Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Piłka

Treść

Pewien mnich był bardzo opryskliwy. Nie wiadomo, czy wynikało to z jego wieku, czy z wielości frustracji, które w sobie nosił. Niewykluczone, że działały oba te czynniki. Ciężko było więc z nim rozmawiać. Współbracia zazwyczaj od niego uciekali lecz, niestety, nie zawsze to wystarczało. On potrafił sam ich „dopaść” by choćby przez chwilę wylać swoją gorycz. Pewnego razu, gdy tak „pastwił” się nad pewnym współbratem, wylewając na niego całą swą gorycz, został mocno zaskoczony. Po wyrzuceniu z siebie mnóstwa niesympatycznych słów nagle zobaczył… uśmiechnięta twarz wspomnianego współbrata, który patrząc na niego jakby nigdy nic, zadał mu niemal z naiwnością pytanie: „Naprawdę?” Zgorzkniałego współbrata agresora jakby zatkało. Nie wiedział, co powiedzieć. Zamilkł. Jakby się zmieszał i… odszedł.

Zapętleni naszą goryczą, frustracjami czy humorami kręcimy się w kółko tych samych reakcji i niemożności. Niewidzialna pętla zaciska się wkoło nas jakimś monstrualnym kokonem. Pozornie dając upust naszym złym emocjom, jeszcze bardziej się nimi sami napędzamy. Uciekają od nas ludzie, których intuicyjnie i po omacku – ale skądinąd naiwnie i wręcz głupio szukamy. Tak tworzy się „czarna dziura” naszych emocji. Nie sposób jej rozerwać – bo i kto się odważy? Zapadamy się więc w sobie coraz bardziej i bardziej.

Czy jest wyjście z takiej sytuacji? Potrzeba jeszcze silniejszej energii pozytywnej – ale i fantazji i odwagi – aby przynajmniej przedziurawić ten kokon – tak, by weszło nieco świeżego powietrza i światła.

Jakże wielu jest ludzi o takiej złej energii! Nieraz wystarczy zobaczyć ich z daleka – już się czuje niepokój. Pewien mnich podświadomie, ale bardzo wyraźnie odczuwał, jak do klasztoru przybywał mieszkający poza wspólnotą mocno problematyczny współbrat. Co dopiero mówić o bezpośrednim z taką osoba kontakcie czy rozmowie! Dlatego potrzeba tak wiele osób z dobrą energią – zdeterminowanych, pozytywnych, wolnych – po prostu wyraziście dobrych. W taką stronę zmierza też Gomer, bohaterka omawianego przez nas cyklu S. Hedwig (Silji) Walter OSBTaniec posłuszeństwa albo słomiana mata. Czwarte ogniwo tego cyklu nosi tytuł Doświadczenie Boga a poprzedza je motto – i tym razem z proroka Ozeasza: Jego przyjście jest pewne jak świt poranka, jak wczesny deszcz przychodzi On do nas, i jak deszcz późny, co nasyca ziemię (Oz 6,3). Wiara nigdy nie będzie wiedzą, ale może nieustannie zbliżać się ku pewności. I właśnie taka silna wiara daje niezwykłą moc – o czym zresztą mówił Pan Jezus, przypisując jej przenoszenie gór albo ganiąc za jej brak Piotra kroczącego do Niego po jeziorze. Mocna wiara nie tylko daje energię, lecz wprawia ja w ruch – powodując pęd, wibrację, krążenie – dużo dynamiczniejsze niż żałosne, choć niekiedy mocno obsesyjne, zakręcanie wkoło siebie beznadziejnego i obmierzłego kokonu. Mniszka Gomer, zaprawiwszy swe posłuszeństwo pokorną, a przez to mocną wiarą z tańca po linie nagle ląduje, balansuje, ale i zaraz pędzi na jakiejś piłce, która zjawiła się nie wiadomo skąd. To piłka nie tylko zaskakująca i dziwna, ale też kosmiczna no i, nade wszystko Boska:

Mój Boże! To jest przecież
rozpędzona piłka
posłuszeństwa,
na której Gomer teraz tańczy.
Wspaniała piłka
stworzenia,
błękitnych planet,
czerwonych księżyców,
wszystkich słońc
na dole i w górze
najskrytszego jądra i zarodka
kamienia –
piłka nadchodzącej
Bożej chwały [Wiersz nosi tytuł Piłka].

