Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Tyle wart człowiek, ile to, czego szuka, do czego się przywiązuje...

Treść

Kiedy badamy Regułę św. Benedykta, widzimy doskonale, że on tę Regułę traktuje po prostu jako swoisty skrót chrześcijaństwa, jako środek do prowadzenia życia chrześcijańskiego w całej jego pełni i dos­konałości.

Widzimy, że wielki Patriarcha od pierwszych słów prologu Reguły zwraca się po prostu do kogoś, kto by chciał wracać do Boga pod przewodnictwem Chrystusa. Kończąc zaś kodeks prawa monastycznego, stwierdza, że proponuje pełnienie go każdemu, kto śpieszy do niebieskiej ojczyzny, prosząc Chrystusa o łaskę: Quisquis vero ad patriam caelestem festinas, hanc… regulam descriptam, adiuvante Christo, perfice (Reguła św. Benedykta, dalej: RB, 73).

Reguła nie jest w jego myśli niczym innym niż prosty i bardzo pewny przewodnik, prowadzący ku Bogu. Pisząc ją, św. Benedykt nie ma zamiaru ustanawiać czegoś poza życiem chrześcijańskim ani obok niego; nie naznacza swoim mnichom żadnego szczególnego dzieła jako specjalnego celu; celem jest, jak mówi, „szukanie Boga”: Si revera quaerit Deum (RB 58). To tego właśnie żąda przede wszystkim od każdego, kto przychodzi zapukać do furty klasztornej, aby zostać przyjęty na mnicha; takie nastawienie streszcza dla niego wszystko; te słowa są jakby kluczem do całej jego nauki, ośrodkiem całego życia, które prowadzić mają jego synowie. Taki jest cel, który jest ich znakiem szczególnym; dlatego też powinniśmy ten cel mieć zawsze przed oczyma, badać go często, a zwłaszcza całe nasze działanie kierować do niego.

Wiecie: każdy człowiek, ilekroć działa z namysłem, działa z jakiegoś motywu. Będąc stworzeniami wolnymi i rozumnymi, nie podejmujemy nigdy żadnej czynności umyślnej bez jakiegoś celu.

Przenieście się wyobraźnią do jakiegoś wielkiego miasta, takiego jak Londyn. W niektórych porach dnia ulice są tam aż czarne od tłumu; jakby ciągnęła wielka armia, jakby falowało ludzkie morze. Ludzie suną tam i z powrotem, potrącają się i wymijają, a wszystko to szybko – bo time is money – i prawie bez wymieniania żadnych znaków. Każda z tych niezliczonych istot jest niezależna i ma swój własny cel. Quid quaerunt? Czego szukają te tysiące i tysiące ludzi, które kłębią się w śródmieściu? Jaki maja cel? Do czego się śpieszą? Jedni dążą do jakichś przyjemności; inni gonią za zaszczytami; ci działają w gorączce ambicji, tamci pod wpływem pragnienia złota; większość wreszcie szuka po prostu chleba powszedniego. Dla wielu tym, co wypeł­nia ich ducha i serce, jest stworzenie. Tu i tam jakaś pani idzie odwiedzić biedaków; siostra miłosierdzia szuka Jezusa Chrystusa w osobie chorego; albo kapłan przechodzi niezauważony, z puszką ukrytą na piersi, niosąc wiatyk umierającemu… Ale w tym ogromnym tłumie szukającym dóbr stworzonych ludzie pracujący tylko dla Boga stanowią maleńką liczbę.

A jednak motywacja ma największy wpływ na wartość naszego działania. Spójrzcie na tych dwóch ludzi, którzy razem wsiadają na statek i ruszają w daleką podróż. Obaj opuszczają ojczyznę, przyjaciół, rodzinę; kiedy już dojechali do obcego kraju, przedzierają się do interioru, przebywają te same rzeki i te same góry, wystawieni na te same niebezpieczeństwa; zdobywają się na takie same poświęcenia. Ale jeden jest kupcem, którym powoduje żądza złota; drugi jest apostołem, który szuka dusz. I dlatego, chociaż oko ludzkie prawie że nie dostrzega między nimi różnicy, życie jednego od życia drugiego dzieli przepaść, której głębię jeden Bóg tylko może zmierzyć; przepaść wykopana przez cel, przez motyw działania. – Daj żebrakowi szklankę wody, grosz ubogiemu; jeśli to robisz w imię Jezusa Chrystusa, to znaczy dzięki nadprzyrodzonemu poruszeniu łaski i dlatego, że widzisz w tym ubogim Chrystusa, który powiedział: Wszystko, co uczyniliście jednemu z moich najmniejszych, mnieście uczynili (Mt 25,40) – twój czyn podoba się Bogu, tak że ta szklanka wody, która jest niczym, ten grosz, który jest tak mały, nie pozostanie bez nagrody. Ale sypnij ubogiemu garść złota po to, by go znieprawić – a z tej tylko przyczyny twój czyn staje się ohydny.

Tak więc motyw, który nami powoduje, cel, dla którego działamy i który powinien określać cały kierunek naszego życia, ma dla nas pierwszorzędne znaczenie.

Nadto, nie zapominajcie nigdy o tej prawdzie: tyle wart człowiek, ile to, czego szuka, do czego się przywiązuje. Szukasz Boga? Dążysz do Niego całym zapałem duszy? A więc chociaż jako stworzenie bliski jesteś nicości, unosisz się wzwyż, bo jednoczysz się z Bytem nieskończenie doskonałym. Szukasz stworzeń: złota, rozkoszy, zaszczytów, zadowolenia pychy, czyli ostatecznie: samego siebie pod wszystkimi tymi postaciami? A więc, choć jesteś tak wielki w oczach ludzkich, tyle jesteś wart, co te stworzenia, zniżasz się do ich poziomu; a im ono jest niższe, tym bardziej się upadlasz. Uboga siostra miłosierdzia, prosty brat konwers, którzy szukają Boga, którzy spędzają życie na pokornej i nikomu nie znanej pracy, aby wypełnić wolę Bożą, są nieporównanie więksi w oczach Boga (a tylko Jego osąd ważny, bo wieczny) – niż człowiek opływający w bogactwa, albo okryty sławą, albo żyjący tylko dla rozkoszy.

Tak: tyle wart człowiek, ile warte to, czego szuka. Dlatego właśnie widzimy, że św. Benedykt, który przedstawia cenobitów jako „szczególnie mężny rodzaj ludzi”, coenobitarum fortissimum genus (RB 1), żąda od tego, kto by chciał prowadzić takie życie, motywacji nadprzyrodzonej i doskonałej: pragnienia posiadania Boga, Si revera Deum quaerit (RB 58).

Ale zapytacie mnie: Co to znaczy szukać Boga? I w jaki sposób Go znaleźć? Bo trzeba tak szukać, aby znaleźć. Szukanie Boga to peł­ny program; znalezienie Go i pozostanie w trwałym zjednoczeniu z Nim więziami wiary i miłości, to pełna doskonałość.

Fragment z książki Chrystus jako wzór dla mnicha bł. Columby Marmiona OSB. Więcej znajdziesz w publikacji Chrystus życiem bł. Columby Marmiona OSB.

Źródło: ps-po.pl, 18 maja 2018

Autor: mj