Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Gdzie w całej historii Kościoła znajdzie się druga relacja o tym, jak Chrystus robi kawały swoim mistyczkom? Kim była Św. Gertruda Wielka? [część 2]

Treść

Od czasu przeżytego przez Gertrudę nawrócenia zaczyna się też ujawniać cel, jaki Bóg może mieć, dając jej tak szczególne zdolności w dziedzinie czy to mówionego, czy pisanego słowa i kształcąc te zdolności tak starannie od dziecka. Na tym podłożu daru „naturalnego” wyrasta teraz jej nadprzyrodzony dar rady, i szybko to do niej także zaczynają się zwracać po rozstrzygnięcie problemów i siostry, i świeccy znajomi wspólnoty. Ona sama tak bardzo świadoma jest tej funkcji, że mając do wyboru przeżycie głębsze, ale nieprzekazywalne i tym samym niemożliwe do wykorzystania dla cudzego dobra, albo płytsze, ale takie, na którym by mogła oprzeć rady udzielane innym – wybiera to drugie. Ma zresztą miejsce ogólna wymiana modlitw i świateł duchowych, obejmująca także i ludzi spoza klasztoru, duchownych i świeckich, którzy nawzajem sobie przekazują otrzymane natchnienia. W starszych miejscowych mistyczkach ten duchowy awans Gertrudy nie budzi żadnej zazdrości: przyjmują go w duchu słów Mojżesza: Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha! (Lb 11,29). Wszystkie one proszą siebie wzajemnie o modlitwy i rady, wzajemnie cenią swe dary, co jednak wcale nie znaczy, że nie widzą wzajemnie swoich niedociągnięć. Czasem nawet skarżą się Panu jedna na drugą! Gertruda zachwyca współsiostry gorliwością, miłością, bezprzykładną troską o dobro każdego człowieka, darem wymowy, którym posługuje się dla podnoszenia serc ku Bogu – ale nieraz je denerwuje swoją popędliwością. I często w nich także wywołuje odruch zniecierpliwienia. Za ich przykładem jednak jest wolna od zazdrości. Mamy tego uroczy dowód między innymi w epizodzie, kiedy Gertruda, uzyskawszy od Chrystusa obietnicę, że pewnej powierzonej jej modlitwom osobie udzieli wszystkich tych darów co jej samej, natychmiast zaczyna z całą powagą przekonywać Pana, że powinien dać tamtej coś więcej jeszcze, coś specjalnego, coś, czego sama prosząca nie posiada…

Bardzo ważne: zgromadzenie to odznacza się poczuciem humoru. Na przykład współsiostry pokpiwają sobie z Gertrudy, że ją razem z jej cnotą czystości należałoby od razu umieścić na ołtarzu pośród relikwii. W tę atmosferę życzliwego humoru włącza się sam Chrystus i kiedy któraś z mniszek, najprawdopodobniej Mechtylda kantorka, prosi Go o jakieś słowo do przekazania Gertrudzie, i to najwyraźniej (chociaż nie powiedziano tego expressis verbis) o upomnienie – On każe powiedzieć jej, że jest piękna i urocza. Musi to powtórzyć kilka razy, zanim przekona proszącą, że naprawdę to właśnie powiedział. I Mechtylda te słowa przekazała, skoro zostały zapisane. Chociaż można wątpić, czy od pierwszej chwili doceniła komizm sytuacji. Miała przecież nadzieję, że zaniesie denerwującej świętej naganę, a musiała doręczyć coś w rodzaju listu miłosnego. Gdzie w całej historii Kościoła znajdzie się druga relacja o tym, jak Chrystus robi kawały swoim mistyczkom?

Czasy są nadal niespokojne. Zgromadzenie przeżywa okresy grozy podczas przemarszów armii. W roku 1284 klasztor zostaje spustoszony przez żołnierzy w służbie Gerarda von Mansfeld. Nieraz się wtedy zdarzało, i wcale nie tylko w Niemczech, że ktoś, kto najął zaciężnych żołnierzy, a nie miał lub żałował gotówki na ich żołd, posyłał ich na rabunek do jakiegoś klasztoru. I chyba jeszcze nie zanotowano, żeby w takim wypadku wypłacili oni sobie z majątku tego klasztoru tyle tylko, ile zaciągający był im winien. Zdaje się, że przedstawiciel fundatorskiego rodu zrobił to samo, traktując założony przez przodków klasztor jako swoistą lokatę kapitału, który jemu, ich dziedzicowi, wolno podjąć w potrzebie. Może to o nim mowa w rozdziale opowiadającym o modlitwie Gertrudy za kogoś, kto nie dość, że już raz klasztor obrabował, to jeszcze nadal go zubaża. Po tym rabunku trzeba było wszystko na nowo urządzić i zagospodarować, a ponieważ w czasach zamieszek mniej bywa bezinteresownych dobrodziejów niż rabusiów, zgromadzenie zaciągało długi, których nie miało z czego spłacać.