Kto by pomyślał, że posłuszeństwo, wierność, pokora dają taką niezwykłą energię. Raczej kojarzymy je z uległością, wycofaniem i słabością. A przecież, jeśli odważymy się powierzyć Panu Bogu, czyż nie zaczyna działać On sam? Jakże często o tym zapominamy! Czyż jednak nie odczuwamy obecności choćby jego aniołów? Teraz zsyła piłkę… A może – wypadła (przypadkiem?) z rajskiego boiska i teraz mknie z przesłaniem Bożej mocy, radości i fantazji na ziemię, znalazłszy wreszcie kogoś godnego do jej przyjęcia i przejęcia?! Moc dobra jest doświadczeniem kosmicznej otwartości – planet, księżyców, słońc. Przenika też nawet do środka kamienia – i, oczywiście, z łatwością rozrywa wszelkie najbardziej nawet namotane kokony – nigdy jednak nie bez współpracy zamotanego. Mam tego dyskretne aluzje w tych miejscach Reguły św. Benedykta, w których pisze jak troszczyć się o ekskomunikowanych braci – czyli właśnie tych problematycznych, zaciętych i dobrze zakutanych w kokonach swego oporu. Opat ma do nich posyłać raz starszych mnichów: Jeśli jakiś brat okazałby się krnąbrny, nieposłuszny, zarozumiały, niechętny lub też w jakikolwiek inny sposób sprzeciwiałby się świętej Regule i poleceniom przełożonych, takiego powinni starsi mnisi zgodnie z nakazem Pana naszego napomnieć raz i drugi na osobności (RB 23, 1-2), potem zaś „synpektów”, czyli nie tylko mnichów starszych, ale mądrych, którzy by chwiejnego brata dyskretnie podnosili na duchu skłaniając do pokornego zadośćuczynienia za popełniony błąd, a jednocześnie pocieszali, by nie popadł ów człowiek w straszliwy smutek (2 Kor 2,7) (RB 27, 3). W piłkę można grać tylko w wolności. By kogoś do gry zaprosić, musi tego zechcieć. Owszem, to kwestia zmiany perspektywy – ale całkowitej i radykalnej trochę tak, jak w wizji, w której św. Benedykt miał ujrzeć kiedyś cały świat w jednym promieniu słońca. Ziemski glob nagle staje się jakby piłeczką. A czyż u stóp Matki Bożej nie przedstawia się kuli ziemskiej – też jakby na wzór piłki? Takie porównanie nie jest bynajmniej brakiem szacunku dla Matki Bożej! Nie wiadomo, czy w czasach Pana Jezusa znano piłkę, Jego Matka musiała z pewnością się z Nim bawić! Wiemy natomiast dobrze, że gra to nie tylko zabawa. Lecz również poważne zaangażowanie, podjęte wszakże z całego serca, w wolności. Gdyby taki był wciąż sport – iluż skandali i frustracji byśmy uniknęli? Może pozostała już tylko ta jedna, Boska piłka posłuszeństwa, do gry, w którą mamy zapraszać wszystkich? Przerywa kokony, wybija z frustracji – wystarczy trafić w nią w kogoś rozgoryczonego. Tylko celnie, znienacka – zaraz potem uśmiechając się i porywając do wspólnej gry! Sam wylezie z kokonu i pobiegnie z nami. Trochę tak, jak to podpatrzył poeta:

W grodzie, gdzie drzew szczyty złoci słońca schyłek
Różowiąc nienaganny, czysty błękit włoski,
Dziewczęta w białych szatach, wśród śmiechów beztroski,
Rozbawione rzucają krągłe śnieżki piłek.-

Białe kule szybują bez wahań i myłek,
A letni wiatr, dziewczęcych kształtów rzeźbiarz boski,
Grę ciał ujawnia, którym, jak nimfom z pogłoski
Zamierzchłych bajek znanym, obcy jest wysiłek.

Zda się, że marmurowych dryjad lud wesoły
Ożył nagle, rzuciwszy kamienne cokoły,
I wskrzesił na chwil kilka cudowny sen grecki.

A lubieżny, zbudzony z snu sylen zdradziecki
Oklaskuje je, skryty w poplątane bluszcze,
Gdzie fontanna, spadając, jak oklaski pluszcze…

„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.

Źródło: ps-po.pl, 16 sierpnia 2018

Autor: mj

Tagi: Piłka