Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Narcyz

Treść

To ostatnio modny temat. Jeden z profesorów poświęcił mu cały cykl wykładów, zaczynając od kultury starożytnej, przez literaturę a na filozofii kończąc. Wielu przełożonych zakonnych omawia go z coraz to różnych stron – bo zjawisko staje się coraz powszechniejsze i zarazem alarmujące. To coś więcej niż plaga, czy choroba. To wręcz coraz bardziej popularna postawa. Niewiarygodne, że skądinąd malowniczy poetycki mit okazuje się tak przejmująco aktualnym opisem współczesnej rzeczywistości. A historia była prosta – chodziło o młodzieńca, który zakochał się we własnym odbiciu w wodzie, co ostatecznie przypłacił życiem. Rozmaite są wersje tego mitu. Główne przesłanie jest jednak jednoznaczne: odrzucenie miłości innych ludzi a koncentracja na sobie to droga do zguby. I oczywiście jest bardzo wiele interpretacji aktualizujących to przesłanie. Splot zachwytu sobą, związanej z tym alienacja od innych i śmierci układają jednoznaczne przesłanie: życia na pewno nie ma w zwróceniu się tylko do siebie. A zwrócenie to jest przecież coraz większą pokusą w czasach, gdy inni są jedynie problemem i zagrożeniem. Ze sobą samym czuję się bezpiecznie. Łatwiej i przyjemniej jest zatroszczyć się o siebie samego, niż o innych, którzy w najlepszym wypadku mogą okazać się niewdzięczni. Negatywne doświadczenie z innymi zdaje się dzisiaj często usprawiedliwiać postawy narcystyczne – jako rodzaj samoobrony. Z drugiej jednak strony dzisiejsze możliwości wychowawcze sprzyjają postawie biorcy, łasego na tzw. bodźce pozytywne. Oczywiście każdy chce być chwalony, zauważony, nagradzany. Z drugiej jednak strony wrażliwość na okoliczności zewnętrzne – a tak naprawdę, to miłość – we właściwy sposób moderują to pragnienie. Stając w prawdzie wobec siebie samych wchodzimy na drogę pokory, a więc ocalamy się. Pozbywamy się złudzeń o nas samych – często całkiem zachęcających. Ciekawe, w mitach i na obrazach Narcyz jest nagi. Urzeka, uwodzi go jego własne ciało. Nie może jednak zrealizować tego zauroczenia. W jednej z wersji mitu próbując dotknąć swego oblicza ujrzanego w wodzie, mąci ją, tracąc tym samym kontakt z własnym odbiciem. Nagość staje się w tym przypadku zwodnicza. Owszem, angażuje, ale raczej w samounicestwienie. Ostatecznie nasz bohater zostaje zamieniony w kwiat do dnia dzisiejszego noszący jego imię.

Ciekawe, że motyw nagości i narcyzów pojawia w kolejnym wierszu S. Hedwig (Silji) Walter OSB. Nagim okazuje się cały świat, ale jest to nagość zbawienna – zawstydzenia, samooczyszczenia i pokory:

Dlatego statki już
nie śpiewają
i świat stoi nagi –
jeszcze właśnie tak.
To, co się tylko widzi
stoi nagie –
jeszcze właśnie tak.
Narcyzy
sprzed kraty drzwi
też już nic nie mówią.
Wszystko już należy do Przyjścia,
co nadchodzi –
już nie do siebie [Wiersz nosi tytuł Dlatego].

Nagość jest formą oddania, powierzenia się drugiej osobie: oto masz mnie, w mojej bezbronności. Ufam Ci jednak, przyjdź, pokochaj, ocal. Pamiętamy, że w raju Adam i Ewa byli nadzy nie odczuwali wstydu. Dopiero grzech pierworodny mąci dotychczasowy pokój nagości. Nagość okazuje się przestrzenią do wypełnienia – oczekiwaniem, które ostatecznie dopełni się na Sądzie Ostatecznym: jakże przejmujące jest doświadczenie nagości na freskach Michała Anioła ukazujących ten moment. Jak wiadomo, tej nagości było zbyt wiele, więc w pewnym momencie zlecono domalowywanie szat do niektórych z przedstawionych przez artystę postaci. A parę stuleci potem jeden z papieży medytujący o własnym losie właśnie przed tym freskiem przywołał słowa z Listu do Hebrajczyków mówiące, że przed obliczem Boga, wszystko jest nagie i przejrzyste.

No właśnie! Nie unikniemy pytań o siebie! Same w sobie są one jednak zabójcze: kryją wszak nieogarnięte mroki naszych poplątań. Jedyną nadzieją jest wystawienie naszej nagości – poszukiwanie prawdy o nas samych – na światło przychodzącego Boga.

Nagość jest ocalona tylko w świetlistej aurze miłości. Pozostawiona sama sobie nie potrafi sobie ze sobą poradzić. Najpiękniejsi możemy być jedynie w oczach tych, którzy nas kochają. Miłość pozwala im kochać nas bardziej i piękniej, niż my siebie. Zamiast patrzeć w lustro wody, lepiej i bezpieczniej spojrzeć w oczy kochającej osoby – albo, co ostatecznie na jedno wychodzi, po prostu zobaczyć się oczami samego Boga. W takim kontekście pokora okazuje się światłem i drogą do wyzwolenia. Nie bez powodu św. Benedykt naucza więc, iż własna chęć ściąga na siebie karę, związanie [z cudzą wolą] zdobywa wieniec zwycięstwa (RB 7,33). Nie ma miłości bez oddania, powierzenia się. Tylko wtedy przestajemy patrzeć na siebie samych, a patrzymy na osobę kochaną – by odnaleźć się w jej pełnym miłości spojrzeniu zwróconym na nas. Wniosek wydaje się prosty: jeśli rozkwitło wokół nas tyle narcyzów, jakże zabrakło nam miłości!

„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.

Źródło: ps-po.pl, 17 października 2018

Autor: mj

Tagi: Narcyz