Pięć lat po spustoszeniu klasztoru Gertruda, która dotychczas utrzymywała doznane łaski mistyczne w miarę możności w tajemnicy, służąc innym tylko treścią swoich świateł – zrozumiała wreszcie, że i one nie są tylko jej własnością, ale przeznaczone zostały dla duchowej korzyści wielu. W nagłym porywie wdzięczności i uwielbienia zaczyna więc je spisywać w tejże minucie, na stojąco, nie czekając nawet, aż przejdzie do scriptorium. Będzie pisać tę relację, stanowiącą dziś II księgę Herolda, w dwóch częściach: w kwietniu i w październiku 1289 roku. Nie jest to na pewno jej pierwsze dzieło. Gertruda właściwie pisała przez całe życie: notatki z lektury, zbiory myśli różnych autorów, własne modlitwy i rozważania. Do naszych czasów jednak przetrwał tylko cykl zwany Ćwiczeniami duchowymi oraz jej dzieło główne, Legatus divinaepietatis, czyli Herold Bożej łaskawości. Cała postawa Gertrudy jest w tym tytule: jak herold idzie przed królem, obwieszczając jego nadejście, po czym usuwa się na bok i przestaje być ważny, tak ona przez swoje pisma chciała obwieszczać bliskość łaskawego Pana i znikać, gdy czytający już nawiązał z nim kontakt. Sama jednak spisała tylko jedną część dzieła, wspomnianą tu relację o swoim nawróceniu i o niektórych udzielonych sobie światłach. Resztę, jak zobaczymy, nieco później opowiedziała jednej ze szczególnie sobie bliskich mniszek, ta zaś spisywała te relacje i układała w całość. Powodem takiego systemu pracy były opory Gertrudy, która otrzymała wprawdzie od przełożonych nakaz spisania wszystkiego, co Bóg w niej dokonał, nakaz poparty także przez Chrystusa w objawieniach – ale której wydawało się, że jeśli ta relacja przejdzie przez cudze ręce, to dopiero wtedy całkowicie przestanie być jej własnością, a stanie się jak klejnot Boży wydobyty z błota. (Nawiasem mówiąc, ten klejnot wydobyty z błota na światło, jeden z jej ulubionych obrazów, jest echem hymnu liturgicznego o św. Marii Magdalenie). Poza tym, zdaniem niektórych badaczy, Gertruda zajmowała się w latach dziewięćdziesiątych porządkowaniem i redagowaniem zwierzeń Mechtyldy kantorki, którą prawdopodobnie sama skłoniła do ujawnienia otrzymanych łask mistycznych; dzięki temu powstało dzieło zatytułowane Liber specialis gratiae („Księga szczególnej łaski”), sporządzone niewątpliwie raczej przez redaktorkę niż przez samą Mechtyldę. Ta praca przypuszczalnie zabrała Gertrudzie bardzo dużo czasu.

Nadto dręczyły ją coraz częstsze i dłuższe choroby. Zapisano mnóstwo okoliczności, w których cierpiała gorączkę i osłabienie, bezsenność, a zwłaszcza bóle głowy tak silne, że uniemożliwiały jej zarówno udział w modlitwach chórowych, jak i rozmowy z osobami potrzebującymi rady. Nad jednym i drugim bolała bardzo, niemniej musiała pogodzić się z tym, że nie zdoła zrobić wszystkiego, co by chciała zrobić. Zdaje się także, że miała zapalenie nerwu ocznego w lewym oku; kiedy indziej objawy wskazują na atak kolki wątrobowej; a zaraz potem dowiadujemy się, że Gertruda przeszła atak pestis, czyli najprawdopodobniej dżumy w łagodnej postaci: zapewne nie ona jedna, epidemie zwykły chodzić za wojnami i spustoszeniami. Leczenie było trudne w sytuacji skrajnej biedy. Zapisano, że na przykład podczas ostatniej choroby Mechtyldy kantorki jakaś świecka dobrodziejka troszczyła się o to, czego chorej było potrzeba. Ostatnia choroba samej Gertrudy miała być według postawionej przez lekarzy diagnozy nieuleczalnym schorzeniem śledziony, ale oczywiście nie wiemy jakim.

Przez cały ten czas trwała redakcja Herolda. Na szczęście nieznana nam z imienia powierniczka zwierzeń Gertrudy potraktowała swoje zadanie sumiennie i inteligentnie, układała poszczególne światła w ciągi tematyczne (na przykład drugą część księgi III poświęciła światłom uzyskanym na temat konkretnych osób, księgę IV ułożyła w porządku świąt roku liturgicznego, a w księdze V umieściła osobno objawienia dotyczące osób zmarłych). Opisywała okoliczności, dodawała testimonium Scripturae, czyli cytaty biblijne na poparcie podawanych treści, przytaczała autorów. Jednej rzeczy nie widziała potrzeby ustalić: ścisłej chronologii wydarzeń, poza najważniejszymi, przełomowymi datami. Niemniej jest ich naocznym świadkiem i powołuje się na swą długoletnią poufałość duchową – plurimorum annorum (…) spiritualis familiaritas – z Gertrudą.

