. O autorze: Ks. Rafał Szykuła – kapłan archidiecezji przemyskiej, doktor teologii duchowości, koordynator Odnowy w Duchu Świętym w archidiecezji, autor projektu umieszczonej w książce współczesnej ikony św. Barsanufiusza i św. Jana z Gazy, lata 2017/2018 spędził w pustelni; logoterapeuta (współpracuje z „Meaning Therapy” Paul Wong, INPM); rozmiłowany w literaturze Ojców Pustyni i duchowości hezychastycznej; miłośnik wędrówek górskich.

Źródło: ps-po.pl, 22 lipca 2019

Autor: mj