Inna rzecz, że sama Gertruda miewała nadal wątpliwości, czy spisywanie tego wszystkiego jest celowe, i przynajmniej raz usiłowała uzyskać pozwolenie na przerwanie tej pracy, ale bezskutecznie.

W roku 1292 zabrakło Gertrudy von Hackeborn – wylew krwi do mózgu spowodował jednostronny paraliż, który już się nie cofnął, i po przeszło dwu miesiącach choroby ksieni zmarła. Dla Helfty kończyła się niewątpliwie złota epoka. Nową ksienią obrana została Zofia von Mansfeld, która była słabego zdrowia i o której szczególnej świątobliwości nic nie wiadomo; a kłopotów nie brakowało. Zgromadzenie tonęło w długach i procesach; z racji też długu, którego nie spłacono kapitule diecezjalnej, dostało się około 1295 roku pod interdykt nałożony przez tę kapitułę w czasie, gdy diecezja chwilowo nie miała biskupa. Interdykt obejmował tylko same mniszki, którym nie było wolno uczestniczyć we Mszy Świętej odprawianej nadal dla wiernych w ich kościele. Może to właśnie kanoników tejże kapituły dotyczy modlitwa Gertrudy za przełożonych kościelnych, aby „posiadali, jakoby nie posiadali”? Inne kłopoty powodowali kaznodzieje i spowiednicy, którzy uprawiali odwieczną i do dziś znaną pedagogikę straszenia i wpędzali czy to mniszki, czy innych wiernych w skrupuły i stany lękowe. Prostowanie takich błędów było bardzo często funkcją Gertrudy.

Omawiano w tych latach projekt nowej fundacji, która by została obsadzona z Helfty, co jednak ostatecznie nie doszło do skutku. W roku 1298 (tym samym, w którym kolejny król niemiecki, Adolf z Nassau, zginął w bitwie podczas kolejnej wojny domowej) zmarła Mechtylda von Hackeborn, a ksieni Zofia złożyła urząd, nie mając sił do jego sprawowania. Nie jest jasne, dlaczego przez całe pięć lat nie obrano jej następczyni: czyżby rodzina fundatorska nie chciała tej rezygnacji przyjąć do wiadomości? W każdym razie Gertruda nie dożyła już końca owego interregnum. Zmarła 17 listopada roku 1301 lub najdalej 1302. Była na łożu śmierci, kiedy kończono pracę nad redagowaniem ostatniej księgi Herolda. Bezpośrednio po jej zgonie, jak się zdaje, siostra redagująca dopisała do dzieła obszerny wstęp (dzisiejsza księga I), w którym mówi o Gertrudzie już w czasie przeszłym, i zatroszczyła się także o to, aby całość przeczytało i oceniło kilku uczonych teologów. Byli to franciszkanie i dominikanie. Ich opinia wypadła jak najbardziej przychylnie i została umieszczona na samym początku.

Kiedy wszystko było już napisane na czysto, redaktorka ukryła księgę w rękawie kukulli i tak poszła do chóru, by dzieło ofiarować Panu. Nie wiedzielibyśmy o tym, gdyby On sam nie skomentował tego, przemawiając do innej z obecnych tam mniszek. Światła tego rodzaju były tam widocznie częste, niemniej z wielkich mistyczek, którymi zasłynęła Helfta, Gertruda była już ostatnia. Nikt nigdy nie wie, dlaczego Bóg zapala i gasi takie fajerwerki łaski, ale doświadczenie uczy nas, że nie trwają one długo – widocznie te krótkie błyski powinny nam wystarczyć. Wspólnota, jak już mówiłam, musiała pół wieku później przenieść się do Eisleben po zburzeniu starej Helfty podczas walk o stolicę biskupią w Halberstadt (1342). Przez następne dwa (niecałe) wieki bytowała spokojnie aż do roku 1525, w którym klasztor został ponownie splądrowany i spalony podczas rewolty chłopskiej. To wtedy spłonęło jego archiwum i księgozbiór. Mniszki próbowały zebrać się ponownie, ale Saksonia była już wówczas główną ostoją luteranizmu, około roku 1545 nastąpiła więc oficjalna i ostateczna kasata klasztoru.

Przeczytaj dzieła Św. Gertrudy Wielkiej: Zwiastun Bożej miłości, tom 1Zwiastun Bożej miłości, tom 2 oraz Ćwiczenia.

Fragment książki Od Radegundy do JuliannyO autorce: Siostra Małgorzata Borkowska OSB urodziła się w 1939 r. Studiowała polonistykę i filozofię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz teologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Od 1964 jest benedyktynką w Żarnowcu. Autorka wielu prac historycznych, m.in. Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII i XVIII wiekuCzarna owcaSześć prawd wiary oraz ich skutki, Ryk Oślicy, Twarze Ojców Pustynitłumaczka m.in. ojców monastycznych, felietonistka.

Źródło: ps-po.pl, 18

Autor: mj